Advertisement
KomiksKulturaPublicystykaZestawienia

12 pierwszych razów Batmana, czyli jak Bruce Wayne zakładał maskę nietoperza [ZESTAWIENIE]

Norbert Kaczała
Batman Nolan zestawienie
Batman, jeden z najważniejszych superbohaterów popkultury, w adaptacji Christophera Nolana, fot. Materiały prasowe

Już niebawem na ekranach kin całego świata, pojawi się kolejna adaptacja przygód “Batmana”. Który to już raz? Przecież dopiero co dostaliśmy nowego Nietoperza, którego grał Ben Affleck – ktoś mógłby powiedzieć. Wobec natłoku ciągłych rebootów, remake’ów i restartów całych uniwersów, nie dziwi fakt, że niektórzy odbiorcy mogą poczuć się zagubieni. W tym miejscu pojawiam się ja, z subiektywną listą rekomendacji, które mogą pomóc zrozumieć wszystkie te restarty i poukładać w głowie wersje alternatywne.

Oczywiście, nie będą to absolutnie wszystkie inkarnacje Batmana, które przez 80 lat pojawiły się na światowym rynku. Głównym kryterium wyboru była łatwość wkroczenia w świat przedstawiony, celem dalszej eksploracji. Dlatego dziś, przedstawię Wam kilka komiksów, które pomogą zrozumieć o co w ogóle chodzi z tym Mrocznym Rycerzem i jak w miarę szybko być na bieżąco. W części drugiej z kolei, dokonam encyklopedycznej syntezy każdej filmowej inkarnacji, celem ułatwienia wyboru, jakiemu Batmanowi powinno się poświęcić kilka godzin seansu.

1. Batman – Rok Pierwszy (Frank Miller)

W przeciwieństwie do ostatniego Syna Kryptonu, komiksowa historia Batmana nie była przepisywana zbyt często. Jeśli jednak jest komiks, który w wartościowy sposób uzupełnił znaną wszystkim genezę Mrocznego Rycerza, jest to Rok Pierwszy. Frank Miller w latach 80. był niemal komiksowym Midasem. Daredevil, nad którym ówcześnie pracował ustanowił podstawowe dziś elementy charakteru bohatera, jak i zamieszkiwanego przezeń świata.

Świetnie poruszając się po światach zasiedlonych przez wszelakie ludzkie plugastwo, mieszkające w ciemnych uliczkach splamionych krwią, nie powinno dziwić że to on opowiedział o targanym zbrodnią Gotham City. To miasto zepsute aż do szpiku kości, gdzie policja jest jeszcze mniej godna zaufania niż przeciętny kieszonkowiec, a jedyne co jeszcze trzyma je w jednym kawałku to niegdysiejsze inwestycje zmarłego lata temu Thomasa Wayne’a.

Ten smutny stan rzeczy próbują zmienić dwaj gentlemani – ten ze znaną twarzą to porucznik Jim Gordon, starający się być jedynym uczciwym gliniarzem, rozwiązującym jednocześnie wielką zagadkę współpracy potężnych mafiozów z wysoko postawionymi urzędnikami miasta. Symultanicznie w mieście zaczynają krążyć słuchy, że ponad dachami śmiga hybryda człowieka i nietoperza, która obrała sobie za cel wszelakich rzezimieszków. Miejska legenda miejską legendą, jednak kryminalny krajobraz Gotham zaczyna przechodzić stopniowe przemiany. Rok Pierwszy jest komiksem wręcz idealnym by zacząć z nim przygodę z Batmanem, bowiem sam Bruce Wayne właśnie tak zaczął. Śledzimy tutaj nieco nieporadne, ale przez to silnie osadzone w realistycznym świecie poczynania młodego herosa, który dopiero poznaje prawdziwe oblicze swojego rodzinnego miasta. Stereotypowy superbohaterski patos ustępuje miejsca intrydze kryminalnej przypominającej kino hard-boiled i klasykę powieści noir. Tutaj każdy cios boli, każda decyzja niesie za sobą konsekwencje, a każdy z bohaterów ma drugie oblicze. A to dopiero początek próby ratowania Gotham…

