Advertisement
FestiwaleFilmyOctopus Film Festival 2024Recenzje

„Exhuma” – Rząd dusz | Recenzja | Octopus Film Festival 2024

Norbert Kaczała
kadr z filmu "Exhuma"
fot. „Exhuma” / materiały prasowe Showbox

Choć w życiu nie nazwałbym się ekspertem w dziedzinie, uwielbiam koreańskie kino gatunkowe. Nieczęsto mam okazję doświadczać tak swobodnej żonglerki tematów, które, choć poskładane z najróżniejszych elementów, zawsze tworzyły spójną całość. A gdy w ramach mojego ukochanego festiwalu dowiaduję się, że dane mi będzie zobaczyć horror z tego kraju, który przejął lokalny box office, ekscytacja z dnia na dzień przybierała na sile. I choć po seansie dało się usłyszeć na sali kilka rozczarowanych westchnień, zamierzam wyjaśnić czemu Exhuma to idealny film otwarcia.

Pewna wpływowa koreańska rodzina, boryka się z niecodzienną sytuacją. Męscy potomkowie już od trzech pokoleń narzekają na specyficzne problemy zdrowotne, które w końcu dosięgnęły ich nowonarodzonego. Nie jest to jednak dziedziczna choroba, a efekt klątwy rzuconej na ich familię. Do uporania się z paranormalnym problemem zatrudnieni zostają: szamanka Hwarim (Go-eun Kim), jej adept Bong-gil (Do-hyun Lee), geomanta Sang-deok (Min-sik Choi) oraz przedsiębiorca pogrzebowy Young-geun (Hae-jin Yoo). Ta specyficzna grupa wspólnymi siłamispróbuje odkryć tajemnice rodziny, odnaleźć źródło problemu i możliwie skutecznie je powstrzymać. I jeśli na wstępie oczekujecie kryminału z motywem paranormalnym, zasadniczo go otrzymacie. Jak jednak nietrudno się domyślić, odprawiane na początku filmy rytuały i przeczesywanie rodzinnych archiwów, to tylko wierzchołek góry lodowej. W fabule pojawi się masa wątków, postaci, mitologii i historii, które zmierzają jednak do konkretnej konkluzji. Jestem entuzjastą intencjonalnego mylenia tropów, zwłaszcza gdy wyprowadza się mnie w pole tak daleko, jak robi to Jae-hyeon Jang. Gdy już przez moment byłem przekonany, że dotarliśmy do trzeciego aktu, znowu zasłoniono mi oczy, zakręcono wokół własnej osi i kazano iść dalej we wspomniane pole. A ja cieszyłem się z tego jak dzieciak.

kadr z filmu "Exhuma"
fot. „Exhuma” / materiały prasowe Showbox

Przy tak patchworkowej fabule nie dziwi to, że niektóre elementy będą napisane nieco słabiej. I faktycznie, nie każdy z wątków jest w odbiorze równie satysfakcjonujący, ale jednak przy tak cudownie pokręconej historii, pewne dłużyzny są nieuniknione. W każdym śledztwie trafia się przestój, zwłaszcza gdy poluje się na ducha. Jednak Exhuma zamiast jednej czy dwóch ziewogennych scen, swoje powolne momenty ogrywa zupełnie inaczej. Tam gdzie zaczynamy z poziomu filmów młodego Davida Finchera, z czasem natrafiamy na scenę godną starszych animacji o Scoobym-Doo. Czy niektórych wybija to z immersji? Oczywiście. Czy ja bawiłem się przez to jeszcze lepiej? Niewykluczone. W filmie Janga zaklęta jest jakaś niezwykła siła, która pozwala kiczowatym i komediowym scenom nie tylko nie rujnować mojego zaangażowania w wydarzenia, ale czekać na więcej. Zwyczajnie niedowierzam, że coś tak dziwnego naprawdę miało miejsce, więc koniecznie muszę się dowiedzieć co będzie dalej. Rozumiem każdego, kto był gotów wyjść z sali po otwarciu trumny, choć fundamentalne nie popieram tej decyzji.

Przeczytaj również:  Kukiełkowy Schulz. Recenzujemy „Sanatorium pod Klepsydrą” prosto z Wenecji!

Do postaci niestety też można się dość krytycznie przyczepić. Poza ich profesją i imieniem, rzadko kiedy dowiadujemy się na ich temat czegoś więcej. Co jest dość istotne w przypadku zaangażowania emocjonalnego w ich losy i perypetie, prawda? Jednak i tutaj będę adwokatem diabła, bo w przypadku fabuły Exhumy ich profesja jest znacznie ważniejsza od genezy postaci. Każdy posiada małą garść dystynktywnych cech charakteru, określająca ich pozycję w drużynie. I choć nie wszyscy z aktorów mają równe szanse aby wykazać się swoim rzemiosłem, okazję do skradnięcia show dostaje praktycznie każdy. Geomanta, szamanka, przedsiębiorca pogrzebowy i mnich to zestaw, który albo nadaje się do dowcipu o wejściu do baru, albo do uformowania super drużyny, mającej powstrzymać potężnego demona. I na szczęście ekipa ta jednoczy się niczym w przygodach Kapitana Planety, a my czekamy aż ich nietuzinkowe umiejętności przydadzą się w rozwikłaniu spirytualnej zagwozdki. A czasem konfrontacja z siłami nieczystymi będzie nieco bardziej bezpośrednia i to wtedy zaczyna się prawdziwa filmowa magia.

kadr z filmu "Exhuma"
fot. „Exhuma” / materiały prasowe Showbox

Umiejętności reżyserskie Jae-hyeon Janga widoczne są najlepiej w scenach prezentujących materializację sił nieczystych. Duchy i demony czające się w odbiciach na szybie, cieniach czy prześwitach między ścianami to klasyczny horror w najpiękniejszym wydaniu. Odpowiednie budowanie atmosfery za pomocą wizualnych i audialnych środków wyrazu, tworzy z Exhumy bardzo angażujące emocjonalnie doświadczenie. Jumpscare’ów tu niemalże nie uświadczymy, ale gdy już coś huknie, to w sposób całkowicie uzasadniony. Jest tutaj kilka scen, które bez wątpienia wejdą do kanonu współczesnego kina grozy. Choćby scena z otwarciem okna lub wejściem do garażu. Czy brzmi to jak przerażające doświadczenie? Nie sądzę. Nie zmienia to jednak faktu, że to najbardziej zapadające w pamięć fragmenty filmu, a odgłos ciężkiego oddechu za drzwiami blaszaka będzie niósł się echem po mojej pamięci przez dłuższy czas.

Przeczytaj również:  „Moje lato z Carmen” – Piękno prostoty z przybraniem [RECENZJA]

Exhuma to niezwykle specyficzny przypadek, gdzie listę wad, przy odpowiedniej perspektywie, można potraktować jako niezrozumiane zalety. Ja jestem jednym z tych odbiorców, którzy wszelakie kurioza przyjmują z otwartymi ramionami, jeśli tylko ich pomysłodawca odpowiednio mnie zachęci. A gdy najdziwniejszy nawet pomysł obleczony zostaje w szaty koreańskiego paranormalnego kryminału, kupuję go w ilości hurtowej. Od filmu Janga nietrudno się odbić, ale pokochanie go jest równie proste. Zaakceptujcie tylko fakt, że nic w życiu nie jest pewne i nie musi skończyć się tak, jak sobie wymarzycie. Co jest lekcją dotyczącą zarówno odbioru kina, jak i życia ogółem. Pozagrobowego też.

Korekta: Krzysztof Kurdziej

Ocena

8 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.