Advertisement
KomiksKultura

“Trasa promocyjna”, czyli żyjemy w krainie absurdu [RECENZJA]

Marcin Kempisty
trasa promocyjna recenzja
Fragment ilustracji okładkowej / fot. materiały prasowe

Im dłużej człowiek żyje, tym mniej rozumie. O ile w okresie dzieciństwa wszystko wydaje się poukładane i harmonijnie współgrające, o tyle z biegiem czasu okazuje się, że rzeczywistość na każdym kroku skrywa tajemnice. Na dodatek, ludzie również nie są skorzy do osobistych wynurzeń. I tak właśnie, w tego typu okolicznościach, rodzi się wniosek, że tak naprawdę przyszło nam funkcjonować w świecie, którego prawideł nijak nie da się zrozumieć. Żyć trzeba umieć, co by się nie wydarzyło, ponieważ w przeciwnym razie uderzy się głową w mur absurdu.

G. H. Fretwellowi nie udaje się uciec przed karzącą ręką groteskowości. Jego marzenia o byciu uznanym pisarzem sprzedającym dziesiątki książek zostają zniszczone, gdy nagle, w wyniku niezrozumiałych okoliczności, kolejna wydana powieść – Bez K. – przynosi same straty. Bohater Trasy promocyjnej, komiksu autorstwa Andiego Watsona, jeździ po różnych miastach na spotkania z czytelnikami, tylko że nikt nie chce się z nim zobaczyć i porozmawiać na temat reklamowanego dzieła. Odwiedzane przez mężczyznę kolejne księgarnie świecą pustkami, jeśli nie liczyć tamtejszych pracowników marzących o szybszym powrocie do domu, aniżeli przesiadywaniu z nieznanym nikomu pisarzem. Fretwell nie narzeka, lecz z narastającą cichą frustracją przyjmuje kolejne upokorzenia, niemniej jednak okazywana pokora nie zostanie w żaden sposób wynagrodzona. Wręcz przeciwnie, spadnie na niego lawina kłopotów, której nie będzie potrafił zatrzymać. W ten sposób pozna grozę absurdu życia w całej jej okazałości.

trasa promocyjna recenzja
Kadry z komiksu / fot. materiały prasowe

Automatycznie nasuwające się skojarzenia z prozą Franza Kafki są jak najbardziej uzasadnione. Brytyjski scenarzysta od samego początku nawiązuje do klimatu Procesu, z tym że ozdabia także Trasę promocyjną odrobiną wisielczego humoru. Tragikomiczna odyseja Fretwella po opustoszałych księgarniach przypomina Józefową wędrówkę po bezimiennym mieście. Watson jedynie szkicowo prezentuje świat wokół protagonisty, wystarczy mu kilka kresek, by pokazać kolejne, bliźniaczo podobne, ulice, zaułki, restauracje, księgarnie oraz hotelowe pokoje. Nie ma detalu, brakuje konkretu, jak gdyby rzeczywistość umykała przed wzrokiem Fretwella, a on sam był skazany na wieczne ślizganie się po powierzchni. Tak samo dzieje się zresztą z interakcjami społecznymi, będącymi w swej istocie zaledwie skrawkami dialogów, krótkimi pytaniami i odpowiedziami przepełnionymi nic nieznaczącym small-talkiem. 

Przeczytaj również:  Terror w czarnych rękawiczkach. Ulubione giallo [ZESTAWIENIE]

Ze strony na stronę mnożą się absurdalne wydarzenia, gdy okazuje się, że policja podejrzewa Fretwella o seryjnie dokonywane morderstwa, co jest kolejnym ukłonem w stronę Kafki. Flegmatyczny protagonista wpada w siatkę podejrzeń, chociaż jego ambicje kończą się na sporządzeniu kilku autografów i zjedzeniu wieczorem dobrego steku. Mimo to, na podstawie szemranych podejrzeń i zbiegów okoliczności, coraz częściej interesują się nim stróże prawa. Wydaje się, że wystarczy jeszcze jeden krok, a protagonista wreszcie przyzna się do oskarżeń i pójdzie do więzienia, byle tylko ukryć się w bezpiecznym miejscu i odnaleźć spokój.

trasa promocyjna recenzja
Kadry z komiksu / fot. materiały prasowe

Trasa promocyjna jest komiksem łączącym ze sobą wiele gatunków, które dobrze współgrają, aczkolwiek nigdy nie przekraczają pewnej granicy. Na pewno Watson stworzył karykaturalną opowieść o środowisku literackim i trudnym życiu pisarzy uzależnionych od sympatii czytelników/klientów, natomiast próbował także zrealizować mariaż poważniejszej tematyki z minimalistyczną kreską. Sęk w tym, że sięgnął po dobrze sprawdzone metody, przez co udało mu się stworzyć solidny komiks, aczkolwiek zabrakło, chociaż odrobiny szaleństwa, by wznieść dzieło na znacznie wyższy poziom. Motywy zaczerpnięte z prozy Kafki nie robią już takiego wrażenia w XXI wieku, zwłaszcza gdy są przedstawione w dobrze znany, sprawdzony sposób.

Z tego też względu najnowszą propozycję Wydawnictwa Marginesy czyta się z dużą przyjemnością, ale również ze świadomością, że wiele sympatii do dzieła Andiego Watsona wynika z sympatii do słuchania dobrze znanych piosenek, a nie z przełomowej treści albo zaskakującej formy. Trasa promocyjna to przykład solidnego, acz mało zaskakującego rzemiosła, które jednak powinno zawsze witać się z otwartymi ramionami.

Przeczytaj również:  „Dziewczyna z igłą” – Czy ma szansę na Oscara? [RECENZJA]
+ pozostałe teksty

Nie potrafi pisać o sobie w błyskotliwy sposób. Antytalent w dziedzinie autokreacji. Fan Antonioniego, Melville'a i Kurosawy. Wyróżniony w Konkursie im. Krzysztofa Mętraka w roku 2018 oraz 2019.

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.