Batman Zestawienie Rok Pierwszy
Kadr z komiksu “Batman: Rok Pierwszy” Franka Millera (rys.David Mazzucchelli)

2. Powrót Mrocznego Rycerza (Frank Miller)

Co ironiczne, czasami najlepszymi miejscami by rozpocząć odkrywanie losów danej postaci, jest zacząć od końca. A gdy chodzi o brutalnie targanych przez życie herosów, bywa to wręcz wskazane. Idealnym tego przykładem jest kolejne dzieło Franka Millera – Powrót Mrocznego Rycerza. Gotham zatoczyło koło. Lata walki o jego praworządną stronę spełzły na niczym, a obecny stan przypomina prequel do Mad Maxa. Co w takim razie można zrobić? Poddać się. Odpuścić sobie na kilkadziesiąt lat i przestać porywać się z motyką na słońce.

Oczywiście, snucie się po pustym mieszkaniu nie zapełniłoby całego opasłego tomu, dlatego gdy w mieście władzę na ulicach obejmuje gang zwany Mutantami, Bruce ponownie wdziewa zbroję. Oczywiście zarówno bandziory, jak i rząd przy wsparciu policji, a nawet Superman (będący obecnie niemałą szychą) próbują udowodnić staruszkowi, że to nie jest jego czas i miejsce. Jednak idąc za dewizą Hemp Gru, twardą banią i zaciśniętymi pięściami Bruce Wayne pokazuje gówniarstwu jak to się robi. „Powrót Mrocznego Rycerza” to historia dość specyficzna, bowiem nawet czerpiąc z historii postaci, nie wymaga absolutnie żadnych wcześniejszych lektur. Przez niecodzienne okoliczności świata przedstawionego można traktować ją jako historię alternatywną, dziejącą się poza główną narracją i linią czasu uniwersum DC Comics. Tym bardziej biorąc pod uwagę to co później zrobił z nią sam autor… Jednakże, uznając ją za coś na kształt legendy czy mitu heroicznego, można spokojnie zignorować całą hekatombę powiązań i odniesień, które mogą odstraszać nowego czytelnika.

Kard z “Powrotu Mrocznego Rycerza” (rys. Frank Miller)

3. New 52 (Scott Snyder)

Jeśli z kolei chodzi o wspomniane wyżej powiązania całego uniwersum, czasem bywa ono niestety wydarzeniem kluczowym. Jednakże zanim odstraszę Was od świetnej serii Scotta Snydera i Grega Capullo, pozwólcie, że wyjaśnię co nieco. Kilka lat temu włodarze DC Comics podjęli ważną decyzję. Całe Multiwersum zmierzało do nieuniknionej implozji spowodowanej wydarzeniami z komiksu Flashpoint. Celem ułatwienia odbiorcom rozeznanie się w nowym świecie, wydawnictwo postanowiło skasować wszystkie wydawane ówcześnie serie, rozpoczynając publikację 52 premierowych, opatrzonych nową numeracją. Jedną z nich oczywiście była nowa inkarnacja Batmana, pisana przez Scotta Snydera i ilustrowana przez Grega Capullo.

Okazała się ona tworem niemal idealnym dla osób dopiero rozpoczynających swoją przygodę z komiksowymi historiami o Człowieku Nietoperzu. Nie był to bowiem reboot całkowity, gdzie historię trzeba było tworzyć od podstaw. W nowej linii czasowej część najważniejszych, minionych wydarzeń wciąż jest zawartych w status quo, by zostać przywołanymi jako wspomnienie, lub sugestia dla czytelnika na następną lekturę. Innymi słowy, dostajecie wszystko co najlepsze w postaci, nie musząc przebijać się przez całe woluminy starszych komiksów. Snyder jest scenarzystą niezwykle interesującym i nawet pomimo pojedynczych wpadek, prezentuje naprawdę ciekawe podejście do postaci. Wprowadza autorskie elementy z niemałym wyczuciem (Trybunał Sów, Śmierć w Rodzinie…), przez co idealnie wpasowują się w znaną „doświadczonym” czytelnikom mitologię.

