KomiksKultura

“Flex Mentallo – Człowiek mięśniowej tajemnicy” – Złota muskulatura złotej ery [RECENZJA]

Norbert Kaczała
Okładka pierwszego zeszytu serii "Flex Mentallo. Człowiek mięśniowej tajemnicy"

Grant Morrison, poza byciem potężnym Magiem Chaosu, okazyjnie pisuje też naprawdę świetne komiksy. Jednak najczęściej, zamiast po prostu kontynuować losy danego bohatera, postanawia wywrócić jego świat i renomę pośród czytelników o 180 stopni. Gdy w jego ręce wpadają postaci tak drugo i trzecioligowe jak Animal man czy cały Doom Patrol, Szkot redefiniuje ich przygody, wpisując złotymi zgłoskami na karty historii. Nie inaczej zdaje się mieć sytuacja z Fleksem Mentallo, reliktem komiksów z lat 40-tych, idolem żołnierzy, ikoną kultury queer (tak, oba te pojęcia współistniały) i jednym z najdziwniejszych herosów, jakich widzieliście.

“Bohater Plaży! “-  krzyczy nieobecny narrator, gdy na kartach komiksu pojawia się odziany wyłącznie w slipy w panterę Flex. Rzezimieszkowie, złodzieje i łobuzy mają się na baczności, gdy muskularny heros spuszcza im finezyjne bęcki, lub gdy za pomocą swoich mięśni nagina rzeczywistość. Musicie bowiem wiedzieć, że potężna muskulatura Fleksa to narzędzie do przekształcania świata wokół bohatera. Jednak czy to wystarczy, by go uratować? Pojawia się bowiem tajemniczy złoczyńca, który zamierza, a jakże, zniszczyć wszystko wokół a udaremnić jego nikczemne zamiary mogą tylko najpotężniejsi herosi. Ci niestety, niezbyt rwą się do walki. Tutaj właśnie docieramy do rdzenia tej historii, czyli konfrontacji potężnego, choć niezbyt lotnego Fleksa, ze współczesnym światem. Główny bohater jako relikt dawnych lat, nie przystaje do współczesnych mu okoliczności. To lata 90-te, gdzie krew, testosteron i pot ściekają z każdej kartki komiksu superbohaterskiego. Nie ma już  mowy o binarnym pojmowaniu dobra i zła, bowiem nawet kultowi herosi to antybohaterowie, którzy przez zaciśnięte, żeby cedzą monologi o brutalnej zemście i niesprawiedliwości. Pocieszny Flex w swoim kusym stroju nie ma co liczyć na stanie się inspiracją dla kogoś, kto nie zechce nawet rzucić okiem na jego muskulaturę.

Przeczytaj również:  Wydarzyło się 11 marca [ESEJ]
Fragment okładki 42 zeszytu “Doom Patrol” z Fleksem na okładce.

Złota era komiksu brutalnie ściera się z ekstremalną końcówką XX wieku. Okrągłe bomby z długim lontem walają się po zaułkach, gdzie niespełnieni muzycy biorą heroinę. Złoczyńcy kręcący wąsa czmychają uliczkami pośród twardych najemników. Nie trudno domyślić się, że to właśnie ten niepoprawny optymizm Fleksa jest siłą napędową całego komiksu. Jest promykiem nadziei, który rozświetli ten smutny jak otchłań świat, pokazując bohaterów i czytelnikowi, o co chodzi w byciu bohaterem. To piękny, autorefleksyjny komentarz dotyczący zarówno postaci tytułowej, jak i całego rynku komiksowego. Esej na temat tego, dlaczego regularnie sięgamy po komiksy, do jakich historii wracamy i jaką drogę z nimi przebyliśmy.

Grant Morrison ukrył tu także swój własny awatar, którego oczami będziemy obserwować cały ten między wymiarowy, muskularny kociokwik. Jako człowiek, który życie poświęcił zarówno na czytanie, jak i pisanie komiksów, zajmuje wyważoną pozycję do zwrócenia uwagi na kilka problemów targających światem komiksu. To czyni Fleksa Mentallo historią niezwykle osobistą i stworzoną z masą serca. Czuć tutaj bezpretensjonalny zachwyt nad kuriozalnością głównego bohatera i jego prostolinijnością, oraz troskę o losy nie tylko jego, ale jemu podobnych herosów pamiętających “prostsze czasy” . Morrison bardzo wierzy w superbohaterów i chce, abyśmy i my to zrobili. Nawet jeśli nie ufamy kolesiowi w obcisłych gatkach w panterkę równie łatwo, jak takiemu przebranemu za nietoperza.

Kadr z pierwszego zeszytu “Flex Mentallo. Człowiek mięśniowej tajemnicy” (Rys. Frank Quitely)

Przyznaje się i zdania nie zmieniam – nie lubię kreski Franka Quitely’ego. Może to przez przesadne podkreślanie rysów twarzy, może wina źle dobranych kolorystów, ale często jego postacie wydają się napięte. Jakby miały na swoich obliczach dwa razy za dużo mięśni i napinały je na każdym kadrze, lub cierpiały na permanentny skurcz mimiczny. Tutaj jednak, w historii o “Mięśniowej Tajemnicy” ma to rację bytu. Umięśniony, prawie nagi facet w odpychającym świecie lat 90-tych? Brzmi jak idealne warunki pracy dla Franka Q. Jest tutaj odpowiednia ilość przesady, zniekształceń i podkreśleń, aby w pełni oddać… mięsistość(?) tej historii. Jak raz mnie Pan nie zawiódł…

Przeczytaj również:  „Pamięć” – Zapomnieć czy pamiętać? [RECENZJA]

Zdaje sobie sprawę, że nie będzie to komiks dla każdego. Nie każdemu przyświeca takie samo spojrzenie na superbohaterszczyznę jak mi czy Grantowi Morrisonowi. Pamiętajcie jednak, że nawet preferując ociekających krwią antyherosów z trudną przeszłością, że nigdy by oni nie zaistnieli, gdyby nie pewien muskularny półgłówek w slipach i gromada jego przystojnych kolegów. Dlatego pamiętajmy o herosach takich jak “Flex Mentallo” bowiem gdy trzeba będzie poczytać o uratowanym świecie, to on będzie tu zawsze, podczas gdy inni dawno się poddadzą.

Ocena

9 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.