PublicystykaWywiady

Bartosz M. Kowalski: “Jestem dzieckiem VHS-ów”. Wywiad z twórcą “pierwszego polskiego slashera”

Marcin Kempisty
Bartosz M. Kowalski
Bartosz M. Kowalski, fot. Leszek Zych/Polityka

W twoim filmie mamy bardzo archetypiczne postacie – blondynkę, mroczniarę, nerda, osiłka, geja. Niby są stworzone zgodnie z konwencją, ale w międzyczasie zaczynasz je przedstawiać w innym świetle, uczłowieczać.

Nie ma slashera bez archetypów. Świadomie dobieraliśmy takie typy, ale w każdej z postaci szukaliśmy też przełamania, choćby niewielkiej metamorfozy. To zawsze ciekawie działa w narracji filmu, nawet gdy nie są to psychologicznie skomplikowane przewrotki. Mamy na przykład nerda, tchórza, który finalnie staje się odważnym mężczyzną.

Jego kreacja bardzo mi przypominała pewną postać  z “Krzyku” Wesa Cravena, która również miała świadomość horrorowej sytuacji, w której się znalazła. Z kolei u ciebie ten chłopak wymienia sześć grzechów głównych popełnianych przez bohaterów kina grozy.

Taki samoświadomy bohater pojawiał się już w kinie grozy dużo wcześniej. Już w “Postrachu nocy” nastoletni fan horrorów odkrywa, że po sąsiedzku wprowadza się wampir. I chłopak już wie co go czeka, bo naoglądał się telewizji. [śmiech]

Oglądałeś “Piłę”?

Chyba wszystkie części. Pierwsza część super, ale reszta to nie moje klimaty. Nigdy nie podniecało mnie horrorowe torture porn.

A nie korciło cię, aby w momencie, kiedy Julia Wieniawa ma kajdany na nodze, sięgnąć po pomysł z końcówki pierwszej części “Piły” i kazać jej uciąć sobie nogę? Wręcz czekałem na to, aż taka scena będzie. 

[śmiech]. Wiele rzeczy mnie korciło, pomysły po drodze były różne, jedne mniej inne bardziej ekstremalne. Ale z różnych względów przyrodniczo-produkcyjnych nie mogłem sobie na wszystko pozwolić.

Co cię na przykład korciło? 

Żeby zabić główną bohaterkę! Ale poważnie, ten gatunek, ta konwencja jest ogromnym eksperymentem, nawet nie tyle dla mnie co dla producentów. Więc tyle ile mogłem “pobawić się” wewnątrz tego eksperymentu, na tyle się “pobawiłem”.

Podpytam teraz o sprawy techniczne. Jak udało wam się tak realistycznie zrobić wyciskanie oczu w trakcie mordowania księdza granego przez Piotra Cyrwusa?

To akurat dość proste chwyty. Rurki zakończone strzykawkami z krwią przymocowane były do dłoni zabójcy. Ręce ustawione w odpowiedniej perspektywie do kamery. Na koniec czyszczenie w postprodukcji elementów, które były w kadrze a nie powinny.

Co z twarzą? Wyglądało to bardzo realistycznie.

Reszta to już aktorstwo Piotra Cyrwusa. Zgadzam się, że umarł koncertowo [śmiech].

Według mnie najwspanialszą sceną morderstwa było przebijanie wielkim kołkiem Wiktorii Gąsiewskiej w trakcie rozmowy nad wodą. Jak ta scena została przez was zrealizowana?

Zrobiliśmy Wiktorii odlew buzi, przygotowaliśmy scenograficzną końcówkę kija, którą mogła zamocować w ustach i przytrzymać zębami. Można było się w tej instalacji udusić, ale Wiki zniosła to bardzo dzielnie. Na koniec, w poście zwiększyliśmy tylko ilość kapiącej krwi.

Jak wygląda sprawa z końcówką filmu, czy to też jest ukłon w stronę slasherów, że zawsze mają zakończenie otwarte, żeby ciągnąć serię w nieskończoność?

Oczywiście, że tak! Slasherowi oprawcy nie padają tak łatwo. A nawet jak padają, to wracają. Spójrz na Jasona (mordercę z “Piątku trzynastego” – redakcja), chyba w czwartej części zginął… już tak naprawdę, tak że widz myśli sobie: no dobra, to jest koniec.  A i tak wrócił w piątej części i pociągnął aż do jedenastej. To są uroki tego typu kina.

Domyślam się, że wiele zależy od sukcesu frekwencyjnego twojego filmu, niemniej jednak masz plany, by dalej prowadzić swoją karierę w stronę kina gatunkowego?

Wolę nie planować. Ale o niczym innym nie marzę bardziej, jak o tym by dalej robić horrory. Czy to sequel, czy coś innego w gatunku. Życie pokaże.

Najważniejsze pytanie na koniec: czy będziecie robić jakiś gif z Piotrem Cyrwusem mówiącym “no hej”? To jest wspaniałe, viralowe ujęcie.

Jestem za, choć w sprawach promocyjnych, poza trailerem, raczej nie uczestniczę.


  • Bartosz M. Kowalski – Reżyser filmowy, ur. w 1984 r. w Gdyni. Za film “Plac zabaw” zdobył nagrodę dla najlepszego debiutanta 41. Festiwalu Filmowego w Gdyni. Jest absolwentem szkół filmowych w Paryżu i Los Angeles. Jako reżyser zadebiutował w 2012 roku filmem dokumentalnym “Moja Wola”, historią o dwójce przyjaciół z warszawskiej Woli, którzy próbują wyrwać się z biedy i jak najlepiej ułożyć sobie życie.
Strony: 1 2

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.