“Dvojina” – Recenzja
Motyw LGBT można z łatwością uznać za chwytliwy i zyskujący coraz większą popularność we współczesnym kinie rozrywkowym. Do potwierdzenia tej tezy wystarczy przywołać takie filmy jak Moonlight, Tamte dni, tamte noce, czy chociażby tegorocznego Mario od Marcela Gislera. W kinie słoweńskim motywy te jednak przewijają się już od dawna i można je uznać za stałą, pojawiającą się w niemalże każdym większym tytule, który wychodzi na tamtejszym rynku filmowym. Zazwyczaj stanowią jednak wątek drugo- lub trzecioplanowy. Inaczej jest w przypadku filmu Nejca Gavozdy Dvojina, gdzie relacja między dwoma bohaterkami odgrywa pierwszorzędną rolę.
Akcja filmu skupia się na Tinie (w tej roli świetna Nina Rakovec) i Iben (Mia Nielsen-Jexen). Spotkały się one przypadkowo – lot Iben z Danii do Grecji został odwołany, a pasażerowie zostali uziemieni na lotnisku w Słowenii ze względu na niesprzyjające warunki atmosferyczne. Sprawiło to jednak, że spotkała Tinę, która odwoziła grupę podróżnych do hotelu, gdzie mieli przeczekać aż do następnego lotu zaplanowanego na kolejny dzień. Iben jednak prosi nowo poznaną Słowenkę o to, żeby po odstawieniu reszty pasażerów pojeździć z nią po mieście. W tym momencie pojawia się między nimi pewnego rodzaju więź.
W przypadku tego filmu należy zwrócić szczególną uwagę na tytuł, który w angielskiej dystrybucji został przetłumaczony na Dual. Dvojina oznacza bowiem liczbę podwójną, która jest jedną z kategorii gramatycznych występujących w języku słoweńskim. Jest ona w użyciu na równi z liczbą pojedynczą i mnogą. W związku z tym, osobom świadomym tego faktu już sam tytuł może wskazać, o czym jest ta produkcja: o relacji między dwoma osobami. Przedstawiona historia traktuje o uczuciu – szybkim, krótkim, a jednak prawdziwym. Takim, które jest w stanie przezwyciężyć wiele przeciwności.
Zobacz również: “Pusher” w ramach Klasyki z Filmawką
Niestety, potencjał Dvojiny, wynikający chociażby ze wspomnianej pomysłowości przy nadawaniu jej tytułu, został w dużej mierze niewykorzystany. Rozumiem, że nie można „upchać” zbyt wielu wydarzeń w filmie, którego akcja obejmuje niespełna dwa dni, jednak widać tu zmarnowany pomysł na świetną produkcję. Wszystko dlatego, że nawet niektóre z obecnych tu wątków wyraźnie dłużyły się i wydawały się niepotrzebne. W związku z powyższym ciężko mi ocenić Dvojinę wyżej, niż na ocenę widniejącą na samym końcu tej recenzji. Brakowało mi pewnego przebłysku geniuszu ze strony scenarzystów, który powinien zaistnieć w punkcie kulminacyjnym filmu. Ten wypadał w momencie szczerej rozmowy między Iben a Tiną, gdzie pochodząca z Danii dziewczyna pierwszy raz wypowiedziała na głos swój sekret. Mimo że powiedziała to w swoim języku, ze świadomością, że jej rozmówczyni nie jest w stanie nic zrozumieć, poczuła się w pewien sposób wyzwolona.
Wciąż jednak uważam film Nejca Gavozdy i Janeza Lapajne za solidną produkcję filmową. Fakt, seans trochę się dłużył, jednak nie jest to powód, dla którego byłbym w stanie go komukolwiek odradzić. Głównym zarzutem w stronę Dvojiny może jednak być to, że brakowało mi w tej produkcji polotu, pewnego rodzaju świeżości – nie wyróżnia się ona niczym szczególnym wśród filmów o zbliżonej tematyce. Może poza zakończeniem, które było dla mnie dość niespodziewane. Mimo tego, Słoweńcy nie stanęli na wysokości zadania, dając nam kolejną, przeciętną produkcję.
Zastępca redaktor naczelnej. Uwielbia kino w każdym wydaniu - zarówno neony u Refna jak i slow cinema spod ręki Tarra, gangsterskie produkcje Scorsese czy niszowe słoweńskie filmy. Z wykształcenia zafascynowany literaturą fantastyczną językoznawca, absolwent filologii słowiańskiej. Pasjonat muzyki, którą stara się nie tylko opisywać, ale również tworzyć. Od niedawna regularnie powiększa swoją kolekcję komiksów.