Okładka 3 tomu “Batmana” pt. “Death Of the Family” (rys. Greg Capullo)

4. Rebirth (Tom King)

Oczywiście DC Comics nie byłoby sobą, gdyby co kilka lat nie postanowiło wstrząsnąć całym swoim fikcyjnym światem. Gdy okazało się że New 52 nie jest tak uniwersalnie chwalone jak można było zakładać, postanowiono zrobić krok do tyłu… by zrobić kolejny krok do przodu. Powrócono do oryginalnej numeracji zeszytów, a podpięcie do komiksowego uniwersum pewnego klasyku Alana Moore’a z jego niebieskim herosem wywołało – zgadliście – kolejną aberrację. Tym sposobem w dość pogmatwany sposób połączono ze sobą światy sprzed Nowej 52, samego restartu i kilku nadchodzących serii, tworząc kolektyw nazwany Rebirth.

Do tchnięcia nowego życia w Batmana został wyznaczony Tom King – człowiek, który miał już okazje redefiniować zapomnianych bohaterów zarówno z DC jak i Marvel Comics, tworząc prawdziwe arcydzieła (przeczytajcie Mr. Miracle, proszę!) Z Batmanem niestety bywa… różnie. Nie pamiętam bowiem serii, która tak długo musiała się rozkręcać. Podczas gdy pierwszy tom był wdzięcznym czytadłem na raz, tak drugi i trzeci były skrajnie wręcz męczące. Warto jednak dać tej serii szansę choćby dla świetnej Wojny żartów z zagadkami, czy ważnego z perspektywy całej historii Mrocznego Rycerza… ślubu. Przy odpowiedniej dawce cierpliwości Tom King okaże się wyjątkowo dobrym partnerem do współpracy.

Przeczytaj również:  Kino od KUCHNI | Zestawienie | Festiwal Kamera Akcja 2024
Fragment okładki pierwszego zeszystu serii “Batman/Catwoman” Toma Kinga (rys. Clay Mann)

5. Ziemia Jeden (Geoff Johns)

Gdybyście jednak byli „purystami” podejścia do Batmana i wszelakie supermoce, walki z kosmitami i podróże w czasie nie pasowały do waszej wizji Mrocznego Rycerza, jest jeden komiks, który idealnie dopieści wasze gusta. Ziemia Jeden, pisana przez Geoffa Johnsa (twórcy najwybitniejszych komiksów o Zielonych Latarniach) to kolejna zamknięta całość, będąca „soft rebootem” opowieści o Batmanie. Pozwala ona jednak sobie na kilka modyfikacji, zbliżających komiksową historię do świata realnego, bliższego czytelnikowi. Batman o wiele gorzej zniesie pierwsze miesiące swoich działań, a jego aktywnym nauczycielem zostanie… Alfred, któremu w tej inkarnacji bliżej do bodyguarda niż dystyngowanego lokaja. Znajdziemy tutaj kilku klasycznych złoczyńców, piastujących jednak nieco inne stanowiska niż zazwyczaj. Sieć wzajemnych relacji, w którą raz za razem wpada nasz heros oplatać go będzie coraz ciaśniej, a Gotham okaże się jeszcze straszniejsze niż wcześniej. I choć to tylko domysł, odnoszę wrażenie, że Matt Reeves regularnie zaglądał do Earth One planując intrygę w swoim najnowszym filmie. Jeśli chcecie wraz z Batmanem zejść na ziemię, proponuję zejść na „Ziemię Jeden”. I przepraszam za ten żart.

Kadr z “Batman: Ziemia Jeden” (rys. Gary Frank)

