KomiksKultura

Blade Runner 2019 – tylko dla fanów? [RECENZJA]

Michał Skrzyński
blade runner 2019 recenzja
Okładka polskiego wydania. / fot. materiały prasowe

Kultura uwielbia uniwersa czy jakkolwiek inne sposoby na połączenie jednych produktów kultury z drugimi. Dawniej prawdziwą plagą były wszelakie growe adaptacje właściwie każdego głośniejszego filmu familijnego. Zjawisko to dało nam oczywiście dzieła tak wybitne jak growy Shrek 2, ale również setki gier, które niekoniecznie były lepsze od niesławnego E.T. the Extra-Terrestrial z 1982, którego prawie cały nakład zakopano gdzieś na pustyni. W temacie komiksów towarzyszących filmom mamy równie długą historię, już pierwsze Gwiezdne Wojny doczekały się obrazkowej adaptacji, która ukazała się jeszcze w 1977. Te komiksy można zresztą przeczytać po polsku dzięki kioskowej kolekcji SW, a danie główne dzisiejszej recenzji, czyli Blade Runner 2019 został wydany w październiku przez Egmont.

blade runner 2019 recenzja
Kolory robią tutaj dobrą robotę i dodaję przeciętnym rysunkom sporo uroku. / fot. materiały prasowe

W przeciwieństwie do Shreka, czy pierwszych starwarsowych komiksów Blade Runner nie jest adaptacją filmu z 1982. opartego na opowiadaniu Dicka, a zupełnie inną historią z tego świata. Tytuł komiksu może być z resztą mylący. Jedynie pierwsza z trzech zebranych w tym tomie miniserii dzieje się w roku 2019, wtedy gdy oryginalny film. Liczący prawie 350 stron tom zaprezentowany nam przez Egmont, pomimo że zbiera w sobie wcześniej wspomniane 3 mini serie, to jako całość jest to jedna spójna historia. Pierwsze skrzypce gra w niej najlepsza łowczyni androidów w branży — Ash, która zostaje zmuszona przyjąć nietypową sprawę polegającą na odnalezieniu córki i żony pewnego bogacza. Szybko okazuje się, że cała sprawa ma drugie dno, pojawia się (niespecjalnie wyszukana) intryga i grupa wspierająca replikantów w ucieczce od ich niewesołego losu. Pierwszy mini cykl kończy się dosyć wybuchowo i jego konsekwencje ciągną się przez dwa następne, przez co wracają zarówno znane postacie jak i wątki.

Przeczytaj również:  „Kaczki. Dwa lata na piaskach" – ciężkie słowa o trudnej przeszłości [RECENZJA]

Scenariusz, za który odpowiada Michael Green i Mike Johnson jest niestety bardzo przeciętny. Narracja prowadzona jest w dużej mierze za pomocą wewnętrznej narracji różnych postaci i to całkiem pasuje do koncepcji opowieści detektywistycznej w brudnym świecie… teraźniejszości? Niestety sama intryga, decyzje podejmowane przez postacie i dialogi nie wypadają specjalnie dobrze. Najgorzej działają chyba zwroty akcji, które konsekwentnie ograniczają się do sytuacji, w której jakaś postać z zaskoczenia strzela do kogoś do kogo nie powinna. To nie jest scenariusz okropny. Początek jest obiecujący, a rozciągnięcie historii w czasie akcji pozwala zobaczyć, jak zmieniają się znane już postacie i otaczający je świat, co działa całkiem nieźle. Jako całość wypada jednak średnio, ot taki komiksowy fastfood, który można przerzuć na dwa razy bez niestrawności.

blade runner 2019 recenzja
Zwłaszcza na początku klimat oryginalnego filmu jest zachowany. / fot. materiały prasowy

Niestety cieszenie się scenariuszem utrudnia tłumaczenie, pełne dziwnych decyzji, wyraźnie niewyłapanego kontekstu i pokracznych zdań. Myślałem, że tak mi się tylko wydaje i to kwestia scenariusza, ale komentarze w sieci utwierdziły mnie w przekonaniu, że istotnie jest z tłumaczeniem problem.

Problemu nie ma za to z ilustracjami. To przyzwoita robota, która bardzo dobrze odnajduje się w “przezroczystości” amerykańskiego mainstreamu. Można fakt faktem ponarzekać, że postaci są czasami trochę za bardzo klockowe i ich kończyny zdają się być ukrytymi pod ubraniami kłodami, ale przynajmniej są ładne kolory oraz korzystające z dobrodziejstwa uniwersum projekty lokacji, pojazdów i sprzętu.

Ostatecznie z pozycji osoby, która BR po prostu lubi, ale nie jest jego oddanym fanem, muszę przyznać, że Blade Runner 2019 to komiks nie najgorszy. Przyzwoicie narysowany, źle przetłumaczony, ale całkiem angażujący. Przeczytałem te ponad 300 stron na dwa razy i raczej mi się nie nudziło. Na rynku nie brakuje lepszych amerykańskich serii, ale często są już to dobrze znane hity lub pierwsze cienkie tomy, które mogą nie zaspokoić czytelniczego apetytu. Jeśli nie macie dużych oczekiwań, a BR lubicie, ale nie jest dla Was świętością, to możecie w ten tytuł zaopatrzyć.

Ocena

5 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.