PublicystykaZestawienia

10 niesamowitych filmów na Nowe Horyzonty VOD, które musicie obejrzeć

Redakcja Filmawki
Wysoka dziewczyna i Bliskość
fot. Kadr z filmów "Wysoka dziewczyna" i "Bliskość"

Stało się. Nasz ulubiony polski festiwal filmowy – MFF Nowe Horyzonty – ruszył ze swoją własną platformą VOD. Ponad 200 starannie wyselekcjonowanych tytułów na start to gwarancja wielu godzin autorskiego, festiwalowego kina na wyciągnięcie ręki. Spośród nich wybraliśmy dla was dziesięć filmów, które, naszym zdaniem, należy obejrzeć w pierwszej kolejności. 

Jak zawsze przy tworzeniu takich zestawień, nie sposób ująć wszystkich dostępnych perełek. Tytuły wybieraliśmy według prostego klucza – każdy redaktor opisał tutaj jeden, uwielbiany przez niego film. Ostatecznie, na naszej liście znalazły się zarówno głośne tytuły pokroju “Midsommar” Ariego Astera, ale też te mniej znane, jak na przykład “Wysoka dziewczyna” Kantemira Bałagowa, czy takie, które, poza festiwalowymi seansowami, nie były dotychczas dostępne do obejrzenia nigdzie indziej, jak “Przynęta” Marka Jenkina. Zapraszamy do lektury!


10. “Midsommar. W biały dzień”, reż. Ari Aster

Midsommar
fot. Kadr z filmu “Midsommar. W biały dzień”

Horror od dawna nie miał się tak dobrze. Na przestrzeni ostatnich kilku lat pojawiło się grono ambitnych debiutantów, którzy z finezją godną starych mistrzów prezentują nam wciąż świeże spojrzenie na gatunek i przesuwają granice tego, czego możemy się bać. Nie inaczej jest w przypadku drugiego filmu Ariego Astera. Wszechogarniające poczucie wyobcowania, wypieranie licznych traum, niezrozumiałe i brutalne obrzędy czy choćby coraz silniejsze symptomy tripu narkotycznego. “Midsommar” zaprezentuje wam lęki, z których istnienia w waszej głowie nie zdawaliście sobie sprawy. To seans bardzo ciężki – w najlepszym tego słowa znaczeniu. (Norbert Kaczała)

Film obejrzycie na platformie NH VOD.

9. “Daleko od Reykjavíku”, reż. Grímur Hákonarson

Daleko od Reykjavíku
fot. Kadr z filmu “Daleko od Reykjavíku”

Grímur Hákonarson, reżyser i scenarzysta dobrze znanego filmu “Barany. Islandzka opowieść”, w swoim najnowszym dziele serwuje widzom Islandię surową i jeszcze bardziej tajemniczą. Chociaż z początku “Daleko od Reykjaviku” zdaje się przedstawiać rutynowe życie małżeństwa prowadzącego farmę, akcja nabiera zupełnie odmiennego wyrazu po przełomie w codzienności Ingi, jaką jest śmierć męża.

Mówi się, że żałoba ma wiele twarzy. Osamotniona na farmie mleczarskiej Inga postanawia w pewnej chwili przekuć ją w siłę, o jakiej nigdy wcześniej tak naprawdę nie myślała. Podejmując walkę ze Spółdzielnią, która niczym Wielki Brat nadaje rytm życia miejscowym Islandczykom, próbuje wyrwać się z biurokratycznego zawieszenia.

“Daleko od Reykjaviku” to film niezwykle uniwersalny. Surowa sceneria nie pozostawia złudzeń, że Inga, kobieta w średnim wieku, mierzy się z Przemysłowym Gigantem na samym krańcu świata. Występując jako osamotniona jednostka, rozpoczyna walkę z systemem. Takie rozwinięcie historii Hákonarsona uświadamia, że nawet w miejscu, o którym wszyscy zdawali się zapomnieć, można wprowadzić odżywcze zmiany oraz przełamać ciążący impas. Film daje wyraz niezwykłej sile jednostki, która, odnajdując swoją tożsamość, jest w stanie rozmrozić nawet twardą, islandzką ziemię. I chociaż gdzieniegdzie wybrzmiewa to nazbyt idealistycznie, koniec końców napawa potrzebną nadzieją. (Ania Czerwińska)

Film obejrzycie na platformie NH VOD.

8. “Tylko kochankowie przeżyją”, reż. Jim Jarmusch

Tylko kochankowie przeżyją
fot. Kadr z filmu “Tylko kochankowie przeżyją”

Film Jima Jarmuscha udowadnia, że kino wampiryczne miewa się świetnie i wciąż pozostało w nim wiele do opowiedzenia. W “Tylko kochankowie przeżyją” krwiopijcy zamieszkują pogrążone w kryzysie Detroit i spędzają wieczność na lekturze książek, komponowaniu muzyki oraz pielęgnowaniu swojej miłości. Spokój Adama i Eve mąci niespodziewany przyjazd siostry wampirzycy – nieobliczalnej Avy. Połączenie romansu z horrorem okraszone hipnotyzującymi ujęciami i magnetyzującą muzyką (szczególnie utworami Jozefa van Wissema) potrafi skraść serce już od początku seansu. W filmie najbardziej zachwycają: niezwykła subtelność opowiadanej historii oraz chłodne piękno gry aktorskiej Tildy Swinton i Toma Hiddlestona. W każdym ich geście można poczuć niebywały ciężar nieśmiertelności.

