Advertisement
KomiksKultura

Wszędzie biały – niebiała historia [RECENZJA]

Michał Skrzyński
wszędzie biały recenzja
Okładka polskiego wydania / fot. materiały prasowe

Edukacja to klucz do życia w społeczeństwie. Lata spędzone na nauce pozwalają nie tylko dobrze żyć pośród innych, ale dają również (lub przynajmniej powinny dawać) podstawy do kwestionowania zastanych w grupie zwyczajów. Krytyczne myślenie, umiejętność artykułowania postulatów i jasne wyrażanie potrzeb — to wszystko można w toku edukacji wypracować. Nie trudno się więc dziwić, że edukacja, zwłaszcza dobra, od zawsze wywołuje strach w ludziach mających złe zamiary. Jest tak dzisiaj w Polsce i było tak, gdy w 1832 w USA Prudence Crandall otworzyła drzwi swojej szkoły dla dziewcząt również dla dziewcząt kolorowych. Prawie 200 lat później losy tej szkoły możemy poznać, sięgając po Wszędzie biały.

W wydanym przez Timof Comics komiksem Wilfrida Lupano i Stéphane Ferta kluczowy jest kontekst historyczny. Akcja dzieje się prawie sto lat przed uzyskaniem praw wyborczych przez kobiety i trzydzieści lat przed zniesieniem w USA niewolnictwa, samo koncepcja szkół dla kobiet była raczej fanaberią, a szkoła dla dziewcząt innych niż białe była zupełnym skandalem i abstrakcją. Jednak Crandall dopięła swego i szkoła została otwarta, co było możliwe między innymi temu, że miało to miejsce w stanie, gdzie już wtedy Afroamerykanie byli wolni, chociaż pozbawieni oczywiście praw obywatelskich, a co za tym idzie, większe było grono dziewczyn, które mogły z takiej okazji skorzystać. Lupano w swoim scenariuszu przedstawia fakty, ale udało mu się przy tym zaprezentować zajmującą historię. Kluczowe są w niej postaci, których jest cała plejada. Jest oczywiście Prudence, są uczennice, są abolicjoniści-sprzymierzeńcy i uciekający się do największych okropieństw mieszkańcy okolicznej miejscowości. Każdy dostaje czas, a w ich losy można się zaangażować. Nie jest to historyczny “suchar”, gdzie komiks zostaje sprowadzony, do serii obrazków, które występuje jedynie, jako dodatek do morza tekstu. Akcja posuwa się do przodu dzięki dialogom, a nie opasłym narracyjnym ramkom, których nie ma w ogóle.

Przeczytaj również:  Żyć wiecznie. Oasis – „Definitely Maybe” [RETROSPEKTYWA]
Wszędzie biały recenzja
Wszystko zaczyna się od głodu wiedzy. / fot. materiały prasowe

Komiks obejmuje właściwie cały okres działalności szkoły i sprawnie ilustruje to, z jakim trudnościami musiała mierzyć się jej założycielka i uczennice. Nie do pominięcia jest oczywiście kwestia białych mieszkańców Canterbury, którzy nie mogli sobie wyobrazić, że osoby inne od nich będą mogły uzyskać wykształcenie, a co za tym idzie szansę na zmianę swojej  sytuacji wymyślonymi przez samych hegemonów metodami.

Wszędzie biały to bardzo sprawnie napisany komiks. Autor scenariusza nie rozwadnia znaczenia historycznych wydarzeń, ale celebruje je dodatkowo wyraźnie zaznaczonymi wątkami feministycznymi. Co ciekawe zahacza on o rejony “wiedźmo-matkonaturowe”, których rola w feministycznym dyskursie wywołuje ostatnio gorącą dyskusję. Kolejnym istotnym elementem są wspomnienia niewolnika Nata Turnera, który poprowadził krótki i krwawy bunt przeciwko białym panom i ich rodzinom. Wspomnienia te cytuje czarnoskóry chłopiec zwany Dzikim. W przeciwieństwie do uczących się dziewczyn twierdzi, że to nie szkoła jest drogą do wyzwolenia, a zupełne wyłamanie się ze schematów tworzonych przez białych Amerykanów.

Wszędzie biały recenzja
Jak wspominałem w tekście — przyroda w komiksie wygląda rewelacyjnie. / fot. materiały prasowe

Lupano z fascynującej historii zrobił zajmującą fabułę, a życie tchną w nią znany już ze Skóry z tysiąca bestii Stéphane Fert. Twórca jednego z najciekawszych tytułów zeszłego roku i tym razem dostarczył obłędne rysunki. Jednocześnie pokazał, że jest artystą trzymającym się unikalnego stylu, ale i elastycznym. We Wszędzie biały mniej jest abstrakcji i bardziej geometrycznych form, a więcej klasycznych kształtów i rozwiązań. Świetne są kolory utrzymane w ciekawym kluczu sprawiającym, że całość wygląda bardzo stylowo. Pięknie wyglądają drzewa, kwiaty i szerzej natura, która z racji położenia szkoły jest tutaj ważnym elementem scenografii. Przedstawienie postaci momentami kojarzyło mi się z natomiast “disnejowskim” stylem Cyrla Pedrosy, co jest sporym komplementem. Ich ekspresja i plastyczne pozowanie daje dużo temu, jak tę historię się odbiera i ogólne wrażenia są rewelacyjne.

Przeczytaj również:  „Beetlejuice Beetlejuice”, czyli oficjalnie witamy jesień [RECENZJA]

Tiomf dostarczył na nasz rynek kolejną perełkę. Wszędzie biały to komiks wartościowy, potrzebny, a przy tym angażujący. Komiksów historycznych, czy po prostu opartych na prawdziwych wydarzeniach nie brakuje, ale często brakuje twórcom lub twórczyniom warsztatu, by zrobić z takiego materiału, coś angażującego dla czytelnika. Lupano i Fertowi to się udało, a Wszędzie biały może trafić nie tylko do corowych komiksiarzy, ale również, dzięki swojej przystępności, do czytelników i czytelniczek rzadziej sięgających do tego medium. Bierzcie i czytajcie to wszyscy, zwłaszcza że prawdopodobnie Fert wyrasta nam na prawdziwą gwiazdę, a Wy będziecie mogli się pochwalić, że znacie go od pierwszych dużych projektów.

Całość dopełniona jest tekstem historycznym dotyczącym dalszych losów założycielki szkoły i ich uczennic.

Ocena

8 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.