Advertisement
FestiwaleFilmyPIĘĆ SMAKÓWPięć Smaków 2023Recenzje

„Serce Sarpatty” – opowieść o honorze, wzlotach i upadkach [RECENZJA]

Bartłomiej Rusek
Kadr z filmu "Serce Sarpatty" / mat. prasowe Pięć Smaków

Produkcje o sporcie zazwyczaj skupiają się na pozostałych aspektach życia bohaterów, na pozór tylko opisując konkretną dyscyplinę. To w większości historie o przezwyciężaniu własnych granic, szukaniu swojej pasji i wsparciu, które bohater otrzymuje od najbliższych, by być w stanie zwyciężyć w ostatecznym starciu z rywalem. W efekcie w typowych filmach o tematyce boksu widz otrzymuje co najwyżej kilka walk pięściarzy, na które wyczekuje z ogromną niecierpliwością. Pa. Ranjith w swoim filmie postanowił jednak zachwiać tą proporcją, skupiając się w nim na nieco innych aspektach niż typowi przedstawiciele gatunku.

Serce Sarpatty opowiada historię tytułowego klanu, który po długiej dominacji na bokserskich ringach w Madrasie od lat nie może pokonać konkurencyjnego klanu Idiyappan. Wszystko za sprawą ich czempiona – niepokonanego Vembuliego (John Kokken), który swoimi umiejętnościami, nieustępliwością i brutalną siłą roznosi kolejnych pretendentów z klanu Sarpatta. Po kolejnej porażce, Rangan (Pasupathy) – legendarny pięściarz, trener bokserów z klanu Sarpatta – rzuca ostateczne wyzwanie. Stawiając na szali przyszłość i honor całego klanu, przysięga on, że następny z jego uczniów pokona Vembuliego – w przeciwnym razie klan już nigdy nie pojawi się na bokserskich ringach.

Niespodziewanie, na skutek kilku wydarzeń i zbiegów okoliczności, reprezentantem klanu, a zarazem uczniem trenera Rangana, staje się młody Kabilan (Arya). Jest to o tyle zaskoczeniem, że ten do tej pory ani razu nie boksował. Miał jednak od zawsze ten sport we krwi – jego ojciec był znakomitym pięściarzem, a on sam od najmłodszych lat obserwował technikę Rangana, gdy ten był jeszcze aktywnym zawodnikiem. Mając teoretyczne podstawy i naturalne zdolności, staje się on jedyną osobą, która po odpowiednim szkoleniu ma możliwość pokonania Vembuliego w uczciwej walce.

Kadr z filmu “Serce Sarpatty” / mat. prasowe Pięć Smaków

Serce Sarpatty, jako film będący przedstawicielem Kollywood – kina tamilskiego – dzieje się w Madrasie, na samym południu Indii. Jako czas akcji swojej produkcji Pa. Ranjith wybrał połowę lat 70., istotny okres w historii Indii. To wtedy Indira Gandhi, premier kraju, wprowadziła stan wyjątkowy, rozpoczynając liczne reformy społeczne. Tło polityczne, wraz ze scenami protestów przeciwko władzy czy aresztowań opozycjonistów, stanowi zresztą istotny element filmu, wpływając na naszego bohatera i jego bezpośrednie otoczenie.

Przeczytaj również:  Target: orgazm. „Babygirl” – recenzja z Wenecji

W przeciwieństwie do typowych filmów bokserskich, które skupiają się zazwyczaj na przedstawieniu kilku dobrze zrealizowanych i przemyślanych starć na ringu, w Sercu Sarpatty otrzymujemy całą masę walk. Widzimy zarówno zmagania w ringu samego Kabilana, jak i starcia, które obserwuje z widowni. Nie jest to jednak wszystko – w filmie bowiem cały czas się coś dzieje. Gdy kamera schodzi z ringu, obserwujemy osobiste dramaty z życia bohatera – spór z matką, która jest przeciwna jego karierze boksera, regularne kłótnie z żoną, problem z pojawiającym się nałogiem czy konflikt między dwoma klanami. A ten ostatni momentami bywa bardzo brutalny – do bijatyk dołączają bowiem starcia z użyciem broni białej – co wpływa na charakter Kabilana, który z dość niepewnego siebie młodzieńca staje się coraz mniej opanowanym, brutalnym egoistą.