Detroit okazało się wyjątkowo wdzięczną horrorową scenerią. Upadłe miasto pasuje do image’u żywiących się krwią dekadentów. Opustoszałe domostwa, rdzewiejące samochody i wyludnione ulice w intrygujący sposób kontrastują z bogactwem kolekcji instrumentów muzycznych czy urozmaiconym życiem kulturalnym wampirów. Adamowi i Evie daleko do wzbudzających grozę monstrów, kojarzą się raczej ze zblazowanymi dandysami. Uwielbiam to, w jaki sposób Jim Jarmusch podszedł do tematu wampirów i ich egzystencji. Krwiopijcy w “Tylko kochankowie przeżyją” są zmęczeni wieloletnim życiem po życiu i zniesmaczeni kierunkiem, w jakim zmierza świat. Komentują otaczającą nas rzeczywistość ze zdecydowanie większą subtelnością niż bohaterowie “Truposze nie umierają”. W filmie nie zabrakło też charakterystycznego dla reżysera poczucia humoru i długich dialogów. A wszystko krąży wokół miłości, która – jak zresztą mówi sam tytuł – okazuje się jedyną rzeczą mającą szansę przetrwać, gdy wszystko wokół ulega rozkładowi. (Marcelina Kulig)

Film obejrzycie na platformie NH VOD.

7. “Nigdy cię tu nie było”, reż. Lynne Ramsay

Nigdy cię tu nie było
fot. Kadr z filmu “Nigdy cię tu nie było”

Przemoc to w kinematografii motyw dla publiczności całkowicie zwyczajny, zrozumiały, a w niektórych przypadkach wręcz oczekiwany. Co stanie się jednak, gdy brutalności nada się emocjonalnej i artystycznej głębi?

Przedstawiona w „Nigdy cię tu nie było” historia byłego wojskowego (absolutnie fenomenalny Joaquin Phoenix), który trudni się odbijaniem młodych dziewcząt z rąk porywaczy, to pretekst do konfrontacji popularnej idei bezlitosnego, acz prawego, bohatera kina akcji z konsekwencjami, które rodzi w psychice człowieka doświadczana i stosowana przemoc. Lynne Ramsay nakładając na protagonistę torturujące go traumy i, przenosząc filmową brutalność w przestrzeń realizmu, dokonuje porażającej dekonstrukcji kina gatunkowego bazującego na prawie pięści (i pistoletu, i młotka…).


Przeczytaj również: TOP5: Międzynarodowy Konkurs Nowe Horyzonty. Kino pędzi do przodu!

Interesującej koncepcji towarzyszy zaś maestria techniczna – agresywna, niepokojąca ścieżka dźwiękowa Jonny’ego Greenwooda, rwane ekscesy montażowe Joe Biniego i zdjęcia Thomasa Townenda łączące dynamikę thrillera z niemalże kontemplacyjnym, metafizycznym spokojem. “Nigdy cię tu nie było” to kino dogłębnie przemyślane, artystycznie spełnione, bez reszty wciągające w swój brudny krwią i smutkiem świat. (Rafał Skwarek)

Film obejrzycie na platformie NH VOD.

6. “Służąca”, reż. Park Chan-wook

Służąca
fot. Kadr z filmu “Służąca”

W 2020 roku w końcu spełniło się marzenie wszystkich wielbicieli azjatyckiej kinematografii i koreański film zdobył Oscara (i to niejednego). Wielu uważa jednak, że Koreańczycy mogli tę nagrodę odebrać kilka lat wcześniej, lecz postawili na złą kartę i sami siebie pozbawili tej możliwości. W 2016 roku bowiem „Służąca” znanego z „trylogii zemsty” Parka, zdobyła nagrodę BAFTA dla nieanglojęzycznej produkcji, kilka innych nagród od amerykańskich krytyków oraz dwa Saturny. Nie otrzymała jednak ani jednej nominacji do Oscara. Powód był prosty: do rywalizacji oscarowej Koreańczycy zgłosili „Grę cieni” – bardzo udany szpiegowski thriller, znacznie mniej ekstrawagancki niż „Służąca”.

Prawdopodobnie wybrano bezpieczniejszą opcję. Cóż, nie udało się, a widzowie mogą tylko gdybać. Co ciekawe, „Służącą” łączy z „Parasite” podobna sytuacja twórcy. Zarówno Park, jak i Bong nakręcili swoje dzieła po pobycie w Hollywood, który spędzili na tworzeniu anglojęzycznych, bardziej komercyjnych produkcji. Oba filmy są również na wskroś artystyczne, z wyraźnymi znakami indywidualizmu ich twórców oraz wątkami klasowymi, jednak niepozbawione sporego potencjału komercyjnego. To, co wyróżnia „Służącą” jest przepych i epickość – w klasycznym tego słowa znaczeniu – całej produkcji.