6. Batman: Zagłada Gotham (Mike Mignola)

Gdybyście jednak byli fanami wszelakich dziwnych wariacji na temat znanych postaci, im bardziej kuriozalnych tym lepiej, mam jeszcze jednego asa w rękawie. Mamy początek XX wieku. Z 20-letniej banicji powraca młody badacz – Bruce Wayne, który po ekspedycji ratunkowej na Antarktydzie trafia do rodzinnego miasta Gotham. Tam jednak, pod jego nieobecność zdążyło rozwinąć się tajne stowarzyszenie, chcące przywołać na Ziemię prastarych bogów. Jeśli czujecie teraz swąd frutti di mare wiejący od strony Providence, to nos Was nie mli. Zagłada Gotham bowiem jest historią silnie inspirowaną prozą i światem wykreowanym przez H.P. Lovecrafta. A w czyim umyśle zrodziło się to kuriozum? Szalonego geniusza Mike’a Mignoli oczywiście, którego każdy szanujący się czytelnik zna jako twórcę Hellboya. Przy współpracy z Richardem Pacem i Troyem Nixeyem stworzyli rewelacyjną historię, mogącą spokojnie stawać w szranki z wspomnianą wyżej serią o synu samego Szatana. Mnogość inspiracji i nawiązań, kreatywne zmienianie profesji i statusu konkretnych bohaterów, czy choćby sięganie do demonologicznego aspektu świat DC Comics sprawiają, że „Doom that came to Gotham” jest jednym z najciekawszych tzw. Elseworldów (niekanonicznych, historii alternatywnych) w historii wydawnictwa.

Kadr z 3 zeszytu “Zagłady Gotham” (rys. Troy Nixey)

 

Przejdźmy teraz do wersji filmowych, bo choć zapewne każdy z nas ma w pamięci skojarzenia z którąkolwiek inkarnacją Człowieka Nietoperza, warto zastanowić się gdzie i od czego zacząć, by odpowiednio spojrzeć na postać. A spojrzenie to diametralnie zmieniało się właściwie z każdym kolejnym filmem.

7. Batman 1943 (Lambert Hillyer)

Początki egzystencji Batmana na srebrnym ekranie niestety nie były zbyt udane. Pierwszy występ w serialu kinowym Bruce Wayne zaliczył w ramach produkcji z 1943 roku, gdzie komiksowy pierwowzór potraktowano niezwykle umownie. Poza swoim nietoperzym alter ego, Batman (grany przez Lewisa Wilsona) ma ze swoim odpowiednikiem niewiele wspólnego. Tutaj nasz heros jest tajnym agentem na usługach rządu Stanów Zjednoczonych, stającym naprzeciw… Japończyków. Pamiętajmy, że lata emisji przypadły niedługo po ataku wojsk Japonii na Pearl Harbor, a celem wielu dzieł audiowizualnych, było wtedy odpowiednio nastroić publikę. I to właśnie jako serial stricte propagandowy powinien być rozpatrywany. Pełen był on pulpowego patosu, obraźliwych wręcz przedstawień mniejszości, a sama realizacja nie wykraczała ponad przeciętność.

Jedynym godnym wspomnienia detalem, jest tutaj kreacja Alfreda, który pod kątem ubioru i fizjonomii znacząco wpłynął na późniejsze występy najlepszego lokaja zarówno w komiksie, jak i dalszych adaptacjach. Dobra robota! Kilka lat później, po zakończeniu II Wojny Światowej, serial doczekał się nieformalnej kontynuacji, ze zmienioną obsadą i tematyką. Ale potężnego japońskiego dygnitarza wymieniono tu na maga, kontrolującego samochody, zatem pozwólmy sobie na spuszczenie zasłony milczenia na lata 40-te.

Kadr z serialu “Batman” (1943 r.)

8. Batman 1966-68 (Leslie H. Martinson)

O wiele ciekawiej Batman radził sobie dwie dekady później. Wtedy bowiem do życia powołany został serial, który na długie lata został w pamięci widzów na całym świecie. Ze wszystkich dobrych i złych powodów jednocześnie. Rok 1966, dzięki twórcom ze studia ABC, na świat sprowadzono kolejny serial o najlepszym detektywie świata. W rolę pogromcy zbrodni wcielił się młody aktor Adam West (którego jeden z producentów podpatrzył w roli szpiega w… reklamie kako Nesquik), zaś jego młodego protegowanego – Robina, zagrał Burt Ward. Serial okazał się niemałym sukcesem, co przełożyło się na trzy sezony liczące łącznie 120 odcinków, emitowanych dwa razy w tygodniu w latach 66-68.

