“Płaszcz i szpony” – Ahoj przygodo! [RECENZJA]
Gdybym prowadził swego rodzaju komiksowy pamiętnik, to pierwszą połowę 2020 roku opisałbym pewnie jako czas, w którym na dobre zatopiłem się we francuskim komiksie. Na początku roku przez długie tygodnie przeżywałem Codzienną walkę Emmanuela Larceneta, w trudach lockdownu trzy popołudnia osłodziły mi trzy kolejne tomy LastMana wydawanego w Polsce przez Non Stop Comics, aż wreszcie zanurzyłem się w niezwykłych światach stworzonych przez Joanna Sfar w seriach takich jak ta o przygodach wampira Ferdynanda. Dlatego też na zapowiedź komiksu Alaina Ayrolesa i Jean-Luac Masbou zareagowałem, delikatnie mówiąc, z entuzjazmem.
Jak się okazało, mój entuzjazm był jak najbardziej zasadny! Płaszcz i szpony to prawdziwy szwedzki stół, jeśli chodzi o literackie motywy i konwencje. Już sam tytuł budzi oczywiste skojarzenia z historiami spod znaku płaszcza i szpady oraz powieści łotrzykowskiej. Dobre czasy nastały dla polskich fanów takich klimatów. Kilka miesięcy temu Egmont zaserwował nam cudowną Indyjską włóczęgę, a teraz możemy cieszyć się równie udaną propozycją od Timofa.
Mnóstwo tutaj żeglowania; są piraci, jest mapa prowadząca do skarbu, są też wątki fantastyczne. Dalej za mało? To dorzućmy do tego antropomorficzne zwierzęta – w roli głównych bohaterów, honorowe pojedynki, abordaże i romanse. Mamy tutaj wszystko, co najlepsze z iopowieści spod znaku płaszcza i szpady, a także wiele więcej! Dzieje się tu naprawdę dużo; w pierwszym integralu zbierającym 5 albumów materiału jest tyle, że wystarczyłoby na dwa sezony typowego serialu! A przecież na tym seria się nie kończy.
Fabuła kręci się wokół poszukiwań niezwykłej wyspy, na której podobno ukryto skarb. Tak przynajmniej wynika z mapy, którą zdobyli, oczywiście pakując się w kłopoty, nasi bohaterowie. Droga do skarbu okazuje się jednak skomplikowana oraz pełna mniejszych i większych przygód.
Centralną rolę w tym całym galimatiasie pełni wilk Don Lope i jego towarzysz, sekundant oraz bratnia dusza lis Don Armando, czyli nasi główni bohaterowie. Świetna chemia między tą dwójką rzuca się w oczy już po pierwszych stronach i cały czas jest stabilną, wdzięczną podstawą do opowiadania tych wszystkich niezwykłych przygód. Oba psowate mają swoje charaktery, temperamenty i motywacje, a ich pełne żartów i podniosłych haseł wymiany zdań są same z siebie świetną zabawą. Dialogów tu zresztą nie brakuje nawet w tych najbardziej dynamicznych momentach. Jeśli jesteście przyzwyczajeni do bardziej typowego amerykańskiego podejścia, według którego tekst w dynamicznych scenach jest często ograniczony do onomatopei, to możecie być delikatnie zdziwieni. A jednak po krótkiej chwili zaskoczenia popadniecie prawdopodobnie w zachwyt, ponieważ dialogi to tutaj prawdziwa literacka uczta.
Język, którym posługują się postacie jest mocno wystylizowany na realia historyczne. Dodatkowo, postacie często wzbogacają swoje wypowiedzi hiszpańskimi wtrąceniami, które dodają dialogom życia i charakterystycznej frazy. W tym miejscu pochwalić należy Wojciecha Birka, który kolejny raz potwierdził swoją klasę, tworząc niezwykle udany, a przy tym zapewne szalenie trudny w realizacji, przekład. Zachowanie oryginalnych wstawek z różnych języków – nie tylko hiszpańskiego – dodatkowo buduje klimat oraz ubarwia i tak już przebogaty język komiksu.
Czasami zdarza się, że świetnie napisany komiks trzeba ocenić jako przeciętny, ponieważ rysunki nie dotrzymują kroku scenariuszowi (lub odwrotnie). Na szczęście nie tutaj! To, co tworzy Jean-Luc Masbou na pięknych, klasycznie podzielonych panelach po prostu cieszy oczy. Projekty postaci przywodzą na myśl złote lata klasycznie animowanych filmów Disneya, a żywe i cały czas zmieniające się kolory nie pozwalają na monotonie.
Płaszcz i szpony czarują, a miłość i ogrom pracy jaki włożono w scenariusz i rysunki onieśmielają. Czy w scenach, gdzie obserwujemy cały tłum postaci w tle, muszą być one tak absurdalnie szczegółowe? Nie, ale w albumie podjęto się tego trudu i efekt końcowy zdecydowanie jest tego warty. Komiks Alaina Ayrolesa i Jean-Luac Masbou przez bogactwo treści, motywów i konwencji powinien przypaść do gustu każdemu, kto ceni ducha klasycznej przygody pełnej piratów, skarbów i bezczelnych, ale czarujących szermierzy. A po lekturze pozostaje nam cieszyć się, że czeka nas jeszcze jeden integral i dwa albumy, będące prequelami głównej historii. Kolejni mocni kandydaci do listy najciekawszych komiksów roku!
Ocena
Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:
Indyjska włóczęgę, Trzech muszkieterów, Zorro, Wyspę skarbów