KomiksKultura

“The Weatherman” – Futurystyczna ekscytacja i inne zjawiska pogodowe [RECENZJA]

Norbert Kaczała
Kadr z szóstego zeszytu "The Weatherman" (rys. Nathan Fox)

Ostatnio na łamach naszego portalu pisałem trochę o tematach nieco bardziej… pompatycznych niż zwykle. Mieliśmy tam święte księgi, istotę bohaterstwa, motywy odpowiedzialności społecznej i wizję ostatecznego końca ludzkości. Ale oczywiste jest stwierdzenie, że nie można spędzić całego życia na ciągłych dywagacjach filozoficznych. Mnogość przeróżnych gatunków w komiksowym medium pozwala nam oderwać się nie tylko od problemów dnia codziennego, ale także nawet od powierzchni planety, na której się znajdujemy. I choć na powierzchni Marsa z pozoru ciężko martwić się natłokiem ziemskich problemów, to Jody LeHeup zabiera ze sobą w tę podróż cały ich bagaż, by zaprezentować nam jedną z najbardziej porywających historii sci-fi obecnych na półkach księgarni.

Nasz główny bohater, Nathan Bright ma właściwie wszystko, czego potrzebuje od życia. Przede wszystkim, dobrze płatną pracę, która zapewnia mu niemałą swobodę, ale także ogromną popularność. Jest bowiem uwielbianym przez mieszkańców marsjańskiej kolonii prezenterem pogody; swoistą wisienką na torcie codziennych wiadomości. W domu czeka kochany pies, na ulicy każdorazowo trafia się jakiś fan, a ponadto nie może narzekać na brak powodzenia u kobiet. Niestety bańka idyllicznego życia pryska, gdy do mieszkania Nathana wpada grupa komandosów, oskarżając go o… zamordowanie wszystkich mieszkańców na Ziemi. Gorzej, że sam nie potrafi sobie takiego incydentu przypomnieć.

Motyw amnezji głównego bohatera to rozwiązanie fabularne stare niemal jak samo opowiadanie historii, jednakże wysłużony już schemat zostaje tutaj użyty bardzo pragmatycznie, co usprawnia przebieg fabuły. Cała masa osób z otoczenia protagonisty zna jego szemraną przeszłość, przez co dane nam będzie odkrywać ją razem z nim, kroczek po kroczku. Oczywiście nie będzie to doświadczenie dla niego komfortowe, a okoliczności ich odkrycia niejednokrotnie będą skrajnie bolesne. Da nam to możliwość odkrywania największych degeneratów, tajnych organizacji i mściwych jednostek, które bardzo chcą odpłacić mu za rzekomo wyrządzone krzywdy i dać upust swojej frustracji. A czasem też zarobić na nim niemałe pieniądze. Zbierając do kupy wszystkie powody, dla których masa ludzi chce śmierci Nathana, możemy jednocześnie odkrywać historię świata przedstawionego, kwestionować jego moralność, ale też mu współczuć, nie mając pewności, co jest prawdą. Proste, ale niezwykle skuteczne.

Przeczytaj również:  „Kaczki. Dwa lata na piaskach" – ciężkie słowa o trudnej przeszłości [RECENZJA]
Kadr z pierwszego zeszytu “The Weatherman” (rys. Nathan Fox)

Tym bardziej że Nathan ucieka od sideł banalnego stereotypu użytecznego wesołka, którym na pozór może się wydawać. Fasada niemartwiącego się niczym zgrywusa i lekkoducha bardzo szybko zderza się ze ścianą prawdziwego życia, zmuszając bohatera do zmiany zachowań, przewartościowania kilku spraw i wyrobienia w sobie pewnej dojrzałości. Bardzo łatwo jest mu współczuć i kibicować i miejscami aż ciężko zaakceptować zarzuty, jakie zostają mu stawiane. Wszystkie żarciki, które rzuca to często mechanizm obronny, które pomagają przetrwać w tym futurystycznym piekle zarówno jemu, jak i czytelnikom. Otaczający go bohaterowie również w punkcie wyjścia przypominają znane wszystkim postaci, które widzieliśmy już w niejednym filmie akcji czy science-fiction, ale widać, że i tutaj jest miejsce na rozwój i ucieczkę od wyrobionych odgórnie oczekiwań. Choć to pewnie czeka na nas w drugim tomie.

