“Hotel na skraju lasu” – chropowaty debiut [RECENZJA]
Jak debiutować to z przytupem. Tak pewnie uznali Magdalena i Michał Hińcza, gdy podesłali do Kultury Gniewu swój Hotel na skraju lasu. W sieci trudno znaleźć ich wcześniejsze okołokomiksowe dzieła. Poszukiwanie zinów, czy zbiorówek również nie przyniosło rezultatów, więc można założyć, że ten liczący 250 stron tom, to pierwsze dzieło w tym medium, które chcieli pokazać światu. I dobrze, że tak zrobili, ponieważ to rzecz z pewnością warta uwagi. Nawet jeśli nieidealna.
Tytułowy Hotel na skraju lasu wita nas w deszczową noc, taką noc, która aż się prosi o coś niespodziewanego. Na przykład potencjalnego gościa, który pojawia się rzadziej, niż nazwa hotel mogłoby sugerować. W drewnianym budynku tuż przy pierwszych leśnych drzewach mieszka raczej stała, zgrana ekipa w tym właściciel i jego wnuczka. Już od pierwszych kadrów czuć, że to klimat będzie głównym motorem napędowym opowieści. Dziwne zwyczaje, nieokreślone położenie miejsca akcji, bardzo oszczędne światotwórstwo. To wszystko połączone z chropowatymi, miejscami celowo ledwo czytelnymi rysunkami sprawia, że nawet kolacja przy ogniu z kominka wydaje się niebezpiecznym przeżyciem na granicy jawy i snu. A przecież na posiłkach świat się nie kończy i bardzo szybko bohaterowie natrafią na wydarzenia, które wyrwą ich z codzienności.
Bardzo szybko Hotel skojarzył mi się z… Osadą M. Night Shyamalana, zwłaszcza z jej początkiem. Ponieważ tam też prezentowana dziwność, była z początku zaskakująca jedynie dla odbiorcy, a i setting całkiem podobny. Zamknięte w świecie przedstawionym postacie traktowały “obcoś”, jako coś oczywistego. Dopiero zmiana realiów obcym elementem sprawił, że mieszkańcy osady/hotelu zaczęli wiedzieć, że coś jest nie tak. A coś jest nie tak. W lasach giną ludzie, pojawiają się nieznane w tym rejonie gatunki roślin, a przejezdnych jest więcej niż zwykle. To wszystko wpływa na życie mieszkańców hotelu i wysyła ich w nieoczekiwane miejsca.
O ile w budowaniu klimatu Magdalena i Michał są naprawdę świetni, tak więcej problemów dostrzegam w scenariuszu. Muszę zwrócić uwagę, że Hotel na skraju lasu to dopiero pierwszy tom serii. I ten fakt bardzo rzutuję na odbiór komiksu. Wiele rzeczy, które teraz mogą wydawać się zbędne, mogą (ale nie muszą) później stać się częścią większej układanki. Niestety na ten moment wiele jest takich elementów. Oczywiście mnóstwo dialogów i całych scen służy głównie tworzeniu atmosfery, ale mam wrażenie, że ten czas dało się wykorzystać efektywniej. Tempo opowieści jest bardzo nieśpieszne, ale niestety nie korzysta się z tego czasu, by powiedzieć coś więcej o świecie przedstawionym i bohaterach. Dodatkowo autorzy mają tendencję do tworzenia długich “epizodów”, które opowiadają coś same z siebie jednocześnie jest w nich bardzo mała dawka istotnych dla fabuły wydarzeń. To zabieg, który kojarzy mi się z serialami i to takimi, których format niespecjalnie lubię. Jednak kolejny raz zaznaczę — może w następnych tomach to wszystko się zepnie, ale na ten moment muszę ocenić to co widziałem.
To, czym Hotel na skraju lasu stoi to, oprócz klimatu, oczywiście rysunki. Charakterystyczne, chropowate kontury, ciemne kolory i rozedrgane kontury, od pierwszych kadrów budują atmosferę niepokoju. Nie wiem, czy niewyraźny kształt za oknem to drzewo, czy coś o niecnych zamiarach. Niesamowicie wyglądają wszelakie pomieszczenia, w których jest jakieś źródło światła — kominek czy świeczka. Są jednak pewne miejsca, gdzie w pogoni za stylem, gdzieś zgubiono czytelność. Czasami postaci zlewają się z tłami, trudno odczytać mimikę postaci i tak dalej. Nie jest to może notoryczne, ale zdecydowanie zdarza się częściej niż w charakterze wpadki. Mam też zastrzeżenia to sposób rysowania niektórych postaci. Najczęściej rzucało mi się to w oczy przy Maudiji i Julii — wydawało się, jakby ich sylwetki miały mniej szczegółów niż reszta i mocno wybijały się z reszty kompozycji. Wyglądały jak wklejone. Jeśli to zabieg celowy to raczej nie przypadł mi do gustu.
Nie mam za to żadnych zastrzeżeń do płynności obrazkowej narracji. Jest ona naturalna i spójna. Kadry ułożone są w różny sposób na panelach, ale autorzy trzymają się prostokątnych i kwadratowych kształtów, a także stosunkowo dużych przerw między nimi.
Pomimo że sobie ponarzekałem, to Hotel mi się podobał. To klimatyczna lektura, która dała mi sporo satysfakcji. Biorąc pod uwagę jak duży to projekt i fakt, iż to debiut to nie mogę się doczekać dalszych części. Rynek komiksowy nie jest łatwy, ostatnio mogliśmy przeczytać o tym dwa ważne posty od Joanny Karpowicz i Gosi Kulik, dlatego tym bardziej trzeba wspierać debiutantów i debiutantki. Kupujcie i czytajcie, bo to za ciekawa historia byśmy nigdy nie dowiedzieli, jak się kończy. Unka w Bromie pokazała, że można z dobrej części pierwszej zrobić wybitną część drugą. Wierzę, że to samo zrobią Magda i Michał.
Po lekturze pierwszego tomu "Sagi" wiedziałem, że komiksy zostaną ze mną na dłużej. Miałem rację i do dzisiaj są one największą częścią mojego kulturalnego życia. Teraz staram się popularyzować tę piękną sztukę, by nie musieć się za każdym razem tłumaczyć, że tu wcale nie chodzi tylko o superbohaterów. W życiu mniej kulturalnym studiuje, bardzo dużo gadam i myślę o tym, jak się opisać, by nie brzmiało to pretensjonalnie.