FelietonyPublicystyka

Jak Jason Aaaron zabił Thora..? [FELIETON]

Norbert Kaczała
Panorama z okładek 1 zeszytu "Thor. God of Thunder" (rys. Esad Ribić)

W przepastnym fandomie historii o superbohaterach funkcjonuje nieoficjalna opinia na temat sposobu pisania bohaterów Marvel Comics. Herosi z Domu Pomysłów mają być rzekomo pisani jako normalni, przyziemni ludzie, stający naprzeciw nienormalnych i niesamowitych zagrożeń. W ramach kontrastu DC Comics snuje ponoć historię o herosach, którymi czytelnik ma się inspirować. Kimś, kim marzymy aby pewnego dnia się stać, “odnajdując bogów z nas samych” jak określił to Grant Morrison. Oczywiście jest to twierdzenie nieoficjalne i niejednokrotnie obalane przez obie zainteresowane strony, jednak dla przejrzystości trzymajmy się wersji, że heros Marvela jest takim samym homo sapiens jak Ty czy ja. Co jednak jeśli naszym protagonistą jest ktoś, komu skrajnie daleko do przeciętniaka? Jakim cudem ktoś, kto podróżuje przez kosmos na magicznym młocie, liczy sobie tysiące lat i jest najprawdziwszym bogiem ma być taki jak ja? Co może zagrozić komuś takiemu? Odpowiedzi na to pytanie poszukał Jason Aaron, który prawdopodobnie jako jedyny zdołał zniszczyć Boga Piorunów, jego renomę i status Boga. Jednak wbrew nieco clickbaitowemu tytułowi i temu co właśnie powiedziałem, nie będę znęcać się nad tym jak Aaron zniszczył cały przemysł komiksowy swoim rzekomym lewactwem i niewiedzą (jak już pisano na innych portalach). W zamian przytoczę Wam historię o tym, jak Thor stanął naprzeciw jedynej rzeczy, która może zniszczyć boga i jak odrodził się, zasadniczo umierając.

Zacznijmy od retorycznego pytania, które zadał choćby Frank Ocean w utworze No Church In The Wild: “Czym jest bóg dla niewierzącego?” Prosta odpowiedź – właściwie niczym. Nieokreślonym, rzekomo omnipotentnym bytem, na którego istnienie nie ma obiektywnych dowodów. Pora zatem na trudniejsze pytanie, czym jest bóg dla niewierzącego z uniwersum Marvela, gdzie bogowie są równie powszechnie występującym zjawiskiem jak wschody i zachody słońca? Choćby celem do wyeliminowania. Tak bowiem zaczyna się opowieść o Thorze Gromowładnym. Wezwany przez płacz przerażonej dziewczynki na obcą planetę, Odinson pomaga bezbronnej. Dzień jak co dzień, jednak dlaczego to właśnie do uszu Thora doleciał lament? Czyż tym zakątkiem kosmosu nie powinien opiekować się inny z wielu bogów, do którego wznosi modły lokalna społeczność? Powinien, gdyby nie fakt, że opiekunowie tej planety zostali brutalnie zamordowani a ich zmasakrowane i zbezczeszczone ciała wystawiono na widok publiczny, nabite na pale. Król jest nagi, a bóg martwy i śmiertelny. Ten krwawy rytuał to deklaracja Gorra, zwanego Bogobójcą, zwykłego niegdyś śmiertelnika wychowanego w pokorze i szacunku wobec bogów. Kilka pierwszych dekad swojego życia spędził na pustynnej planecie targanej kataklizmami przymierając głodem, który z czasem odebrał mu jego ciężarną żonę oraz dzieci. Mimo codziennego wznoszenia modłów nigdy nie otrzymał pomocy, co pogrzebało jego wiarę w jakiekolwiek bóstwo. Do czasu, gdy nie stał się świadkiem brutalnej walki dwóch krnąbrnych Przedwiecznych. Ciężko ranna istota w złotej zbroi wyciągnęła rękę do Gorra błagając o pomoc. Ten jednak chwycił czarne ostrze Nekromiecza tkwiące w ciele boga, które zespoliło się z ciałem przyszłego złoczyńcy i sprawnym, brutalnym ciosem pozbawił go życia. W tej chwili poprzysiągł sobie zamordować wszystkich bogów, którzy od tysiącleci głusi byli na wszelakie cierpienie śmiertelnych. Przed jego gniewem i czarną klingą drżeli już nie tylko delikatni i wyrozumiali bogowie sztuk, ale także wojny, lęku, klęski, zemsty czy samej śmierci.