Bardzo cieszy mnie też możliwość eksploracji skolonizowanego Marsa, który nie jest zbitkiem sterylnych, biało-szarych budynków rodem z wczesnych projektów NASA. To wielki, żywy i niezwykle eklektyczny organizm, kojarzący się raczej z „Transmetropolitan” lub książkowymi klasykami spod szyldu cyberpunku.  Każda dzielnica, budynek czy pojazd to integralna całość, oddająca doskonale charakter jej rezydentów i umożliwiająca sporą zabawę z przestrzenią. Dozę szaleństwa widać także w projektach niektórych postaci, które żywcem wyglądają jak wyciągnięte z najbardziej pokracznych, pulpowych komiksów. Cyborgi, mutanci, wielkie bronie, maszyny do tortur i przeczące prawom fizyki sposoby ich użycia. Znajdziecie tutaj wszystko, a gapienie się na te cybernetyczne wynaturzenia zapewni Wam masę frajdy.

Przeczytaj również:  „Kaczki. Dwa lata na piaskach" – ciężkie słowa o trudnej przeszłości [RECENZJA]
Kadr z piątego zeszytu “The Weatherman” (rys. Nathan Fox)

„Weather Man” cieszy jednak oko nie tylko przez świetne projekty (które w pełnej krasie możecie podziwiać w suplemencie dodanym na końcu tomu), ale też przez świetne kreowanie akcji i opowiadanie obrazem. Kiedy obserwujemy sceny walk, a fabuła znacznie przyspiesza, niemal fizycznie czujemy wzrost prędkości. Dzieje się dużo, szybko i gęsto, ale ani przez chwilę nie tracimy punktu odniesienia. Okładanie się po gębach i strzały z lasera są bardzo czytelne i przypominają najlepsze sekwencje kina akcji. Tak dynamicznego ułożenia postaci w ramach jednego panelu nie powstydziłby się sam Mistrz Kirby. Oczywiście zakładając, że przelewałby on w swoich opowieściach tyle krwi ile Quentin Tarantino.

Godny uwagi jest także segment z dodatkami, które pomimo posiadania galerii okładek, do których jesteśmy już przyzwyczajeni, oferuje także coś więcej. O projektach postaci już wspomniałem, jednak najciekawszym i dość zaskakującym elementem jest… specjalna playlista do lektury albumu. Wyselekcjonowana przez autorów ścieżka dźwiękowa zawiera w sobie utwory takich klasyków jak Magic Sword czy Power Glove. Piękna sprawa, idealnie ilustrująca klimat komiksu.

Kadr z szóstego zeszytu “The Weatherman” (rys. Nathan Fox)

Nie ma co owijać w bawełnę, „The Weatherman” to świetna zabawa. Trafi w gusta zarówno fantastycznonaukowych wyjadaczy, jak i zupełnych świeżaków. Świat tętni życiem, bohaterowie zapadają w pamięć, a każda strona niezwykle cieszy oko. Jeśli szukacie czegoś, co zapewni Wam nieustającą akcję, przy jednoczesnym poszanowaniu inteligencji odbiorcy, sięgnijcie śmiało po Pogodynka. Zanosi się na deszcz krwi, silny powiew cybernetycznej pożogi, a w dalszej części tygodnia zza chmur nudy wyjdzie silny przebłysk ekscytacji, który utrzyma się przez kolejne dni. Oddaję głos do studia.

Ocena

8 / 10

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.