KomiksKultura

“Judasz”, czyli piękna udręka [RECENZJA]

Michał Skrzyński
Judasz recenzja kultura gniewu
Okładka komiksu fot. Kultura Gniewu

Judasz to archetypiczna figura zdrajcy, uosobienie chciwości, małostkowości, a dla wielu również głupoty. Nie jest to ktoś, z kim chcemy się utożsamiać, nie interesują nas raczej jego tłumaczenia.  Jeff Loveness daje nam jednak tę szansę i zaprasza na spotkanie sam na sam z Judaszem Iskariotą.

Judasz to komiks wymykający się wielu schematom, do których zostaliśmy przyzwyczajeni. Ta składająca się z 4 zeszytów miniseria, zabiera nas tam, gdzie kończy się biblijna historia największego zdrajcy ludzkości. Razem z Judaszem, chwilę po jego samobójczej śmierci, schodzimy do piekła, by poznać realia wiecznego potępienia, na które zgodził się za 30 srebrników. Iskariotę czeka zasłużona kara, ponieważ wydał Syna Bożego Wysokiej Radzie czym… umożliwił zbawienie ludzkości?

Jak powstał Judasz?

Znany między innymi z Ricka i Mortiego scenarzysta Judasza Jeff Loveness we wstępie przyznaje, że pomysł na tę historię zamykał, a nie otwierał jego listę potencjalnych projektów. Komiks polemizujący z Ewangelią, utrzymany w mrocznym tonie, a do tego doprawiony estetyką rodem z fantasy, nie brzmi jak coś, na co rzucą się wydawcy pragnący bezpiecznej inwestycji. Jak się okazuje, ktoś jednak uwierzył w wizje Jeffa. Dzisiaj śmiało mogę powiedzieć – na szczęście!

Boom! Studio to amerykański wydawca, który może być polskiemu, zwłaszcza początkującemu, czytelnikowi nieznany, jednak na rodzimym rynku działa całkiem prężnie. W przeciwieństwie do DC, czy Marvela, Boom! nie skupia się na budowaniu uniwersum, a na wydawaniu wielu autorskich tytułów, tak by zapełnić jak najwięcej nisz. I tak, obok pozycji dla młodszych czytelników czy kilku tytułów licencjonowanych, w swoim katalogu znaleźli również miejsce dla Judasza. Loveness miał już wydawcę, więc trzeba było wybrać rysownika. Postawił na naszego rodaka – Jakuba Rebelkę. Gdy popatrzycie na kilka prezentowanych w tym tekście kadrów, pewnie się ze mną zgodzicie, że prawdopodobnie nie pożałował swojego wyboru.

Piękna udręka

Styl Rebelki i pewność, z jaką zabrał się do nadania scenariuszowi życia widać już po samej okładce. Wyraziste kolory, proste, gwałtownie odcinające się kontury i klimat tej ilustracji kupiły mnie od pierwszych zapowiedzi. W środku jest tylko lepiej! Judasz w swojej czarnej aureoli i naszyjniku ze srebrników przemierza piekielne pustkowia, entropie przeznaczoną dla ludzi i istot niegodnych nawet miejsca w historii. Puste, pełne cierpienia i niechęci krainy pochłaniają od pierwszych bladoniebieskich kadrów. 

Judasz komiks Kultura gniewu

Kadry z Judasza / fot. materiały prasowe

Przeczytaj również:  Satyajit Ray – jak czytać kino bengalskiego mistrza [ZESTAWIENIE]

Szalenie istotne w Judaszu są  projekty postaci. Wszystkie biblijne figury posiadają znane z ikonografii znaki szczególne, dzięki czemu ani przez moment nie mamy wątpliwości, na kogo właśnie patrzymy. Przy czym Rebelce udało się przedstawić je w tak inny od sakralnego sposób, że cały czas czujemy pewien niepokój. Nic nie jest już oczywiste. Wszyscy wyglądają na umęczonych i zagubionych. Boskość nie istnieje, a zło nie jest po prostu brzydkie czy obrzydliwe. Rysunki są momentami bardzo geometryczne, Rebelka celowo upraszcza perspektywę, postaci odcinają się od rozmazanych teł, a kolory potrafią gwałtownie zmieniać się z kadru na kadr. Monumentalne, posągowe postacie sprawiają, że możemy wręcz namacalnie poczuć wagę i znacznie tej historii, ponieważ to właśnie bohaterowie i ich z góry narzucona przez historię rola są najważniejsi.

Pytania i wątpliwości

Czy Judasz jest tak naprawdę zły, skoro dzięki niemu mogło dojść do nowego przymierza Boga z ludźmi? Skoro Bóg jest wszechmogący i wszechwiedzący, dlaczego przyjął Judasza jako swojego ucznia? Jeśli chociaż raz w jakimś momencie Waszego życia zastanawialiście się nad biblijnymi losami Jezusa, pewnie zadawaliście sobie lub komuś, podobne pytania.

