Advertisement
KomiksKultura

“Dni piasku” Aimée de Jongh – Nic jak krew w piach [RECENZJA]

Norbert Kaczała

Spośród wielu przedstawicieli kanonu szkolnej literatury światowej, niewiele książek darzę taką estymą jak “Grona Gniewu” Steinbecka. Surowy charakter codziennej tułaczki wielu tysięcy Amerykanów w latach 30. jest dziś równie autentyczny co w chwili wydania. Dlatego gdy wiatr przyniósł mi wiadomość o wydaniu przez Non Stop Comics historii, która jest niemalże bliźniacza do wspomnianej powieści, czym prędzej wziąłem się za lekturę. I ku niczyjemu zaskoczeniu, jest podobnie.

Przez opowieść poprowadzi nas narrator i główny bohater, w osobie Jacka. To młody fotograf z ambicjami, który chciałby dostać stabilną posadę w nowojorskiej gazecie, by świat spojrzał na rzeczywistość jego oczami. Tę udaje mu się otrzymać, jednak jego pierwsze zlecenie będzie dalekie od tego, co doskonale zna już z autopsji. Zostaje wysłany w samo serce Stanów Zjednoczonych, gdzie Wielka Depresja jest jeszcze większa. Wszystko przez panującą epidemię burz pyłowych, rujnującą szansę mieszkańców na życie w choćby namiastce zdrowia i dostatku. I jak to zwykle w przypadku takich historii bywa, i tutaj rasowy mieszczuch nauczy się czegoś o prawdziwych trudach życia. Jack niczym Zygzak McQueen w Chłodnicy Górskiej dostrzeże wagę szczerości, ciężkiej pracy i przede wszystkim więzi rodzinnych. Na własnej skórze poczuje smaganie szorstkiego piachu, który wedrze się we wszystkie pory w ciele. Na nowo nauczy się, co stanowi o człowieku i jego dobroci.

Kadr z “Dni piasku” (rys. Aimée de Jongh)

Od strony faktograficznej “Dni piasku” są pozycją wręcz wybitną. Epidemia burz z lat 30-tych to niezbyt powszechnie znany w Europie okres istnienia Stanów Zjednoczonych, który wyraźnie odcisnął na nich swoje piętno. Oddanie w komiksowej formie warunków pogodowych, różnych zachowanych prywatnych archiwów i migawek z wymarłych mieścin kreśli klarowny obraz najcięższych czasów. Mimo wyrazistego, odległego od hiperrealizmu stylu artystki, wszystkie postaci zamieszkujące Dust Bowl żyją własnym życiem. Unikamy dzięki temu tandetnego szczucia turpistyczną niemal wizją biedy i nieurodzaju, gdzie zmusza się nas do oglądania każdego wrzodu, plamy plwocin na deskach czy wysychającego bydlęcego truchła. Przejmujemy się losem tych “kreskowkowych” z aparycji postaci, każdym urazem, jakiego doznają i każdym członkiem ich rodziny.

Przeczytaj również:  PELETON.FEST.3: czego warto posłuchać? [ZESTAWIENIE]

Znamiona wizualnego realizmu odnajdziemy z kolei w plenerach i tłach. Podróżujące, żyjące własnym życiem chmary pyłowe fascynują i przerażają. Pustkowia z okazjonalnymi, rozpadającymi się chatkami na odległym planie przywodząc na myśl przeróżne obrazy z okresu amerykańskiego regionalizmu. Ciągnące się przez wiele stron milczące plenery snują wokół nas atmosferę zastoju i stagnacji wiszącej w gorącym powietrzu. Nawet osoby mogące kręcić nieco nosem na stronę fabularną (jak ja za momencik) będą musiały zachwycić się warstwą realizacyjną, która przybliża nas do lat 30-tych równie wiarygodnie co fotografie reporterów.

Kadr z “Dni piasku” (rys.Aimée de Jongh)

Jedyny niewielki zarzut, jaki mam wobec tej pozycji literackiej, to wyjątkowo bezpieczne rozwiązania fabularne. Jak z przygotowanej listy scenarzysta odhacza kolejne wyciskające łzy i wypełniające nas goryczą sceny, aby zmieniać postrzeganie głównego bohatera. Tutaj ktoś, kogo dobrze już znamy, umrze, tu gdzieś przebiegnie cwane, choć niewinne dziecko, tutaj najbiedniejsi podzielą się nikłym obiadem, a tam dla kontrastu pogoni nas starzec ze strzelbą. Oczywiście, realia prezentowanych czasów wymagają prezentacji kilku znanych już z popkultury schematów, bowiem to stamtąd przybyły. Jednak autor ma niepisane prawo, by nie powiedzieć obowiązek, aby tchnąć w ten świat więcej życia i zróżnicowania. Czasy są ciężkie, ale to na opowieściach buduję się pamięć o tychże. Zadbajmy, by były ciekawe.

“Dni piasku” to z wszech miar przypowieść. Niezwykle uniwersalna historia, która może spokojnie stanąć na jednej półce z kanonem literatury amerykańskiej. Mówi o uniwersalnych wartościach, które są równie aktualne w latach 30-tych, obecnie, oraz całe wieki przed naszą erą. Losy mieszkańców Dust Bowl trzeba poznać, nie tylko z szacunku do ciężkiej pracy ludzi żyjących w oku piaskowego cyklonu, ale również dla faktograficznej pracy autora, który odkopuje z piachu historii zapomniany okres czasów nowożytnych i podaje je nam w przystępnej formie.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.