Checked! TOP10 Netflixa – „MILF” [RECENZJA]
Wśród TOP10 Netflixa niemalże w każdym tygodniu można znaleźć produkcję traktującą o szeroko pojętym imprezowaniu. Tym samym połączenie tej tematyki z wydźwiękiem erotycznym (czego popularność udowadnia chociażby niedawny sukces niesłynnego 365 dni), z łatwością wpłynęło na pozycję MILF w rankingu oglądalności. Jak jednak wygląda ta produkcja, jeżeli chodzi o jej jakość?
Niestety, nie najlepiej. Zacznijmy jednak od samego wątku fabularnego, który widzieliśmy już w filmach setki razy. Standardowym schematem obecnym w tego typu produkcjach jest wakacyjna wycieczka przyjaciół. Ich celem jest poderwanie kilku dziewczyn i przeżycie letniego romansu, który często przeradza się w głębsze uczucie. Tutaj mamy poniekąd do czynienia z odwrotnością tego scenariusza. W głównych rolach widzimy bowiem kobiety w kwiecie wieku, które – po wielu niekoniecznie pozytywnych przeżyciach – chcą się „wyszaleć”. Jadą więc do posiadłości jednej z nich. Planują przy tym poderwać znacznie młodszych od siebie partnerów.
Sam luksusowy dom należał bowiem do zmarłego przedwcześnie męża jednej z nich – Cecile (Virginie Ledoyen). Planuje ona przygotować posiadłość do sprzedaży, aby całkowicie odciąć się od przeszłości i wspomnieć z nią związanych. W tym czasie jej dwie przyjaciółki, Elise (Axelle Laffont) i Sonia (Marie-Josee Croze), imprezują. W klubie poznają się nieco lepiej ze spotkanymi wcześniej chłopakami – Paulem (Waël Sersoub), Julienem (Matthias Dandois) i Markusem (Voctor Meutelet). Po krótkim czasie ich relacje zaczynają się mocno rozwijać, a do całości zostaje wplątana Cecile. To właśnie do jej domu młodzi mężczyźni zostają zaproszeni.
Efektem jest standardowa historia, którą zawsze otrzymujemy w produkcjach traktujących o zabawie i wakacyjnym podrywie. Mamy przy tym do czynienia z zawodami miłosnymi, rozmowami pełnymi podtekstów, słabszymi chwilami poszczególnych bohaterów czy też licznymi wizytami w klubach i na imprezach. Przy tym wszystkim, film jest pełen niezbyt śmiesznego humoru, odnoszącego się w dużej mierze do seksu. Jedynym elementem komediowym, który przypadł mi do gustu, był “wielce symboliczny” motyw pelikana, pojawiającego się w domu Cecile.
Nie wiem, jaki plan miała Axelle Laffont, tworząc ten film, a jednocześnie grając w nim jedną z głównych ról. Potencjalnego widza (tylko kto nim tak właściwie jest?) miał zapewne zachęcić mocno jednoznaczny tytuł, będący popularnym w pornografii i slangu akronimem. Wygląda na to, że produkcja miała łączyć elementy komediowe z wulgarnością przedstawianych wielokrotnie na ekranie relacji międzyludzkich. Jednak nawet to wypadło gorzej niż u większości przedstawicieli gatunku. W MILF niemalże żaden element nie wypadł dobrze, a samą produkcję oglądało mi się niezwykle opornie, w porównaniu do innych filmów traktujących o tym samym.
Na obronę produkcji Laffont mogę powiedzieć, że aktorsko nie jest tak tragicznie. Obsada wypada dość wiarygodnie w wątpliwych jakościowo rolach, których nie charakteryzuje w zasadzie nic szczególnego. Niektóre elementy i założenia produkcji przywoływały mi na myśl takie filmy, jak chociażby Mektoub. Moja Miłość: Pieśń Pierwsza od Abdellatifa Kechichego, jednak nawet w tym porównaniu wypadały tragicznie.
MILF to po prostu bardzo słaba produkcja, której seansu nie mogę z czystym sumieniem polecić absolutnie nikomu. To komedia, która niczym nie śmieszy, a momentami wręcz brzydzi i odpycha swoim poczuciem humoru. Film Laffont z czeluści zapomnienia wyciągnął Netflix, który po dwóch latach od premiery zajął się jego dystrybucją. Jak już wspomniałem, było to najprawdopodobniej efektem popularności licznych produkcji o podobnym charakterze, od których MILF negatywnie odbiega jakością. A to już dość niechlubny wyczyn.
Zastępca redaktor naczelnej. Uwielbia kino w każdym wydaniu - zarówno neony u Refna jak i slow cinema spod ręki Tarra, gangsterskie produkcje Scorsese czy niszowe słoweńskie filmy. Z wykształcenia zafascynowany literaturą fantastyczną językoznawca, absolwent filologii słowiańskiej. Pasjonat muzyki, którą stara się nie tylko opisywać, ale również tworzyć. Od niedawna regularnie powiększa swoją kolekcję komiksów.
Ocena
Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:
Mektoub. Moja Miłość: Pieśń Pierwsza, American Pie