Loveness “dopuszcza” do głosu samego zainteresowanego, ponieważ to właśnie z punktu widzenia Iskarioty prowadzona jest narracja całej opowieści. Scenarzysta zadaje pytania, w tym to najważniejsze, które zadają sobie wszyscy – od egzystencjalistów po internetowych kołczów – jaki wpływ mamy tak naprawdę na nasze życie? Judasz pyta o sens swojej roli w tej, jak się okazuje, spisanej od początku świata historii.

Scenariusz ma tutaj więcej niż jedną warstwę i oferuje sporo materiału do rozmyślań. Zaznaczam jednak wyraźnie: to nie jest rozprawka z teologii czy doktorat filozofii. Judasz robi bardzo duże wrażenie, może jednak nie wytrzymać konfrontacji z bardziej obytym w temacie czytelnikiem. Na szczęście jest tutaj też ta pierwsza, najbardziej oczywista warstwa, która nie zawodzi na żadnym poziomie. Dostajemy obłędnie narysowaną i pokolorowaną historię o odkupieniu… lub jego braku.

kadr z komiksu Judasz Kultura gniewu

Kadry z Judasza / fot. materiały prasowe

Często w dyskusji o Judaszu pojawia się wątek rzekomych zarzutów o jego antychrześcijański wydźwięk. Rzekomych, ponieważ nie udało mi się znaleźć samych zarzutów, a jedynie polemikę z nimi. Trudno jest mi jednak zgodzić się z potencjalnymi zarzutami. Oczywiście, dla kogoś, kto ortodoksyjnie traktuje któreś chrześcijańskie wyznanie komiks ten może być bluźnierczy. Natomiast ja, któremu zwykle z wiarą było nie po drodze, odnalazłem w Judaszu to, co zawsze pociągało mnie w chrześcijaństwie, gdy byłem dzieckiem; miłość i jej znaczenie w funkcjonowaniu ludzkiego i boskiego świata. To mądra i ważna historia nawet jeśli z jakiegoś powodu zostałaby obdarta z całego biblijnego rodowodu i oprawy. Choć należy przyznać, że to właśnie dzięki temu rodowodowi Judasz tak mocno rezonuje ze znanymi nam od zawsze obszarami świadomości kulturowej.

Jeśli miałbym coś Judaszowi zarzucić, to tyczyłoby się to kwestii, którą zasygnalizowałem wcześniej. Pytania, które stawia i odpowiedzi, których udziela Lovness, nie wykraczają raczej poza luźne przemyślenia wątpiącej w biblijną narrację jednostki. Bardzo podobne myśli chodziły mi po głowie już podczas obowiązkowych przygotowań do pierwszej komunii świętej. Nie traktuję tego zarazem jako wielką wadę, ponieważ dzięki trzymaniu całej historii i jej meta-treści na rozsądnym poziomie zawiłości, jest ona dostępna dla każdego, a autor nie stwarza sobie okazji na popełnienie poważnego błędu lub zbytniego spłycenia pewnych koncepcji. 

Polskie wydanie

Rodzime wydanie zaprezentowane nam przez Kulturę Gniewu również zasługuje na uznanie. Twarda oprawa, lakier wybiórczy i standardowy rozmiar sprawiają, że Judasz świetnie wygląda na półce. To, na co warto szczególnie zwrócić uwagę, to tłumaczenie Jacka Żuławnika. Świetnie oddał on podniosły nastrój opowieści i znalazł w niej złoty środek. Tym samym nie jesteśmy ani przez moment znudzeni czy rozbawieni nadmiernym skomplikowaniem prostego dialogu. Liczne cytaty biblijne są zaś podane za Biblią Tysiąclecia, czyli najpowszechniejszym przekładem w naszym kraju.

Przeczytaj również:  Północ – Południe. Trylogia Niemiecka Luchino Viscontiego [Timeless Film Festival Warsaw 2024]

Największa siła Judasz tkwi w tym, jak długo pozostaje on z czytelnikiem. Ta historia kiełkuje i skłania do rozmyśleń, nawet jeśli sama nie idzie w nich za daleko. Można na siłę, szukać dziury w całym pisząc, że chciałoby się więcej i te nieco ponad sto stron kończą się zdecydowanie za szybko, ale to drobnostki, które bledną w porównaniu z tym, jak te strony wyglądają. To również komiks, który może być świetnym punktem wyjścia dla czytelnika pragnącego zacząć lekturę bardziej niszowych pozycji. Obłędne rysunki i przystępna narracja tylko do tego zachęcają. Nawet jeśli nie przejmą was losy Judasza Iskarioty, nie odejdziecie od lektury niezadowoleni.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.