Advertisement
FestiwaleFilmyNowe Horyzonty 2021Recenzje

“Ziemia jałowa” │ Recenzja │ Nowe Horyzonty 2021

Bartłomiej Rusek
Ziemia jałowa - Festiwal Nowe Horyzonty 2021
fot. kadr z filmu "Ziemia jałowa" / Nowe Horyzonty

Czarno-biały obraz. Pustynne, irańskie pustkowie. Stukot kopyt konia, ciągnącego furmankę z… lodem. Wszystko w palącym słońcu. Takimi obrazami wita nas film Ahmada Bahramiego – “Ziemia jałowa”. Szybko dowiadujemy się, że akcja filmu dzieje się na terenie cegielni. Właściwą fabułę rozpoczyna przemowa właściciela obiektu. Ma on do przekazania pracownikom ważną informację. Cegielnia się zamyka.

Na skutek automatyzacji pracy, wzrostu cen związanych z logistyką i zwiększenia popularności innych, tańszych, a jednocześnie lepszych materiałów budowlanych, cegielnia przynosiła jedynie straty. Samo przemówienie pojawia się w filmie regularnie, niczym refren w utworze. Z jedną tylko różnicą – za każdym razem uzupełniane jest o kolejne zdania. Zachowanie niedopowiedzeń na początku produkcji jest w tym wypadku bardzo istotne, gdyż stopniowo wyjaśnia chronologię przedstawionych wydarzeń.

Ziemia jałowa - Festiwal Nowe Horyzonty 2021
fot. kadr z filmu “Ziemia jałowa” / Nowe Horyzonty

W każdym ze swoistych rozdziałów filmu poznajemy pokrótce historie poszczególnych pracowników. Dowiadujemy się o wewnętrznych konfliktach czy stopniu relacji pomiędzy nimi. Szybko zauważamy, że pracownicy cegielni nie mają wykształcenia ani żadnych kwalifikacji. Nie znają swoich praw – ani dotyczących zasłużonej emerytury, ani wynagrodzenia. Wielu z nich nie dostaje bowiem wypłaty od miesięcy, ze względu na problemy finansowe właściciela cegielni. Nie mają ukończonej żadnej szkoły i praca fizyczna to jedyne, co potrafią. W obliczu utraty zatrudnienia nie widzą przed sobą żadnej przyszłości.

Mimo że poznajemy pokrótce większość bohaterów Ziemi jałowej, jest jedna postać, którą można określić mianem głównego bohatera. W centrum wydarzeń znajduje się bowiem Lotfollah (Ali Bagheri), pojawiający się w każdym z „rozdziałów” produkcji. Jest on osobą, która na terenie przedstawionej cegielni urodziła się i pracuje tam już od ponad 40 lat. Skutkowało to tym, że Lotfollah „dorobił się” stanowiska kierowniczego. W takiej roli pojawia się najczęściej w filmie – jako łącznik między pracownikami a właścicielem.

Przeczytaj również:  Żyć wiecznie. Oasis – „Definitely Maybe” [RETROSPEKTYWA]
Ziemia jałowa - Festiwal Nowe Horyzonty 2021
fot. kadr z filmu “Ziemia jałowa” / Nowe Horyzonty

Surowość Ziemi jałowej widoczna jest niemalże w każdym elemencie filmu. Reżyser pokazuje nam ciężką, mozolną, bardzo powtarzalną pracę, którą bohaterowie produkcji wykonują często niemalże od urodzenia. Przy tym film jest dość statyczny, racząc nas często obrazem wycieńczającej harówy. Oglądając ją, cofamy się w czasie. Nie uświadczymy tu bowiem nowych technologii, żadnej automatyzacji. Świetne zdjęcia Masuda Amini Tiraniego pokazują nam surowość i bezmiar pracy – w statyczny sposób, racząc nas pięknymi kadrami, przywodzącymi momentami na myśl twórczość Belli Tarra.

W swoim filmie Ahmad Bahrami ukazuje miejsce, w którym czas się zatrzymał. Przedstawione tam jednostki pracują w imię samej czynności, nie poszukując przy tym żadnego sensu istnienia. Mimo ograniczonej scenerii, Ziemia jałowa jest w stanie zainteresować i wciągnąć widza. Tempo produkcji, pozornie wolne, stopniowo się zmienia, wraz z ukazaną na ekranie akcją. Co ciekawe, Ziemia jałowa to film, którego treść można przełożyć na wiele płaszczyzn. To przedstawienie licznych niedokończonych historii, w których Bahrami skupił się na jednej postaci. Równie dobrze, zamiast Lotfollaha, mogła to być dowolna inna osoba przedstawiona w produkcji.

Ziemia jałowa - Festiwal Nowe Horyzonty 2021
fot. kadr z filmu “Ziemia jałowa” / Nowe Horyzonty

Efekt byłby jednak ten sam – losy i poczynania jednej postaci można z łatwością alegorycznie odnieść do większej części społeczeństwa i prawdopodobnie taki mógł być zamysł reżysera. Losy Lotfollaha, który nigdy nie poznał w życiu niemalże nic innego, niż przedstawiona w filmie cegielnia, były od niej w zupełności zależne. Pokazując nam to w Ziemi jałowej, Bahrami doprowadza do dramatycznego, zaskakującego zakończenia, będącego jednym z najlepszych elementów filmu.

Przeczytaj również:  Target: orgazm. „Babygirl” – recenzja z Wenecji

Ziemia jałowa to z pewnością bardzo interesujący film, choć nie każdemu się spodoba. Sam tytuł doskonale obrazuje jego treść, zarówno dosłownie, jak i metaforycznie. Dodatkowo, elementy slow cinema, w zestawieniu z bardzo statyczną resztą produkcji, sprawiają, że film Bahramiego docenią osoby skupiające się nie tylko na treści, ale przede wszystkim na formie. Tym samym ich uznanie zdobędą zarówno zdjęcia, jak i kunszt aktorski i interesująca, choć pozornie bardzo prosta historia.

Seanse, bilety i więcej o filmie “Ziemia jałowa” znajdziecie na stronie Festiwalu!

Ocena

7.5 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

Filmy Belli Tarra

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.