Choć Serce Sarpatty trwa niemal trzy godziny, ze względu na ogrom akcji i dynamikę wydarzeń pojawiających się na ekranie czas ten upływa bardzo szybko. W centrum wydarzeń jest jednak ring bokserski, co mimo wszystko nie zawsze wychodzi produkcji na dobre. Paradoksalnie to, co jest najbardziej chwytliwe w filmowych realizacjach walk bokserskich, a więc spowolnione ujęcia trafiających przeciwników ciosów, tutaj w moim odczuciu stanowi jedną z wad. Widać w nich, że to jedynie film – ciosy nie trafiają czysto przeciwników, a gdy trafiają, aktorzy wyraźnie zwalniają tuż przed twarzą rywala. Zdecydowanie lepiej – bo mniej statycznie – wypadają walki „w plenerze” oraz te fragmenty walk bokserskich, w których widzimy normalną, szybką wymianę ciosów, bez niepotrzebnych zbliżeń czy zwolnionego czasu.

Przeczytaj również:  Klasyka z Filmawką: „Atlantyda: Zaginiony ląd” (2001)
Kadr z filmu “Serce Sarpatty” / mat. prasowe Pięć Smaków

Film Pa. Ranjitha z pewnością nie trafi do każdego. Wielu widzom przeszkadzać będzie pewien manieryzm i teatralność widoczna w grze aktorskiej poszczególnych postaci, przy czym mowa zarówno o gestykulacji, jak i charakterystycznej dla indyjskiego kina intonacji i przesadnego dramatyzmu w zachowaniu poszczególnych osób. Najbardziej niezrozumiała była dla mnie postać żony głównego bohatera, Mariyammy (Dushara Vijayan), której zachowanie i brak próby zrozumienia Kabilana stanowiły chyba jeden z najgorszych elementów filmu.

Dodatkowo każda z cech postaci jest nieco zbyt mocno podkreślona ich grą, co wprowadza momentami nieco komediowy nastrój. Widać to chociażby po zachowaniu samych bokserów. Choć ci ewidentnie wzorowani byli na legendach tego sportu – podkreślone są w nich cechy i postawy charakterystyczne dla takich postaci jak Muhammad Ali, Mike Tyson, George Foreman czy nawet Naseem Hamed, którego „taneczne” ruchy na ringu były bardzo wyraźnie parodiowane przez postać Rose, graną przez Shabeera Kallarakkala. Brak powagi momentami podkreśla również ścieżka dźwiękowa, która nie zawsze była dobrze dobrana do sceny, choć ogółem kompozycje Santhosha Narayanana stanowią pozytywny element filmu.

Głównym problemem Serca Sarpatty jest to, co stanowi jednocześnie jego zaletę – skupienie się na wielu aspektach życia bohaterów z przedstawieniem ówczesnej sytuacji politycznej Indii, rozwoju miejscowej sceny bokserskiej i aspektów historycznych. Bardzo dynamiczna akcja filmu sprawia, że widz go chłonie, momentami potrzebując jednak chwili na wytchnienie i przemyślenie tego, co zobaczył. Wszystko dlatego, że ilość materiału z łatwością wystarczyłaby, by zrobić z Serca Sarpatty dwa udane filmy. W ogólnym rozrachunku jest to jednak zdecydowanie warty uwagi film, pokazujący, że to pokora jest jedną z najistotniejszych cech potrzebnych, by osiągnąć sukces w sportach walki. Tym samym nie dziwi fakt, że zapowiedziana została już kontynuacja historii Kabilana, której wyczekuję już od momentu zakończenia seansu.


Korekta: Piotr Ponewczyński

Ocena

6.5 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

Rocky, Creed

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.