Advertisement
FestiwaleFilmyRecenzje

“Košarkar naj bo” – Prosta, schematyczna historia o sporcie [RECENZJA]

Bartłomiej Rusek
Kosarkar naj bo
fot. Kadr z filmu "Kosarkar naj bo"

Słowenia jako kraj niewątpliwie kojarzyć się może z sukcesami sportowymi. Sportowcy pochodzący z tego kraju triumfowali ostatnimi czasy w różnych sportach, niekoniecznie, jak mogłoby się wydawać, zimowych. Wśród największych sukcesów znajduje się bowiem zwycięstwo w finale Mistrzostw Europy w Koszykówce w 2017 roku, kiedy to Słowenia pokonała w Istambule Serbię. Wtedy też, w dniu finału, premierę miał film Košarkar naj bo, który z hukiem wszedł do ichniejszych kin.

Film Borisa Petkoviča jest jednym z najczęściej oglądanych filmów w słoweńskim kinie. Swój sukces zawdzięczał jednak nie tylko tematyce i terminowi, w jakim trafił do kin. Duża część sukcesu była zależna również od scenarzysty, Primoža Suhodolčana. To na bazie jego książki o tym samym tytule powstała ta produkcja. Sama, wydana w 1994 roku książka, wielokrotnie wygrywała nagrody w plebiscycie Moja najljubša knjiga dla młodych czytelników.

Kosarkar naj bo
fot.: Kadr z filmu “Košarkar naj bo”

Film opowiada o młodym Słoweńcu o imieniu Ranta. Nie wyróżnia się on niczym szczególnym wśród rówieśników, poza jedną cechą. Jest bowiem niezwykle wysoki jak na swój wiek. Postanawia więc dołączyć do szkolnej drużyny koszykarskiej, aby zyskać nieco na popularności. Jedną z przyczyn podjęcia takiej decyzji jest również chęć wykazania się w oczach Metki (Gaja Filač), która do tej pory skutecznie pozostawała poza jego zasięgiem.

Szybko się okazuje, że grany przez Klemena Kostevca Ranta ma wrodzony talent do koszykówki. Większe problemy sprawia mu nauka niż rzucanie piłką do kosza. W niemalże wszystkich czynnościach towarzyszy mu jego najlepszy przyjaciel Smodlak (Matija Brodnik), który z miejsca mianował się również jego managerem.

Przeczytaj również:  Wszystkie barwy Siergieja Paradżanowa [RETROSPEKTYWA]

W filmie Petkoviča, podobnie jak w wielu innych słoweńskich filmach, nie mogło zabraknąć dramaturgii i kilku przesadzonych wątków. W tym przypadku przejawiało się to w głównej mierze w postaci trenera „konkurencyjnej” szkoły, który koniecznie chciał pozyskać do swojej drużyny Rantę. Tego antagonistę, w którego wcielił się Vlado Bizovičar, skutecznie „kontrował” poczciwy, ale wymagający jako trener Salta (Marko Mladinovič), wuefista i opiekun drużyny koszykarskiej ze szkoły Ranty. Wracając do samego reżysera – nie miał on do tej pory żadnych większych produkcji na swoim koncie. Stanął jednak wcześniej za kamerą kilku dobrze zrealizowanych filmów dokumentalnych, wśród których należy wymienić V letu hip hopa, opowiadające o słoweńskim rapie i kulturze hip-hopowej.

kosarkar naj bo
fot.: Kadr z filmu “Košarkar naj bo”

Košarkar naj bo to bardziej film familijny niż sportowy. Koszykówka stanowi tam jedynie tło, o czym świadczyć mogą słabo zrealizowane, naiwne wręcz sceny gry. Jak inaczej można bowiem nazwać sceny, w których lekki drybling głównego bohatera sprawia, że przeciwnicy wpadają w zakłopotanie, czego efektem są nawet ich upadki… Wszystkiemu szkodzi również ścieżka dźwiękowa, która zamiast podkreślać wydarzenia na ekranie, irytuje z każdym kolejnym utworem. Mimo tego, całość została zaskakująco poprawnie zagrana. Wyjątek stanowił Smodlak, który może denerwować z każdym „sztywnym”, nienaturalnym ruchem i każdym kolejnym sztucznie wypowiedzianym, nieintencjonalnie nieśmiesznym zdaniem. A trzeba podkreślić, że pełni on rolę narratora całej opowieści.

Film Borisa Petkoviča można puścić, aby leciał w tle w czasie rodzinnego obiadu. Nie jest to ani ambitne ani nawet dobrze zrealizowane kino, z seansu którego w dodatku nie czerpałem żadnej szczególnej przyjemności. Otrzymaliśmy bardzo powtarzalną, prostą historię, zagraną co prawda przyzwoicie, ale jednocześnie irytującą swoją przewidywalnością. Tym samym, całkiem dobrze trzymającą się książkowego oryginału. Kto wie, może zmieniło się to nieco w drugiej części, która zebrała znacznie lepsze oceny niż recenzowany przeze mnie tytuł. “Jedynka” jednak pozostawiła po sobie spory niesmak.

Przeczytaj również:  "Utrata równowagi" – ćwiczenia z manipulacji | Recenzja | 49. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych
+ pozostałe teksty

Zastępca redaktor naczelnej. Uwielbia kino w każdym wydaniu - zarówno neony u Refna jak i slow cinema spod ręki Tarra, gangsterskie produkcje Scorsese czy niszowe słoweńskie filmy. Z wykształcenia zafascynowany literaturą fantastyczną językoznawca, absolwent filologii słowiańskiej. Pasjonat muzyki, którą stara się nie tylko opisywać, ale również tworzyć. Od niedawna regularnie powiększa swoją kolekcję komiksów.

Ocena

4 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

"Kosmiczny mecz"

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.