Advertisement
KomiksKultura

Lekcje Aktorstwa – ogrywając siebie [RECENZJA]

Michał Skrzyński
lekcje aktorstwa drnaso
Okładka polskiego wydania / fot. materiały prasowe

Nick Drnaso to jedno z najgorętszych nazwisk współczesnego komiksu. Debiutanckie Beverly, Sabrina, która jako pierwszy komiks dostała nominację do Bookera i w końcu Lekcje Aktorstwa. Wyczekiwane i zdecydowanie najbardziej ambitne dzieło Amerykanina już kilka miesięcy po premierze doczekało się zapowiedzi ekranizacji, i to nie byle jakiej, ponieważ reżyserowanej przez samego Ariego Astera.

Tytułowe lekcje aktorstwa prowadzi John Smith, charyzmatyczny, lekko zakręcony gość w średnim wieku. Zasady są proste – zajęcia są otwarte dla wszystkich chętnych, odbywają się co tydzień, pierwsze cztery lekcje za darmo. W ich trakcie w ramach różnych, opartych na improwizacji ćwiczeń, początkujący adepci sztuki aktorskiej nie tylko szlifują swoje umiejętności, ale również dowiadują się czegoś o sobie. Mają okazję zmierzyć się ze swoimi lękami, wątpliwościami i zadać pytania o swoją tożsamość. Tylko czy ten niekontrolowany, pozbawiony jasnych zasad i celu proces terapeutyczny powinien odbywać się w ramach popołudniowych lekcji aktorstwa?

lekcje aktorstwa komiks
Reklamy lekcji pojawiają się w miasteczku / fot. materiały prasowe

Ważniejsi od samego nauczyciela są oczywiście uczestnicy warsztatów, a ci są dosyć niezwykłą zbieraniną. Poznajemy: Thomasa, który pozuje na lekcjach malarstwa, Angel, która szuka swojego miejsca na świecie, Rosie i Dennisa, którzy duszą się w swoim małżeństwie, Rayanne samotnie wychowującą trzyletniego synka, babcię Glorię zajmującą się dorosłą wnuczką Beth, wycofanego Lou i skrytego Neila. Każde z nich przychodzi na zajęcia z innymi oczekiwaniami i innymi lękami siedzącymi gdzieś z tyłu głowy. Część z nich się kojarzy, wszak akcja dzieje się w niewielkim mieście pośrodku niczego, część widzi się pierwszy raz. Drnaso świetnie poradził sobie z tak szeroką obsadą, każda z postaci dostaje odpowiednio dużo czasu, by czytelnik czegoś się o niej dowiedział. Nie ma tutaj jakiejś specjalnej równości i o jednych dowiadujemy się więcej niż o drugich, ale ten brak równowagi ma cel. Na uwagę zasługuje zabieg polegający na prowadzeniu akcji na dwóch planach. Jeden z nich to zajęcia. W ich trakcie, podczas odgrywanych scenek postacie wychodzą często ze swojej naturalnej roli, stają się bardziej konfrontacyjne, otwarte. Jednocześnie to właśnie wtedy zdają się wchodzić z dialog ze swoimi emocjami i wątpliwościami, które towarzyszą im na co dzień. Drugi plan to właśnie wszystko poza lekcjami. Dzięki temu lepiej rozumiemy, to co uczestnicy przeżywają w trakcie improwizacji, skąd biorą się różne wątki, lęki i problemy. I przede wszystkim widzimy, jak zmienia się ich funkcjonowanie przez udział w zajęciach Johna.

Lekcje Aktorstwa wydają się bardzo logicznym rozwinięciem poprzednich komiksów Drnaso. Tutaj również kluczowe wydaje się myślenie o relacjach i życiu, jako o odgrywaniu roli. W Beverly najwięcej było odgrywania roli przed najbliższym otoczeniem – znajomymi, rodziną, czy lokalną społecznością. W Sabrinie nacisk położony był na odgrywanie roli w społeczeństwie. W najnowszym komiksie z kolei wszystko wydaje się być bliższej skóry, uczestnicy lekcji impro najwięcej myślą o odgrywaniu ról przed samymi sobą. Dużo jest w tym podejściu konfrontacji między tym, czego naprawdę chcemy, a tym czego czujemy, że powinniśmy chcieć. Czy chcemy, być dobrą matką, bo sprawi nam to satysfakcję, czy dlatego, że obowiązkiem wobec społeczeństwa jest wychować następne pokolenia? Zajmujemy się dorosłą, chorą wnuczką, bo ją kochamy, czy bo ktoś to musi zrobić? Musimy być mili i pomocni, bo tak jest nam dobrze, czy bo tak trzeba? Drnaso nie popada przy tym w tandetę z gatunku “people bad”, czy “żyjemy w społeczeństwie”. Wszystkie te rozważania i diagnozy są niejednoznaczne, prowokujące, podskórnie niekomfortowe. Czujemy razem z bohaterami, że bardzo trudno balansować na granicy tego, co jest okej, a co nie i że bardzo łatwo tę granicę przekroczyć. Pomaga w tym wszystkim duszna, niepokojąca atmosfera zajęć. Dziwaczność niektórych metod Johna i jego samego w połączeniu z tym, czym na co dzień żyją uczestnicy, sprawia że role trzeba odgrywać, zanim jeszcze zaczną się ćwiczenia.

