KomiksKultura

“Weatherman” Tom 2 – Synoptycy polecają [RECENZJA]

Norbert Kaczała
Fragment okładki 5 zeszytu 2 tomu "The Weatherman" (rys. Nathan Fox)

Jako skrajnie niedoświadczony synoptyk stwierdzam, że pogoda jest raczej kiepska. Co najmniej niesprzyjająca podróżom do pracy czy na uczelnię, porannemu joggingowi czy nawet wstawaniu z łóżka, bo przecież jeszcze ciemno. Przyda się zatem coś, co odciągnie nas od tej chłodnej aury. Jednak aby nie rezygnować z tematów około pogodowych, proponuję rzucić okiem na drugi tom Weathermana, który jak już niedawno opowiadałem, potrafi wyrzucić nas daleko poza ramy rzeczywistego świata. 

Nathan Bright wplątał się w niemałe kłopoty. Wszystko wskazuje na to, że zagłada Ziemi, do której doszło lata temu, to jego sprawka. Czy raczej jego wcześniejszego wcielenia, którego umysł zgrany został na twardy dysk. I aby pociągnąć go do odpowiedzialności (rozumianej niezwykle szeroko) spora grupa ludzi będzie chciała ten dysk przechwycić. Rozpoczyna się wyścig z czasem, w którym nie będzie brało się jeńców, a granie nieczysto jest wręcz obowiązkowe. To bezsprzecznie jeden z największych atutów tego komiksu. Tu się ciągle coś dzieje. Dużo, głośno, szybko i z rozmachem, bez perspektyw na oddech. Jednak brak pauzy nie przeszkadza w odbiorze całości, a nadaje jej właściwe tempo. To pikantna historia do łyknięcia od razu, w całości, w biegu. Jak te nudle, którymi zajada się Nathan.

Kadr z 2 zeszytu 2 tomu “The Weatherman” (rys. Nathan Fox)

Pomimo faktu, że scenariusz zawiera w sobie całą masę przeżutych, przetrawionych i wydalonych przez popkulturę motywów, jakimś cudem ta organiczna masa trzyma się w całości. Świat przedstawiony tętni tu tak różnorodnym życiem, że wszechobecny eklektyzm wydaje się wręcz oczywisty. Krzyżują się tutaj przeróżne podgatunki, które mogłyby działać wyłącznie w taki dziwnych realiach, przez co żadne elementy nie odstają. Znajdzie się tutaj romans, post-apo, cyberpunk, shoot’em-up… Dla każdego coś pysznego. Weatherman to wielodaniowy posiłek, który jakimś cudem musicie zjeść na raz, bez popijania. I zeżrecie go z niemałą przyjemnością.

Podobnie sprawa ma się z całą plejadą postaci na każdym kolejnym planie. To samoświadome metryczki do wypełnienia w kwestionariuszu drużyny w kolejnej opowieści science-fiction. Twardy najemnik, żartowniś, służbistka, milczący asasyn i mądrala. Naprzeciw nich? Bezwzględny wojskowy na usługach skorumpowanego polityka. W tle przegrywający z systemem ambitny naukowiec, dziecko o niezwykłych umiejętnościach, klony, zombie i strzelające, z czego się da drony. Jednak to właśnie świadomość faktu, jak utartym schematem jest nasza drużyna, dodaje całej opowieści powabu. Stawka jest wysoka, ale po co ta powaga? Wrzuć na luz, w najgorszym przypadku zginiesz w strasznych męczarniach.

Fragment okładki 4 zeszytu 2 tomu “The Weatherman” (rys. Nathan Fox)

Od strony wizualnej, względem poprzednika nie zmienia się nic. Przy Pogodynku dalej pracuje ten sam sztab artystów, który ponownie dostarczył nam przepiękne doświadczenia wizualne. Rysunki ani na moment nie zostają w tyle za pędzącą na łeb na szyję akcją. Dzieje się dużo i krzykliwie a ramy każdego z kadrów wypełnione są niemal co do milimetra kwadratowego. Nawet szybko kartkując Weathermana jesteśmy w stanie prześledzić, co właśnie zaszło, choć może nie do końca rozumiejąc dlaczego. To bardzo ładne opakowanie jakościowego dania typu fast-food w waszej ulubionej, lokalnej knajpce. 

Nie ma co się powtarzać i owijać w bawełnę. Weathermanto po prostu świetna rozrywka. Niemalże esencja dobrej, eskapistycznej zabawy, która powinna znaleźć swoich fanów pośród absolutnie każdej grupy docelowej powyżej kilkunastu lat. Idealnie rozgrzeje Was w zimowe, mroźne popołudnie, a w prognozie zapowiadają jeszcze więcej dobrej zabawy. Oddaje głos do studia. 

Ocena

8 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.