Advertisement
KomiksKulturaPublicystyka

“Ostatni Pisarz” Jana Mazura – Kosmiczny fast food [RECENZJA]

Norbert Kaczała
Kadr z "Ostatniego Pisarza" rys. Robert Sienicki

Nie będzie przesadą jeśli stwierdzę, że Jan Mazur jest jednym z najciekawszych twórców komiksowych w naszym kraju. „Tam gdzie rosły mirabelki” oraz „Koniec świata w Makowicach” to pozycje wręcz wybitne, które swoim bagażem emocjonalnym nie ustępują klasykom w skali światowej. Fakt, że wszyscy ich bohaterowie to proste patyczaki nijak nie umniejsza dojrzałości tych historii, ani tym bardziej dojrzałości i wyczuciu scenarzysty. Dlatego gdy w czasie naszej ostatniej rozmowy Jan zapowiedział mi swój kolejny projekt, wprost nie mogłem się doczekać. I ku zaskoczeniu nikogo, znowu zajrzymy w głąb naszego człowieczeństwa.

Jednak tym razem wyruszymy dalej niż nasza rodzinna miejscowość czy osiedle. Polecimy w kosmos, śledzić przygody zgorzkniałego pisarza, który w świecie opanowanym przez algorytmy piszące bestsellerowe książki, jest jedynym twórcą o niepodrabialnym stylu. By zrozumieć jego fenomen, Pewna Firma postanawia wysłać go w misję na obrzeża Saturna, aby zrozumieć źródło jego natchnienia i sprowokować do napisania kolejnej książki. Perspektywa samotnika przemierzającego kosmos w towarzystwie sztucznej inteligencji nie jest niczym nowym, wszak sami autorzy jawnie wspominają o swojej inspiracji „złotą erą science fiction”. Najważniejsze jest to, co nowego w ramach wysłużonego gatunku będzie nam w stanie opowiedzieć autor. Sęk w tym, że nie ma tego zbyt wiele. „Ostatni pisarz” to po prostu dobry reprezentant swojego gatunku, który ani nie rości sobie miejsca do ścisłej czołówki, ani nie wlecze się z tyłu peletonu.

Przeczytaj również:  Klasyka z Filmawką: „Atlantyda: Zaginiony ląd” (2001)
ostatni pisarz recenzja
Kadr z “Ostatniego Pisarza” rys. Robert Sienicki

Motywy poruszane komiksie Mazura to już właściwie tożsame z gatunkiem rozterki natury etycznej, artystycznej i futurologicznej. Co nas czeka w przyszłości? Kim właściwie jest artysta? Ważniejszy jest zarobek czy pasja? Odpowiedzi na te pytania poznacie oczywiście jeszcze przed lekturą, bo zadano je Wam już wielokrotnie. Tylko tym razem zrobi to rysowany przez Sienickiego łysiejący buc w starej bluzie. Nawet jeśli odpuścimy sobie ewentualne dywagacje o rozwoju ludzkiej natury i jej tworów i skupimy się na samej, surowej fabule, również będziemy odczuwać pewne deja vu. Samotny astronauta przemierzający bezmiar kosmosu mający za towarzysza wyłącznie sztuczną inteligencję na statku. Je monotonne jedzenie, włóczy się po całym wehikule, spogląda tęskno za okno i rozważa popełnione na Ziemi błędy. Wiecie, że w kosmosie nikt nie usłyszy waszego krzyku? Narzekań też nie.

Rzeczą, która chyba najwyraźniej odróżnia „Ostatniego pisarza” od reszty podobnych do siebie historii o kosmicznej samotności, są rysunki Roberta Sienickiego. Jestem fanem jego twórczości jeszcze od dawnych czasów publikowanego w sieci „The Movie”, co tylko udowadnia, że jego kreska zachwyca i młodszych i starszych odbiorców. Idealnie równoważy ona ciężar smutnych refleksji ze scenariusza Mazura, co sprawia, że staje się on jeszcze przystępniejszą lekturą. Design postaci jest bardzo „kreskówkowy” (sam proces twórczy możecie prześledzić w szkicowniku na końcu komiksu) co w połączeniu z dość minimalistycznym tłem sprawia wrażenie storyboardu do pięknej animacji. Efekt ten potęguje ograniczenie palety barw do kilku odcieni niebieskiego i pomarańczowego, co nadaje całości w pełni autorskiego sznytu. Z niektórych paneli spokojnie można zrobić printy.

Przeczytaj również:  Klasyka z Filmawką – „Wilczyca” (1982)
ostatni pisarz recenzja
Kadr z “Ostatniego Pisarza” rys. Robert Sienicki

Pomimo wielu narzekań, nie mogę odradzić tego komiksu. „Ostatni Pisarz” to przyjemnie spędzony czas, jednak w mojej pamięci nie jest niczym innym jak lekturą na krótką podróż tramwajem. Czyta się go szybko, bez żadnych dłużyzn, ale po zamknięciu tylnej okładki i włożeniu ponownie do torby momentalnie ulatuje z pamięci. To komiksowy fast food, który choć przygotowany z wyczuciem i troską przez lokalną knajpę, będzie chwilowym zapchaniem żołądka w oczekiwaniu na coś wykwintniejszego.

Ocena

6 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.