Kadr z 1 tomu oryginalnego wydania zbioczego “Thor. God of Thunder” (rys. Esad Ribić)

To właśnie historii o tej skali i odczuciu poszukiwał i potrzebował Jason Aaron. Rozciągająca się na trzy płaszczyzny czasowe (o czym zaraz) opowieść miała wreszcie zaprezentować Thora wobec przeciwności, z którymi mierzy się istota jego pokroju. Jak sam mówił:

Przeczytaj również:  Posterunek na granicy. Elia Suleiman i humor w slow cinema

Staram się nawiązać do faktu, że Thor jest bogiem. Jest nieśmiertelny i można opowiadać o nim historie, w których nie można osadzić większości postaci z uniwersum Marvela. Niemal z definicji Thor wręcz domaga się takich wielkich, epickich historii.

By wykreować odpowiednią skalę i klimat przygód Gromowładnego, Aaron postanowił nie tylko całkowicie odciąć się od dodatkowych postaci drugoplanowych, czyniąc z samego Thora swojego własnego pomocnika.

Jak wspomniałem, dane nam będzie eksplorować trzy punkty na osi czasu egzystencji Thora, w czasie których spotkał się z Bogobójcą. Pierwszy z nich prezentuje Odinsona jako nieopierzonego i narwanego wojaka, który wciąż nie jest godny dobyć swojego magicznego młota. To ruszający do walki z gołą piersią, dumnie dzierżący w rękach wielki topór, opijający hucznie każde zwycięstwo chłopak, który ma przed sobą długa drogę. Jednak sam fakt bycia synem Odyna oraz źródłem inspiracji dla wojowniczych plemion na Ziemi czyni go odpowiednim kandydatem na boga. Drugi punkt to czasy współczesne. Thor jest już znanym nam herosem dzielnie wymachującym swoim Mjolnirem, członkiem Avengers i przede wszystkim nordyckim Bogiem Piorunów, który w pełni sił konfrontuje się z Gorrem. Trzecia wersja Thora to stary Król Thor, pozbawiony ręki i oka. Odziany w grubą zbroję władca, z długą srebrzystą brodą hodowaną przez tysiąclecia, oczekuje w pustym asgardzkim pałacu ostatecznej konfrontacji. Z biegiem wieków przeobraził się w lustrzane odbicie swego zgorzkniałego Wszechojca, choć przysiągł niegdyś, że nigdy się tak nie stanie. Powodem tego stanu rzeczy jest oczywiście Bogobójca, z którym trójka wojowników musi zmierzyć się jednocześnie, przełamując bariery czasu i przestrzeni.

Sam antagonista bowiem nie baczy na prawa fizyki. Całymi eonami eliminując bogów jednego po drugim posiadł nie tylko wiele umiejętności, ale i poznał wiele sekretów, popychających go dalej w spiralę nienawiści i chęci zemsty. Ukoronowaniem jego vendetty ma być Boża Bomba (tytuł ostatniego, czwartego tomu polskiego wydania), która zdetonowana ma zniszczyć wszystkie bóstwa, jakie kiedykolwiek zaistniały lub dopiero zaistnieją. Poza oczywistą walką o przetrwanie wszystkich Thorów, kluczowa jest tutaj także warstwa ideologiczna konfliktu z Gorrem. Gromowładni mimo wielu wad nie są bogami głuchymi na ludzką niedolę. Młody Thor, choć porywczy i arogancki, walczy ramię w ramię ze swoimi wyznawcami. Pełen zgorzknienia i żalu Król Thor nadal żywi w sobie nadzieję na przetrwanie bogów i przekuwa ją w siłę do działania. Pomiędzy nimi, Thor Gromowładny. Skory do poświęceń, broniący bezbronnych, wielokrotny zbawca planety, który nie zamierza zostawić ludzkości bez swojego wsparcia. Każdy z nich będzie musiał przezwyciężyć swoje własne słabości, aby razem pokonać Bogobójcę. Jednak nadrzędną słabością nie jest tutaj sprawność fizyczna a obawa o słuszność działań Gorra.

Panorama z okładek 1 zeszytu “Thor. God of Thunder”(rys. Esad Ribić)

W czasie jednej z konfrontacji, przez zaciśnięte w gniewie zęby Bogobójca przeklina Thora, uważając jego akty dobroci wobec ludzi za przejaw poszukiwania walidacji. Starania o względy nie tylko Ziemian nazywa płytkimi i żałosnymi. Gromowładny nie staje już tutaj naprzeciw potężnemu kosmicie, a swoim własnym słabościom i obawom. Aaron podkreśla:

Dorastając na Południu, wychowano mnie na baptystę. Tam dorastasz w towarzystwie religii, wieprzowiny i futbolu w ogólniaku, i przez większość życia, to jedyne co znasz. Dwie z tych rzeczy nadal uwielbiam. Wiara i religia były dużą częścią mojego życia, mniej więcej do czasu 19-20 lat, gdy poszedłem na studia i dotarłem do punktu, gdzie nie miało to już dla mnie sensu. Nie kupowałem już tego. Jestem ateistą już od wielu lat, lecz nadal fascynuje mnie religia. Co więcej, bardziej zainteresowałem się religią w chwili, gdy utraciłem własną.