Była to pełna kiczu i absurdu komedia akcji, czerpiąca pełnymi garściami ze świata Batmana, któremu jeszcze długo będzie do miana Mrocznego Rycerza. Choć powagi, z jaką nasi herosi wkraczali do akcji nie powstydziłby się nawet Batman z Mroczny Rycerz powstaje. Co ciekawe, dzięki roli Bruce’a Wayne’a Adam West był w pewnym momencie rozważany jako nowy James Bond. Inspirowany klasykami pokroju The Men From U.N.C.L.E. czy Lone Ranger serial do dzisiaj ma swoich fanów (w tym mnie) i jeśli niestraszna Wam ogromna dawka stricte „komiksowej” pulpy, poświęćcie mu nieco czasu, z filmem Batman Zbawia Świat w komplecie. Człowiek Nietoperz nie był tak zabawny, aż do swojego animowanego powrotu, o którym kilka punktów dalej.

Batman Zbawia Świat
Kadr z filmu “Batman Zbawia Świat” (reż Leslie H. Martinson, 1966 r.)

9. Batman 1989 (Tim Burton)

Jak jednak śpiewał Bob Dylan, czasy się zmieniają. Z biegiem lat komiksy superbohaterskie zaczęły zyskiwać na poważnym i mrocznym tonie, co osiągnęło swoje apogeum właśnie w przypadku Batmana. Świetna robota takich twórców jak Neil Adams, czy Dennis O’Niel przemieniły nieco tandetnego mądralę w pelerynie w prawdziwego pogromcę przestępców. Wtedy właśnie krążący od jakiegoś czasu termin „Mroczny Rycerz” zyskał na sile, będąc wreszcie trafnym opisem mrocznego herosa.

Oczywiście postępująca dawka ciemności musiała znaleźć też swoje ujście w wersji kinowej, bowiem większość publiki wciąż miała w pamięci sprej na rekiny, czy kultowe już intro serialu z Westem. A szczęśliwie się złożyło, że mniej więcej wtedy kultowy już komiks z Batmanem autorstwa Alana Moore’a o tytule Zabójczy Żart wpadł w ręce młodego animatora – Tima Burtona (który ponoć osobiście wystawał pod siedzibą wytwórni Warner Bros, tłumacząc, dlaczego powinno mu się pozwolić reżyserować film na jego podstawie). To właśnie ten świeżo upieczony reżyser odkrył w historiach o Człowieku Nietoperzu idealną dla swojego artystycznego credo figurę outsidera, otoczonego przez niesprzyjające środowisko.

Burton wywrócił ogólne pojmowanie Batmana o 180 stopni, pokazując szerokie publice monolityczne wręcz Gotham City toczone rakiem przestępczości, zabawnego, ale i niezwykle groźnego Jokera (nieoceniony Jack Nicholson), czy samego Mrocznego Rycerza, który na dobre odkleił od siebie łatkę niezdarnego zgrywusa. Co jednak nie było tak oczywiste, bowiem obsadzony w głównej roli Michael Keaton, był pierwotnie zupełnie odrzucony przez spragnionych filmu fanów. Kojarzony ówcześnie z rolami stricte komediowymi aktor wydawał się zbyt nieporadny, by dźwignąć rolę samego Batmana. Jednak ku zadowoleniu wszystkich, Keaton okazał się zarówno świetnym superbohaterem, jak i tajemniczym multimilionerem playboyem, kradnąc serca zarówno wiernych fanów, jak i pierwotnych sceptyków. Batman z 1989 jest dziś jednym z najważniejszych filmowych występów Człowieka Nietoperza, a ustanowione przezeń standardy do dziś obecne są we wszelakich grach, komiksach i kolejnych filmach. Jeśli na hasło „Batman” macie choć szczyptę ogólnych skojarzeń, istnieje duża szansa, że wynikają one właśnie z dzieła Tima Burtona.

Przeczytaj również:  Loki: Agent Asgardu - Skąd cię znam, skoro widzę pierwszy raz? [RECENZJA]
Batman Zestawienie Burton
Kadr z filmu “Batman” (reż. Tim Burton, 1989 r.)

