Batman. Ego i inne opowieści – Gotham City w pocztówkach [RECENZJA]


Batman wyreżyserowany przez Matta Reevesa był chyba nie tylko najbardziej wyczekiwaną filmową premierą pierwszego kwartału, ale i tą najbardziej udaną patrząc zarówno na Rotten Tomatoes, jak i na Box Office. Ciepło przyjęta przez krytyków reinkarnacja spodobała mi się na tyle, że pierwszy raz poczułem głód komiksowych przygód z tym bohaterem. Egmont celnie przewidział tę sytuację i zaplanował premierę Batman Ego tak, bym mógł ten głód nasycić.
Nie robiący przesadnego wrażenia swoimi rozmiarami tom to precyzując – Batman. Ego i inne opowieści. Dla wyjadaczy w temacie komiksów z nietoperzem dopisek może być bardzo istotny. Ego to tytuł bardzo lubiany i ceniony, ale przy tym zwyczajnie krótki, ponieważ zajmujący jedynie sześćdziesiąt kilka stron. Wypuszczenie go jako samodzielnej publikacji i to w linii słynącej raczej z obszerniejszych dzieł, jaką jest DC Deluxe mogłoby zatem być zaskakujące. W praktyce jednak dostajemy dużo więcej i ten prawie trzystustronicowy tom zbiera w sumie 8 krótszych i dłuższych historyjek ze świata Batmana, w których maczał palce nieodżałowany Darwyn Cooke.
Nieodżałowany, ponieważ zabrany w wieku ledwo 53 lat przez raka, Cooke to postać, której DC dużo zawdzięcza. Jego praca przy wielu hitowych animacjach marki i niepodrabialny “kreskówkowy” styl graficzny jego komiksów dodały sporo życia wielu klasycznym postaciom. Podczas gdy wielu twórców musiało odłożyć swój styl na dalszy plan, by wpasować się w narzucone przez wydawnictwo standardy, autor Nowej Granicy wyrobił sobie taką markę, że nikt nie śmiał czegokolwiek zmieniać. To i wiele więcej dowiecie się z bardzo interesującego wstępniaka autorstwa Amandy Conner uznanej rysowniczki i scenarzystki pracującej z DC.
Jeśli zaś chodzi zawarte w tomie historie to w oczy rzucają się przede wszystkim trzy – Ego, Zjazd policjantów (czyli crossover Batmana i Spirita) i Wielki Skok Seliny. Nie warto jednak pomijać reszty, ponieważ wszystkie zaprezentowane tu historie są przynajmniej niezłe, a większość jest zwyczajnie bardzo dobra. Warto jednak pokrótce przedstawić te większe historie.


Ego to klasyczna już historia, w której Bruce Wayne musi stoczyć wewnętrzną walkę ze swoją mroczną częścią osobowości. Teoretycznie są to motywy dobrze znane nawet niedzielnym fanom gacka, ale psychodeliczne, krzykliwe ilustracje i niegłupia konkluzja sprawia, że czyta się to bardzo dobrze. Niedługi metraż sprzyja utrzymaniu uwagi, a nasycone symbolika wizję, z którymi musi zmierzyć się Bruce, robią wrażenie, nawet gdy wyjdziemy z rejonów trykociarzy.
Wielki Skok Seliny to klasyczny motyw heist movie przepisany na komiksowe medium z ukochaną bohaterką Cooka w roli głównej. Jest Catwomen próbująca się odkuć, jest łup do zdobycia, plan do zrealizowania i kilka charakternych postaci. To ten rodzaj historii, gdzie często męczące, liczące kilka dekad, dziedzictwo postaci wykorzystane jest głównie, jako podkładka umożliwiająca przejście od razu do rzeczy bez konieczności tłumaczenia reguł świata przedstawionego. W efekcie dzieje się dużo, ale nie czujemy się przyłączeni, ponieważ ewentualne ekspozycje ogranicza się do wydarzeń konkretnie związanych z tą lub najbliższą sceną. Muszę przyznać, że zwłaszcza przy tej historii bawiłem się bardzo dobrze. To dobrze napisany, świetnie narysowany lekki kryminał, który dodatkowo bierze z zaskoczenia nieoczekiwania mocnym zakończeniem.


Zjazd Policjantów to jak wyżej wspomniałem crossover Batmana i Spirita (klasycznego zamaskowanego mściciela wykreowanego przez Willa Eisnera) i jednocześnie krótka historia, w której klasyczni batmanowi złoczyńcy szykują sprytny plan, by wyeliminować dwóch wyjątkowo kłopotliwych policjantów. Intryga jest niestety raczej typowa, a dwójki wielkich detektywów swoich czasów tak naprawdę nie ma tutaj za wiele. Wszystko jednak wynagradzają świetne rysunki J. Bona i kolory Dave’a Stewarta. Nawet przy tak mocnej konkurencji ta dwójka nie ma się czego wstydzić.
Jak całość Batman. Ego i inne opowieści to bardzo udany zbiór. Bardzo równy, świetnie narysowany i wzbogacony o masę dodatków. Dla fanów gacka, którzy jeszcze zebranych tutaj historii nie mają to z pewnością pozycja obowiązkowa. Dla naturszczyków takich, jak ja to zaś okazja, by liznąć trochę Gotham City dzięki komiksom, które bronią się niezależenie od kategorii, w których byśmy je oceniali. Przy okazji to również dzieło artysty, który przez lata robił, to co lubił i tą jego miłość widać na każdej stronie, a już zwłaszczam gdy pojawia się na niej Catwomen.