Wracając do pytania z początku: czym jest bóg bez wyznawców? Czy nadal można tytułować go bogiem? Co sprawia, że we wszechświecie pełnym ludzi o niesamowitych zdolnościach tylko wybrani stają się bogami? Czy nie lepiej, aby ludzkość przestała wielbić konkretne indywidua i tym samym pogrzebała wiele toporów wojennych? No bo jak wierzyć w jedynego boga, kiedy nie ma już żadnego?

Przeczytaj również:  Wydarzyło się 11 marca [ESEJ]

Zanim odpowiedź na to pytanie wybrzmi złowieszczo, przejdźmy do dalszej części eposu o Thorze. Jego umiejętność poświęcenia, przydaje się tutaj po stokroć. On bowiem jako jedyny potrafi fizycznie zatrzymać detonację Bożej Bomby. Wznosząc ku niebu prośbę o wsparcie wszystkich bogów zatrzymuje ją, by niesiony siłą rozpędu i dwóch Mjolnirów (jeden otrzymany od starszego siebie) obezwładnić na dobre Gorra. Jednak ponownie, tryumf, porażka i prowadzący do nich konflikt nie sprowadza się do walki na ciężki oręż. Poprzez tysiąclecia zostawiania za sobą krwawych śladów i mordowania każdej boskiej istoty, zasiewając tym samym lęk w sercach prostych istot, Gorr stał się kimś więcej. Nie tylko Bogobójcą. Stał się bogiem. Jedynym, co poprzysiągł zniszczyć. W przypływie gniewu wykrzykuje w kosmos własną frustrację i bezradność, po czym zostaje stracony przez młodego Odinsona. Personifikacja zła została pokonana, herosi wznoszą w geście zwycięstwa młoty i topory, a młoda płacząca dziewczynka słyszy odpowiedź na swoje wezwanie. Thor- potężny Bóg Bogów, przylatuje na jej planetę obiecując jej, że od tej chwili nie musi martwić się, że nikt nie wysłucha jej modłów.

Kadr z ostatniego zeszytu “Thor. God of Thunder” (rys. Esad Ribić)

Czterotomową sagę wieńczy poczucie nadziei. Przeświadczenie, ze ludzkość jest w troskliwych, kompetentnych rękach i cokolwiek pojawi się na drodze Thora, zostanie powstrzymane. Jak przystało na mitologicznego herosa, poznanie jego historii napawa czytelnika siłą do czynienia dobra i ruszenia w podróż do poznania samego siebie. A tego nie da się zrobić samą warstwą scenariuszową. Aby pokazać historię o rzezi bogów, potrzebne jest odpowiednie podejście do strony wizualnej. Esad Ribić jest jednak równie wybitnym artystą w swoim fachu co Aaron, dzięki czemu saga o Gromowładnym to uczta również wizualna. Cytując za scenarzystą:

Jest w tym duch Franka Frazetty i magazynu ‘Heavy Metal’, co uwielbiam. Zupełnie jakby powinno to być częściowo fantasy a częściowo okładka albumu Molly Hatchet, będąc jednocześnie komiksem superbohaterskim. To mieszanina wszystkich tych rzeczy. W projektach Esada jest też dużo naleciałości science-fiction”.

To wszystko składa się na spełnioną reprezentacje przygód komiksowego Thora. Upstrzona kosmiczną technologią wariacja na temat mitów, gdzie razem z Odinsonem przemierzamy cały wszechświat, pozwalająca sobie również na chwilę zadumy czy porywu emocji. Ive Svorcina, który nakładał kolor na prace Ribića tchnął w nie dodatkowe życie, rozświetlając kolejne batalie blaskiem piorunów, światłem ginących gwiazd czy wrzucając nas na samo dno kosmicznej otchłani.

Bo to właśnie w tę otchłań spojrzymy razem z Thorem. Wejrzymy w głąb siebie szukając tej niewielkiej iskry, z której buchnie wielki płomień dobroci. Mamy siłę sprawczą by pomagać, nawet jeśli daleko nam do statusu czy fizycznych możliwości Boga Piorunów. Ale jest jeszcze jedno „ale”… Co jeśli Gorr ma rację?

 

CDN.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.