Recenzje

“De Nobelprijswinnaar” – Recenzja

Bartłomiej Rusek

Moja związana z tym filmem historia ma swoje podłoże w muzyce. Usłyszałem bowiem niesamowitą piosenkę, której przez dłuższy czas, niemal bez przerwy, słuchałem. Podstawę utworu stanowił motyw przewodni tego filmu, który w oryginale składa się jedynie z pianina. Tam natomiast dodane było kilka instrumentów, takich jak perkusja i gitara, a całości towarzyszył śpiewający prawdziwie poetycki tekst głos Mike’a Pattona, któremu akompaniowała Sofia Rei wraz z Jesse Harrisem. Całość skomponował John Zorn, odpowiedzialny za ścieżkę dźwiękową całego filmu De Nobelprijswinnaar.

Ze względu na to, że film Timo Veltkampa nigdy nie pojawił się w polskiej dystrybucji, w całości recenzji będę się posługiwał oryginalnym tytułem, który – jak można się łatwo domyślić – oznacza Laureata Nagrody Nobla. Wspomniany przeze mnie motyw przewodni filmu nosi tytuł Our In-house Dostoevsky, co dosłownie oznacza „naszego rodzimego Dostojewskiego”. Taki tytuł w wydawnictwie ironicznie otrzymuje główny bohater, pisarz Joachim West (w tej roli niesamowity Marc van Uchelen), który sam przyznaje, że „żaden z niego Dostojewski”. Napisał on kilka dobrych powieści, jednak żadna z nich nie osiągnęła komercyjnego sukcesu. W pewnym momencie jedna z osób w filmie określiła nawet jego twórczość jako tę „dla koneserów”.

De Nobelprijswinnaar
Kadr z filmu “De Nobelprijswinnaar”

Obecnie Joachim tonie w długach, biorąc ciągle zaliczki od pracującej w wydawnictwie Lei (Carly Wijs). W końcu traci ostatnie pieniądze, zostaje wyrzucony z mieszkania, które wynajmował, a komornik przejmuje jego maszynę do pisania. Dzieje się to jednak w dniu, gdy ukończył swoją książkę, która miała być jego największym dziełem. Po przeczytaniu jej, wyrzuca jednak całość do kosza, uznając za coś marnego, a tym samym przeżywając załamanie nerwowe, w efekcie którego pozoruje swoje samobójstwo.

Przeczytaj również:  „Cztery córki” – ocalić tożsamość, odzyskać głos [RECENZJA]

Tymczasem Lea odnajduje ostatnią powieść Joachima. Pokazuje ją cierpiącemu na brak weny, znanemu holenderskiemu pisarzowi Fabianowi Remarque (Harry van Rijthoven). Ten dostrzega w niej geniusz i, szukając inspiracji, zaczyna podążać śladem Joachima Westa, który, według uzyskanych przez Leę informacji, popełnił samobójstwo. W końcu Fabian dociera do Theo Marcellisa (Rein Edzard de Vries), który był właścicielem wydawnictwa dziesięć lat temu – w czasie, gdy Joachim West napisał ostatnią swoją powieść. Wypomina on Fabianowi, że jego największe dzieło bardzo przypomina jedno ze starszych opowiadań Joachima. W tym samym czasie niedoszły samobójca, przedstawiający się jako Fyodor, mieszka u pracującej w nocnym klubie Ilse (Rifka Lodeizen). Spotkała go ona na dachu hotelu, i przygarnęła do siebie myśląc, że chce zakończyć swoje życie. Poznajemy tam również wątek Annabel Baker (Chloe Leenheer), młodej dziewczyny, która uciekła z domu, od samotnie wychowującej ją matki.

De Nobelprijswinnaar
Kadr z filmu “De Nobelprijswinnaar”

Mnogość i zawiłość wątków (a także ich – w dużej mierze – kontrowersyjna tematyka) sprawiają, że oglądając reżyserski debiut Timo Veltkampa, na początku można się trochę pogubić. Ze względu na bardzo dobrze poprowadzoną historię, stopniowo wszystko zaczyna się jednak wyjaśniać. Za minus muszę jednak uznać to, że niektóre wątki zostały rozpoczęte i właściwie nic więcej się z nimi nie działo. Zamiast tego zostało dodanych kilka zupełnie niepotrzebnych scen, które miały na przykład pokazać nam, jak bardzo złą postacią jest jeden z bohaterów. Oprócz tego, oraz przedstawienia kilku równie ciekawych, ale niedokończonych wątków, wszystko w tym filmie jest dobre. Zaskakująco pozytywnie wypadają chociażby aktorzy, których wcześniej nie znałem z żadnej produkcji. Również pojawiające się czasami sceny komediowe w żadnym wypadku nie przeszkadzają w odbiorze filmu.

Przeczytaj również:  „Pamięć” – Zapomnieć czy pamiętać? [RECENZJA]
Zobacz też: “Zgliszcza” – słoweńska Synekdocha? – Recenzja

Na moją ocenę pełnometrażowego debiutu Timo Veltkampa mocno wpłynęło jego zakończenie – niespodziewane, mocno nieszablonowe w tego typu produkcjach. Do tego wszystkiego wystarczy dodać genialny soundtrack i otrzymujemy film, który moim zdaniem powinien otrzymać w 2011 roku nominację do Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny. Tymczasem, De Nobelprijswinnaar, czarno-biała produkcja, której budżet wynosił około 150 tysięcy euro, ominęła zdecydowaną większość festiwali filmowych i stała się filmem niszowym. Po obejrzeniu produkcji Timo Veltkampa na długo po seansie wciąż rozmyślałem nad tym, co się działo na ekranie i chętnie wracałem do niektórych scen, a zakończenia De Nobelprijswinnaar długo nie będę w stanie zapomnieć.


Film do obejrzenia na YouTube:


Ocena

9 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.