Advertisement
FestiwaleFilmyPięć Smaków w DomuRecenzje

Jak na szpilkach. Recenzja filmu “Dama z Seulu”

Norbert Kaczała
Kadr z "Damy z Seulu" (fot. Materiały prasowe)

Szeroko rozumiane „kino festiwalowe” przyzwyczaiło nas jako widownię do kojarzenia ich reprezentantów z dość wysokim poziomem artystycznym. O ile nie jest to festiwal dedykowany bardzo konkretnym produkcjom, rzadko zdarza się, że w katalogu znajdują się filmy  gatunkowe. Na szczęście jak wspominałem już w poprzedniej recenzji, koreańscy reżyserzy rzadko kiedy przejmują się narzuconymi przez gatunki ograniczeniami. Dzięki temu uczestnicy Pięciu Smaków mieli okazję zapoznać się z Damą z Seulu, czyli neo-noirowym kryminałem, będącym jednocześnie historią o płciowym wyzwoleniu.

Jin Jang opowiada w swoim filmie historię detektywa Ji-Wook Joona, będącego kimś na pograniczu Johna Wicka i Philipa Murlowe’a. Każdego złoczyńcę rozszyfruje, wytropi i unieszkodliwi, spuszczając łomot z gracją nowoczesnego tancerza. Na wszelkie przekroczenia uprawnień szefostwo przymyka oko, bowiem nigdzie nie znajdą tak dobrego fachowca. Ku ich zaskoczeniu jednak Ji-Wook planuje wybrać się na emeryturę, aby spełnić swój nadrzędny życiowy cel. Poddać się operacji korekty płci.

Kadr z filmu “Dama z Seulu” (fot. Materiały prasowe)

Tutaj właśnie ujawnia się największy atut filmu Janga. Spopularyzowany i wysłużony mit noirowego zabijaki z traumą wypisaną na twarzy i wieczną samotnością w oczach zostaje skonfrontowany z problemami współczesności, zupełnie zmieniając nasz ogląd na postać. Ji-Wook nie jest grzecznym służalczykiem, a człowiekiem, którego zachowania i postepowania wymusiło środowisko. Jej dystans do reszty postaci nie wynika z traumy zawodowych doświadczeń, a świadomości swojej inności. No bo jak tu wyjść z szafy, kiedy szef potrzebuje cię jako chodzącego narzędzia zagłady, którego mają bać się wszyscy oponenci? To bardzo kreatywne przekształcenie ogólnego zestawu społecznych oczekiwań jakie mogą spoczywać na barkach osoby transseksualnej. Nie trzeba przecież być wyszkolonym detektywem, by zewsząd słyszeć jakim powinno się być, a jakim nie. No bo co ludzie powiedzą?

Przeczytaj również:  „Oldboy” (2003) – Po 20 latach od premiery znowu w kinach [RECENZJA]

Przez konieczność pogodzenia przez główną bohaterkę dwóch płaszczyzn życiowych film również ukazuje nam dwa „światy”. Pierwszy to oczywiście pełen niegodziwości, ciemnych alejek i pięknych garniturów świat zbrodni, w który wraz z protagonistką wchodzimy z buta, wraz z futryną. Sceny walki przemieszane z mafijnym żargonem i pogróżkami to niemała frajda. Sekwencje walki mają cieszącą oko choreografię, a rzucane co chwilę obligatoryjne one-linery ze strony złoczyńców bywają tak kiczowate, że nie sposób się nie uśmiechnąć. Pamiętajmy oczywiście, że to wyłącznie fabularny wytrych, aby w ramach gatunku ukazać lepiej problemy bohaterki, której zbrzydło już ciągłe pranie złoczyńców po pyskach. To nie ciągła bijatyka jest w filmie najważniejsza, dlatego jeśli szukacie tutaj surowych i brutalnych scen walki rodem z Oldboy’a, możecie się rozczarować.

Kadr z filmu “Dama z Seulu” (fot. Materiały prasowe)

Drugim, niemniej ważnym elementem świata przedstawionego, jest zbiorowa przestrzeń związana z transpłciowością Ji-Wooka. Widzimy tutaj chłodną i nieprzystępną (zarówno w tonie jak i jej ulokowaniu w topografii miasta) klinikę, gdzie pomimo dobrych chęci obsługi, marzenia protagonistki pryskają niczym bańka mydlana. Odwiedzamy bary dla nieheteronormatywnych, gdzie jeszcze nie czuje się właściwie, przez brak doświadczenia w stylizacji czy konfrontacji z resztą stałych bywalców. Jedyne chwile, w których znajduje komfort, następują, gdy ma możliwość obserwowania samego siebie w nowym wcieleniu, zgodnym z tym co czuje. Widząc ją w nowym ubraniu, z pełnym makijażem i w tytułowych obcasach (wszak oryginalny tytuł to Man on High Heels) widzimy, że to w tej odsłonie powinniśmy obserwować detektywa. A przynajmniej wiemy, że to w jej chciałaby zostać zauważona.

W gestach i zachowaniach bohaterki widać tęsknotę za światem, którego jeszcze nie zaznała, ale oszczędzono nam ckliwego i wysłużonego emanowania ciągłymi zbliżeniami, dotykania się po „nowym” ciele czy rozmarzonego spoglądania na eleganckie kobiety w oddali. Rozterki Ji-Wooka ukazano, co zrozumiałe, bardziej w kluczu typowego twardziela, który nie powinien pozwalać sobie na tak emocjonalne gesty. I to właśnie ten dylemat jest główną siłą napędową filmu, która współgra zarówno z nieśmiałym eksplorowaniem swoich potrzeb czy pragnień, jak i popcornowym kinem akcji. To też pewne usprawiedliwienie, dla którego dość prostą, miejscami wtórną fabułę można potraktować i ocenić łagodniej. Nie o akcję bowiem chodzi, a reakcje bohaterki na prezentowane wydarzenia i myśli jakie w niej drzemią.

Przeczytaj również:  Retrospektywa Coralie Fargeat | Festiwal Kamera Akcja 2024

Dama z Seulu dokonuje zaskakująco trudnej rzeczy, biorąc pod uwagę swój temat. Jest filmem niezwykle inkluzywnym, który znajdzie swoje miejsce zarówno na festiwalu kina offowego, jak i piątkowej ramówce kanału ze słoneczkiem w logo. Ci, którzy potrzebują prostej rozrywki na leniwy wieczór, dostaną ją w zadowalającej ilości. Poszukujący zaangażowanego kina społecznego z ważną i aktualną tematyką również poczują się dopieszczeni. Jeśli jest jakiś film, który mógłby połączyć osoby zaangażowane w problemy osób nieheteronormatywnych i osoby, którym temat jest kompletnie obcy czy obojętny, to bez wątpienia Dama z Seulu. Usiądźcie z rodzicami, obejrzyjcie i porozmawiajcie po seansie.

Film dostępny jest na platformie VOD Pięciu Smaków!
+ pozostałe teksty

Absolwent łódzkiego filmoznawstwa, entuzjasta kina wszystkich wysokości, regularny czytelnik historii obrazkowych, cierpiący na stały niedobór książek, aspirujacy AFoL.

Ocena

7 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

"Panią Zemstę"

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.