FilmyRecenzjeStreaming

“Homemade”, czyli netflixowe krótkometrażówki o życiu w trakcie pandemii [RECENZJA]

Marcin Kempisty
Homemade
Źródło: ScreenWEEK

W trakcie trwania kampanii prezydenckiej polskie media pomijały temat koronawirusa. Również w zwykłych rozmowach to zagadnienie przestało być “sexi”, jako że podświadomie wszyscy poczuli potrzebę ucieczki od wydarzeń raptem sprzed kilku miesięcy. Życie toczy się dalej, jak gdyby marzec i kwiecień 2020 roku nigdy się nie wydarzył. Choć ponownie pojawiają się złe informacje z USA, Brazylii i innych krajów, również w Polsce ten problem nie został do końca rozwiązany, to nie ma żadnej poważniejszej debaty na temat przeszłej, i być może przyszłej, epidemii.

Choć niewiele czasu minęło od całkowitego, prawie ogólnoświatowego lockdownu, powstają teksty kultury, w których zostaje uwzględniona perspektywa epidemicznego zamknięcia w czterech ścianach. Jedną z “pamiątek” z czasów zarazy (ależ Gabriel Garcia Marquez musiał się przewracać w grobie, że wymyślony przez niego zwrot został wyeksploatowany na wszelkie możliwe sposoby) jest zbiór nowel filmowych Homemade zrealizowanych dla Netflixa. Siedemnaście krótkometrażówek to siedemnaście różnych perspektyw przedstawionych przez artystów z całego świata. Czy coś ciekawego wynika z tego projektu? Chyba tylko tyle, że jak na razie nie potrafimy mówić o niedawnych wydarzeniach.

Homemade
Źródło: IMDB

Zamknięcie w czterech ścianach drastycznie ograniczyło tematykę oraz artystyczne środki wyrazu. Za kamerę posłużyły telefony komórkowe, za scenografię prywatne domy. Niewielu twórców dbało o idealne udźwiękowienie lub oświetlenie planu. Liczyła się naga prawda na temat ekstraordynaryjnej sytuacji, o której historia będzie zapewne przekazywana z pokolenia na pokolenie. Tylko kilka osób – Paolo Sorrentino, Naomi Kawase, Maggie Gyllenhall – próbowało stworzyć zręby fabularne, by konkretna rzeczywistość została artystycznie zmetaforyzowana, a następnie na nowo odkryta w zaskakujący sposób. Przeważyło spojrzenie realistyczne, uwzględniające trudy życia w zamknięciu, a także podkreślające istotę więzów międzyludzkich, zwłaszcza tych rodzinnych.

Przeczytaj również:  „Pamięć” – Zapomnieć czy pamiętać? [RECENZJA]

Niestety, za wyjątkiem kilku nowel, reszta prezentuje się wyjątkowo przeciętnie i nieinteresująco. Historie dotyczące rodzinnych perypetii (David Mackenzie, Gurinder Chadha) nie różnią się niczym od reportaży prezentowanych na antenie ogólnopolskich stacji telewizyjnych. Narracje-pocztówki dla najbliższych (Rachel Morrison, Johnny Ma) przypominają amatorskie nagrania przeznaczone do wspólnego, rodzinnego oglądania przy popcornie i wspominkach z przeszłości. Niektórzy próbowali zaprzęgnąć nowoczesne technologie do prowadzenia narracji (Pablo Larrain, Rungano Nyoni), ale również robili to bez większego pomysłu, jak gdyby sam fakt wykorzystania Skype’a albo estetyki Messengera już miał świadczyć o wyjątkowości danego segmentu.

Epidemia koronawirusa udowodniła, że szalenie trudno mówi się o sprawach doświadczanych w taki sam sposób przez wszystkich ludzi, niezależnie od miejsca zamieszkania i zasobności portfela. Jasne, niektórzy mogą całymi dniami siedzieć w domu, inni muszą ruszać na zakupy i do pracy (o czym przypomina Ladj Ly dzięki obrazom zarejestrowanym przy pomocy drona), niemniej jednak same uczucia pozostają niezmienne – lęk o przyszłość, zagubienie, niepewność – o czym zresztą całkiem sprytnie opowiada w swojej noweli Kristen Stewart.

Homemade
Źródło: IMDB

Najgorsze jest to, że większość historii umieszczonych w Homemade jest tak podobna do siebie, że zapewne po kilku dniach wszystkie zleją się w całość i trudno je będzie od siebie odróżnić. Na pewno mogą robić wrażenie zdjęcia Pawła Pogorzelskiego z segmentu Any Lily Amirpour, ale cóż z tego, skoro snuta z offu narracja przez Cate Blanchett jest niemalże identyczna do wywodów prowadzonych przez innych twórców. Dominacja jednego tematu i niechęć do fabularyzacji emocji doprowadziła do powstania seansu pełnego wielkich stwierdzeń i scenek z dalekimi krajobrazami, zachodami słońca i domowymi przedmiotami, które zapewne miały służyć jako zaduma nad ulotnością ludzkiego życia, a także jako zachęta do dostrzeżenia piękna otaczającego nas świata.

Przeczytaj również:  „Cztery córki” – ocalić tożsamość, odzyskać głos [RECENZJA]

Na wyróżnienie zasługuje zaledwie kilka krótkometrażówek. Na plan pierwszy wysuwa się oczywiście Paolo Sorrentino, który kontynuuje swój cykl o papieżach, tym razem doprowadzając do spotkania głowy kościoła katolickiego z Elżbietą II. Ileż w tym humoru i formalnej pomysłowości! Trzeba było skorzystać ledwie z dwóch figurek, świec, huśtawki i zlewu, by stworzyć przepiękną opowieść o ludziach, których całe życie, a nie tylko kilka tygodni, upłynęło pod znakiem funkcjonowania w złotej klatce i bez możliwości ucieczki.

Bawi również “musical” zrealizowany przez Sebastiana Lelio. Wystarczyło pozwolić aktorce na wyśpiewanie swoich emocji, by powstała nowa, ciekawsza jakość. To samo tyczy się cacuszek autorstwa Maggie Gyllenhall i Sebastiana Schippera. Niby autorzy sięgnęli po dobrze znane koncepty, ale drobne udziwnienia fabuły (dendrofilia) i nienachalne żerowanie na roztoczonej aury tajemnicy pomogły we wzbudzeniu ciekawości. Raz chodziło o samotne życie w lesie, innym razem o “klonowanie się” głównego bohatera, ale zawsze nad wszystkim unosiła się aura tajemnicy i nieszablonowego podejścia do zadania domowego przygotowanego przez Netflixa.

Homemade
Źródło: IMDB

Homemade nie stanie się świadectwem czasów epidemii, ponieważ nie ma tam uniwersalnych, a jednocześnie zaskakujących treści, dzięki którym widzowie mogliby inaczej spojrzeć na swoją niedawną przeszłość. Jeżeli ktoś chciałby usilnie docenić ten projekt, to głównie za możliwość pooglądania mieszkań reżyserów oraz reżyserek, jak również za odrobinę humoru zaprezentowaną przez Sorrentino. Dla tego człowieka warto przejść przez ocean przeciętności.

Ocena

4 / 10

Warto zobaczyć, jeśli polubiłeś:

W domu, La casa

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.