Komiks

“Załoga Promienia” – kosmos czułości [RECENZJA]

Michał Skrzyński
załoga promienia recenzja
Okładka polskiego wydania / fot. materiały prasowe

Łatwo pisze się i opowiada o tytułach słabych lub przeciętnych. Te pierwsze z łatwością punktujemy, a recenzja staje się często roastem, podczas którego nie trzeba się ograniczać, a ewentualne pozytywne cechy są wspominane bardziej z grzeczności, czy chęci zachowania przynajmniej drobnej dozy profesjonalizmu. Jeszcze łatwiej jest, gdy książka, komiks, czy film jest przeciętny. Zaczyna się wypowiedź od jakiegoś kontekstu lub zaskakującego skojarzenia, krótko omawia fabułę, by w końcu wymienić lepsze i gorsze strony dziełka lub dzieła. Najtrudniej jest z tytułami wybitnymi, zwłaszcza takimi, które z miejsce potrafią wywołać emocjonalne zaangażowanie, bo od czego zacząć? Wszystko jest ważne, zajmujące i wyjątkowe. Załoga Promienia właśnie taka jest – ważna, zajmująca i wyjątkowa pomimo swojej ogromnej skromności.

Wyobraźcie sobie kosmos, jako tło jakiejś historii. Pewnie macie w głowie, podróże między gwiezdne, silniki antygrawitacyjne i obcych, których losy krzyżują się z ludźmi. Kosmos Tillie Walden jest inny. Nieznany i nie zawsze bezpieczny; wypełniony dryfującymi po nim budynkami. Szkołami, szpitalami i domkami. Nie potrzeba sztucznych atmosfer, oczyszczania powietrza, czy technicznej nomenklatury do opisania zastanej rzeczywistości. Kosmos jest, jaki jest, a gdy chcemy poruszać się trochę szybciej, niż spokojnie po nim dryfując, to możemy wsiąść w jedną z kosmicznych ryb pełniących role statków i dostać się tam, gdzie tylko nam się zamarzy. Świat wykreowany przez Walden w żadnym momencie nie sili się na realizm, a zamiast tego idzie w pełną baśniowość i umowność, co w tej konkretnej historii jest świetną decyzją.

załoga promienia recenzja
Kosmos w Załodze…. jest piękny i spokojny / fot. materiały prasowe

W tym kolorowym kosmosie poznajemy Mię, która właśnie dołącza do tytułowej załogi “Promienia” zajmującej się odzyskiwaniem i renowacją utraconych, dryfujących po komosie budynków. W skład załogi wchodzi Char – kapitanka, Alma – jej zastępczyni, All – któru jest techinku, zajmującu się doprowadzaniem porzuconych obiektów do stanu używalności. Ekipę dopełnia Jules wybuchowa i rozgadana osoba odpowiedzialna za to wszystko, co akurat Alana jej zleci. Mia do załogi trafia właściwie od razu po szkole, którą ukończyła raczej z miernymi ocenami. Z czego one wynikły będziemy mieli okazji dowiedzieć się z “pierwszej ręki”, ponieważ historia bardzo szybko rozbija się na dwa plany czasowe.

Przeczytaj również:  „Fallout”, czyli fabuła nigdy się nie zmienia [RECENZJA]

Ten drugi, rozgrywanych 5 lat wcześniej, pozwala nam poznać młodszą Mię, która przez lekkoduszność i bezczelność nie zawsze potrafi dostosować się do szkolnej rzeczywistości. To porównanie starszej i młodszej bohaterki świetnie działa, a sama autorka umiejętnie zestawia ze sobą sceny tak, by uwypuklić zarówno to, co się w Mii zmieniło, jak i to, co dalej zostało w niej z dziewczynki. Jest to o tyle ważne, że właśnie podczas “obserwowanego” przez nas czasu Mia poznaje Grace, z którą szybko połączy ją coś więcej niż szkolna znajomość. Szkoda jednak dopowiadać cokolwiek więcej, ponieważ to, czym “Załoga Promienia” stoi to relacje między postaciami. Kłótnie, sprzeczki, wspólne granie w planszówki i próba pogodzenia pracy, jako zespół i życia, jako rodzina. Każda przedstawiona tutaj bohaterka i niebinarna osoba bohaterska ma odpowiednio dużo czasu i poświęconej uwagi, by czytelnik mógł znaleźć w dialogach znacznie więcej, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Tak powinno się pisać postacie – bez grama ekspozycji za to korzystając z całego zestawu narzędzi, które daje komiks.