Niestety, wysoki poziom filmowej reprezentacji Zakapturzonego Krzyżowca nie trwał zbyt długo. Zmotywowani sukcesem artystycznym i komercyjnym pierwszego filmu włodarze Warnera, postanowili pozwolić Burtonowi na jeszcze więcej. Powierzając mu realizację sequela dali mu zupełne wolną rękę, co zaowocowało zapewne najbardziej „burtonowskim” filmem w historii. Umowna inspiracja komiksowymi pierwowzorami, przesycenie ekspresjonistyczną  i gotycką estetyką czy kuriozalne zachowania wielu postaci. Powrót Batmana jest czymś bliższym skondensowanego portfolio reżysera, aniżeli kontynuacją dużej marki. Opinie krytyków były tym razem o wiele chłodniejsze, przez co Batman przeszedł w ręce innego reżysera. W międzyczasie z projektu wypisał się Michael Keaton, a studio musiało tworzyć całą serię w zasadzie od podstaw. Za kolejne dwa filmy zabrał się Joel Schumacher, a reszta… Cóż, jest już historią.

Batman Zestawienie Robin Schumacher
Kadr z filmu “Batman i Robin” (reż. Joel Schumacer, 1997 r.)

10. Batman – Początek (Christopher Nolan)

By powiedzieć niewiele, po filmach Schumachera marka umarła. I w stanie powolnego rozkładu zdawała się tkwić przez kilka ładnych lat. Jednak tak jak było poprzednio, nadzieja tkwiła w młodym twórcy, który powoli zaczął istnieć w zbiorowej świadomości kinomanów. Christopher Nolan zdążył namieszać już w dziedzinie kinematografii, głównie za sprawą swojego przewrotnego thrillera Memento, a po umiejętnie wykonanej robocie w ramach remake’u norweskiej Bezsenności, wydawał się idealną osobą by przenieść Batmana w XXI wiek.

I tak jak opisywana wyżej Ziemia Jeden stanowiła stopniowe urealnienie historii o Człowieku Nietoperzu, tak Batman Początek trzyma Bruce’a Wayne’a w żelaznym uścisku prawdziwego świata. Nie wiem czy byłbym w stanie dodać cokolwiek do szeregu pochwał skierowanych pod adresem zarówno Christophera Nolana, jak i jego trylogii Mrocznego Rycerza. Wciągające intrygi, wybornie zagrane postacie, rozpoczęcie mini-fali na „realistyczne” kino superbohaterskie, bezbłędna oprawa audiowizualna… Długo by wymieniać. Zróbcie sobie tę przyjemność i poświęćcie kilka godzin na maraton wszystkich trzech filmów.

Batman Zestawienie początek Nolan
Kadr z filmu “Batman Początek” (reż. Christopher Nolan, 2005 r.)

11. Batman V Superman: Świt Sprawiedliwości (Zack Snyder)

Choć dziedzictwo Nolanowej trylogii jest bez wątpienia spore, absurdem byłoby stawać w miejscu na kolejne lata. Włodarze studia, nie chcąc zwalniać tempa, ujeżdżając wciąż wspomnianą wcześniej falę bardziej urealnionego podejścia do superherosów, przy subtelnym podpatrywaniu konkurencji w Disney’u, postanowili powołać do życia nową serię.

I choć do Batmana była jeszcze daleka droga, Christopher Nolan wciąż był potrzebny na pokładzie. Zaproponowano mu bowiem objęcie stanowiska reżysera nowego filmu o Supermanie, za które Brytyjczyk grzecznie podziękował. Jednak postanowił Człowieka ze Stali wyprodukować. Film, choć raczej mierny, odniósł pewien komercyjny sukces, co sprowokowało wytwórnię do rozpoczęcia prac nad poszerzeniem świata bohaterów DC Comics. Jednak zamiast cierpliwie pozwolić każdemu z bohaterów, mieszczących się w ramach licencji na odpowiednie wybrzmienie w filmie solowym, postanowiono od razu zderzyć ze sobą dwóch największych.

Drugim filmem w ramach DC Extended Universe (obecnie krążące określenie spójnego filmowego uniwersum) został Batman V Superman: Świt Sprawiedliwości, który postanowił od ręki przedstawić światu nową inkarnację Batmana i tym samym zderzyć ją z figurą Supermana, granego przez Henry’ego Cavilla. Sytuacja castingowa przebiegała podobnie jak w przypadku Michaela Keatona, bowiem wcielający się w Bruce’a Wayne’a Ben Affleck, delikatnie mówiąc, nie był faworytem publiczności.