lekcje aktorstwa recenzja
Jedno z improwizacyjnych ćwiczeń / fot. materiały prasowe

Te wywody działają, ponieważ autor nie rzuca nimi w czytelnika, a osadza je we wciągającym thrillerze. Łatwo zaangażować się w historie poszczególnych postaci. Poznajemy je z różnych stron i w różnych warunkach, więc dowiadujemy się o nich wiele, zaczyna nam na nich zależeć. To coś, co zawsze mi w komiksach Drnaso imponuje – mimo że pełne są społecznego komentarza, u podstaw są po prostu bardzo dobrze opowiedzianymi historiami o ludzkich, nawet jeśli lekko osobliwych, bohaterach. Bez tego narracyjnego zacięcia zostalibyśmy z pretensjonalnymi wydmuszkami, a tak dostajemy zajmujące, świetnie skrojone fabuły.

Warto wspomnieć też o tłumaczeniu. Podobnie jak Beverly, Lekcje Aktorstwa tłumaczył Krzysztof Cieślik, do którego ostatnio miałem pewne zastrzeżenia. Tym razem wydaje mi się, że jest lepiej. Dopatrzyłem się bardzo niewielu niezręczności, które w poprzednim przekładzie mocno dawały mi się we znaki. Między premierą tych komiksów w oryginale minęło 6 lat, więc sam Drnaso miał okazję poprawić swoje pisarstwo, co za tym idzie trudno mi ocenić, czy to tłumaczenie, czy tekst oryginalny stały się lepsze.

Podobnie jak w poprzednich komiksach autora, tak i tutaj rysunek służy właściwie wyłącznie opowiedzeniu historii, Drnaso nie sili się zwykle na żadne ozdobniki. To bardzo dobra, schludna robota pozwala wybrzmieć scenariuszowi. Mało tego, podczas czytania można odnieść wrażenie, że fabułą wręcz przepływa prosto do naszej świadomości i zupełnie nie czujemy potrzeby zatrzymywać się nad poszczególnymi kadrami, ponieważ wszystko trafia bezpośrednio tam, gdzie trzeba. Narracyjne rzemiosło najwyższej jakości.

Podsumowując Nick znowu dostarczył. Role, które odgrywają uczestnicy lekcji aktorstwa są przekonujące i pozwalają skonfrontować się z oczekiwaniami, jakie na co dzień spotykają nas w pracy, w szkole, czy w domu. Relacje, związki, kurtuazje – to wszystko nas otacza i zależnie od naszych oczekiwań, charakteru i psycho-chemii mózgu daje nam albo spokój, albo drapiącą drugą skórę, którą musimy zakładać dla innych. A gdy w takiej skórze chodzimy zbyt często, pojawia się ryzyko, że przestaniemy ją zdejmować, nawet gdy jesteśmy sami ze sobą.

Komiks wydała Kultura Gniewu, a przetłumaczył Krzysztof Cieślik.

Korektę wykonał Łukasz Al-Darawsheh.

Egzemplarz komiksu został dostarczony przez wydawcę. Wydawca nie miał żadnego wpływu na treść recenzji.

 

+ pozostałe teksty

Po lekturze pierwszego tomu "Sagi" wiedziałem, że komiksy zostaną ze mną na dłużej. Miałem rację i do dzisiaj są one największą częścią mojego kulturalnego życia. Teraz staram się popularyzować tę piękną sztukę, by nie musieć się za każdym razem tłumaczyć, że tu wcale nie chodzi tylko o superbohaterów. W życiu mniej kulturalnym studiuje, bardzo dużo gadam i myślę o tym, jak się opisać, by nie brzmiało to pretensjonalnie.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.