 

załoga promienia recenzja
Wspólne plasznówki mogą zbliżyć, albo… wręcz przeciwnie / fot. materiały prasowe

W sztuce rzadko zwracam uwagę na postacie, częściej skupiam się na prezentowanych wydarzeniach, ich kontekście, czy możliwych interpretacjach. Dlatego, pomimo że Załoga Promienia, krótkie nie jest, to nie mogę się pogodzić z tym, że mimo wszystko się kończy, ponieważ ogromnie przywiązałem się do wszystkich postaci. Często jeszcze w trakcie czytania zapominam ich imion i poznaje je jedynie po wglądzie, a tutaj nazwałem całą załogę bez konieczności otwierania komiksu. Ta historia żyje i trudno uwierzyć, że znika, gdy odkłada się ją na półkę. Nie udałoby się to oczywiście bez tłumaczenia Marcelego Szpaka, który kolejny raz pokazał swój kunszt i tworząc przekład przezroczysty, naturalny i co chyba jest jakimś znakiem rozpoznawczym Szpaka – doprawiony pięknymi i soczystymi wulgaryzmami.

Walden pięknie opowiada, ale i pięknie rysuje. Jej lekko cartoonowy, wyraźnie czerpiący z mangi styl porywa od pierwszych stron i trudno sobie wyobrazić by ten komiks wyglądał inaczej. Świetna jest również ograniczona paleta jednolitych kolorów, która tylko potęguje poczucie oderwania się od rzeczywistości wywołane niezwykłą wizją kosmosu. Autorka poświęca dużo uwagi mimice, dzięki czemu emocje da się nie tylko wyczytać, ale i zobaczyć. Pomimo tego jest tu jednak drobny zgrzyt i czasami można odnieść wrażenie, że poszczególne kadry są za małe, lub za małą ich część zajmują twarze postaci, przez co sporadycznie trudno dostrzec drobne niuanse na nich wypisane.

Przeczytaj również:  Północ – Południe. Trylogia Niemiecka Luchino Viscontiego [Timeless Film Festival Warsaw 2024]

Pomimo że jest dopiero styczeń, to nie wyobrażam sobie, że Załoga Promienia mogłaby się nie znaleźć w moim końcoworocznym zestawieniu. Warto dla wspomnianej na wstępie dozy profesjonalizmu wspomnieć, że w pewnym momencie akcja przyśpiesza i bardzo się intensyfikuje, co niekoniecznie mi się podobało i trochę nie pasowało reszty, ale o tej drobnostce po chwili się zapomina. Skoro tak zapisała kronikarka Walden, to tak musiało być, prawda? Tillie Walden w historii, która tak naprawdę jest dosyć zachowawczą romansem-obyczajówką w niezwykłej scenerii zmieściła nomen omen kosmiczne pokłady czułości i empatii. Pozbawiony mężczyzn świat zdaje się świetnie działać, a takie przedstawienie świata i zostawienie tego bez żadnego wytłumaczenia, jest odświeżającym i wręcz zadziornym zabiegiem w rzeczywistości, w której dalej wiele mainstreamowej sztuki traktuje kobiece postacie jako tło i to również bez żadnego wytłumaczenia. O Załodze Promienia chce się pisać, ale trudno pozbyć się wrażenia, że dzieli się przy okazji czymś bardzo intymnym. Lekturę skończyłem już jakiś czas temu, ale Mia, Grace, Ell, Jules, Char i Alma dalej nie chcą wyjść mi z głowy i nie mogę przestać myśleć, o tym co dzieje się w tym świecie, gdy kończy się relacji kronikarki Walden. Ogromnie cieszę się, że Kultura Gniewu wydała ten komiksy, a Wam zazdroszczę, że lektura jeszcze przed Wami.

 

Załoga Promienia
Osoba autorska: Tillie Walden
Osoba tłumacząca: Marceli Szpak
Wydawca: Kultura Gniewu

Ocena

9 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.