I choć sam nie jestem fanem jego aktorskich wyczynów, chętnie przyznaję, że Batmanem był naprawdę świetnym. Niestety, aktorskie wyczyny Batfflecka to najmniejszy z problemów filmu Snydera. To absurdalny, poplątany i zaskakująco nieudolny potworek, w którym o wiele ważniejsze są egzaltowane przemowy i motywy mesjanistyczne, aniżeli koherentna fabuła, budzące sympatie postacie czy angażująca intryga. BvS to ewidentny produkt swoich czasów, który zestarzał się gorzej niż karton mleka w pełnym słońcu. Jednak, jeśli konsekwentnie chcecie poznać każdą inkarnację Człowieka Nietoperza i niestraszne wam permanentne smęty, zaryzykujcie. W najgorszym przypadku, będziecie mogli urządzić sobie pijacką grę, gdzie z każdym patetycznym frazesem padającym z ust któregoś z bohaterów pijecie kielona. Chociaż może nie starczyć Wam na to ani życia, ani alkoholu.

Batman Zestawienie Superman świt sprawiedliwości
Jedno ze zdjęć promocyjnych do filmu “Batman v Superman – Świt Sprawidliwości” (reż. Zack Snyder, 2016 r.)

12. LEGO Batman (Chris McKay)

Jeśli jednak pilnie potrzebujecie jak najbardziej współczesnej wersji Batmana, która nie odstraszy Was żenującym poziomem realizacyjnym, jest jeszcze nadzieja. Bowiem kilka lat temu, pojawiła się jeszcze jedna odsłona Człowieka Nietoperza, która jakościowo nie odstaje ani od wizji Tima Burtona, ani Christophera Nolana. Chodzi tutaj o LEGO Batmana, który uosabia sobą wszystko to co najlepsze w postaci nie tylko współcześnie, ale także historycznie.

Debiutujący w fantastycznym filmie LEGO Przygoda, autorstwa duetu Lord/Miller, pierwotnie funkcjonował jako postać na styku autoparodii i posępnego comic reliefa. Niekwestionowana popularność zarówno filmu, jak i solowej postaci zaowocowała z czasem realizacją spin-offu. I choć na papierze pomysł brzmi jak żenujący skok na kasę, LEGO Batman jest jednym z zabawniejszych filmów familijnych ostatnich lat. To kolekcja wielopoziomowych żartów, które rozbawią zarówno najmłodszych widzów, jak i starych dziadów, którzy od lat zaczytują się w komiksach. A przez kolorowy i niezwykle żywy świat zbudowany z klocków, prowadzi nas rewelacyjny jak zwykle Will Arnett. Równie zblazowany jak Bojack Horseman Batman w jego wykonaniu jest nośnikiem zarówno wybornego humoru, jak i szczerze angażujących problemów emocjonalnych. Mamy tu ważny morał, cudowną oprawę audiowizualną, gargantuiczną wręcz ilość żartów i apetyt na zakup wszystkich możliwych zestawów z LEGO Batmanem. Studio zadowolone, widzowie zadowoleni. Czego chcieć więcej?

Batman Zestawienie Lego Batman
Kadr z filmu “LEGO Batman” (reż. Chris McKay, 2017 r.)

I choć do premiery The Batman jeszcze wiele miesięcy, szczerze liczę na to, że podobne priorytety przyświecają Mattowi Reevesowi. Jest to twórca, który zdaje się doskonale czuć postać, a szereg informacji jakie już dostaliśmy, nastraja nader pozytywnie. Tym bardziej, że będzie to kolejne, autorskie podejście po postaci, które (jak szczerze liczę) udało mi się Wam choć trochę ukazać. Pamiętajcie, że Batman to postać obecna w popkulturze już od ponad 80 lat i, niczym papierek lakmusowy, ujawniał on wiele funkcjonujących trendów i tendencji. Każde czasy mają swojego Człowieka Nietoperza i tylko od nas zależy, który będzie „tym naszym”.

+ pozostałe teksty

Absolwent łódzkiego filmoznawstwa, entuzjasta kina wszystkich wysokości, regularny czytelnik historii obrazkowych, cierpiący na stały niedobór książek, aspirujacy AFoL.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.