Park lawiruje między sensualnym erotykiem, dramatem a kryminałem, wrzucając do kotła jeszcze swoje czarne poczucie humoru. Prowadzi historię w niespodziewane rejony, jednocześnie nie przekraczając granic dobrego smaku, tak, że doświadczanie filmu staje się synestezyjną przygodą. Ponadto, wplata w to wszystko feministyczne motywy przez co „Służąca” ostatecznie jawi się jako uniwersalna opowieść i jeden z najlepszych queerowych filmów w historii światowej kinematografii. I nie potrzeba do tego żadnego Oscara. (Wiktor Małolepszy)

Film obejrzycie na platformie NH VOD.

5. “Wysoka dziewczyna” + 4. “Bliskość”, reż. Kantemir Bałagow

Wysoka dziewczyna i Bliskość
fot. Kadr z filmów “Wysoka dziewczyna” i “Bliskość”

Cieszę się, że wśród filmów młodych mistrzów w nowohoryzontowej bibliotece nie zabrakło tych Kantemira Bałagowa. Oba jego dzieła, zarówno debiutancka „Bliskość”, jak i „Wysoka dziewczyna”, to jedne z najciekawszych dzieł europejskiego kina ostatnich lat. Kabardyjczyk znakomicie operuje obrazem (zwłaszcza barwą) i emocjami bohaterów, których sytuuje w tłamszących, dusznych sceneriach. Jego protagonistki, młode kobiety, wtłoczone w opresyjny anturaż, starają się godnie znieść przeciwności: z jednej strony dorastania, z drugiej powojennej pożogi. Niesamowicie sugestywna jest bijąca z obu filmów potrzeba czułości, niebywale intensywny fizyczny wymiar bycia. Każde przytulenie, uścisk, dotknięcie postaci potwierdza tę wyjątkową fizykalność i plastyczność, a przywiązanie do konkretnych kolorów dopełnia synestetyczną całość, łącząc dotykalne z widzialnym.

W „Wysokiej dziewczynie”, duchowo czerpiącej inspirację z „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” Swietłany Aleksiejewicz, jeszcze większy nacisk zostaje położony na wymiar cierpienia bohaterek. Ija i Masza starają się przeżyć w powojennym Leningradzie, mając w świadomości pewne traumatyczne wydarzenie. Bałagow nie pospiesza akcji, czasem wydłuża emocjonalny klimaks, ale w pieczołowity, totalny sposób odzwierciedla wewnętrzną pustkę bohaterek i pełzający pod spodem ból. Niektórym przeszkadza naturalizm przedstawienia, inni wprost zakochali się w tej wizualnej perełce.

Z kolei „Bliskość” to niezwykle dojrzały debiut, w którym Żydówka Ila, bezradna wobec plemiennych waśni między jej społeczością a Kabardyjczykami w kaukaskim Nalczyku, desperacko buntuje się wobec zastanych obyczajów. W klaustrofobicznym, kwadratowym kadrze dziewczyna stawia się wymogom rodziny i trwa w związku z postrzeganym jako „dziki” Zalimem, choć pytaniem pozostaje, na ile robi to z faktycznego uczucia, a na ile z samego buntu. W tle konteksty wojny czeczeńskiej i autobiograficznej lokacji. Już w swoim debiucie Bałagow ujawnia się fascynacje wizualiami i wiązanie bohaterów z konkretnymi barwami, co czyni z „Bliskości” bardzo żywy, elektryzujący obraz, ze względu na tła polityczne i jedną scenę czasem uznawany za kontrowersyjny.

Kantemir Bałagow to z pewnością twórca, którego trzeba śledzić, a z własnego doświadczenia dodam, że warto też jego filmy powtarzać. Kolejne seanse „Bliskości” tylko dodawały temu dziełu walorów. Pilna obserwacja obrazu i chłonięcie emocjonalnej nadbudowy to przepis na gotową immersję. (Kamil Walczak)

Filmy obejrzycie tutaj i tutaj na NH VOD.

3. “Portret kobiety w ogniu”, reż. Celine Sciamma

Portret kobiety w ogniu
fot. Kadr z filmu “Portret kobiety w ogniu”

Céline Sciamma w swoim filmie cofa się do Francji XVIII wieku, żeby opowiedzieć historię rodzącej się miłości życia między dwiema kobietami, dla których ta miłość okaże się zakazana. Gdzieś pomiędzy tą minimalistyczną grą niuansów reżyserka opowiada o solidarności kobiet i trudnej sytuacji, z którą muszą się stykać na co dzień – czy paręset lat temu, czy też teraz.

Jest jednak Portret filmem bardzo wyważonym, w którym ani przez moment nie gra się na emocjach. Momenty śmiechu, wzruszenia, złości przychodzą tak naturalnie, jak i odchodzą, wciągając widza w niesamowicie angażującą opowieść, namalowaną, moim zdaniem, najpiękniejszymi kadrami tamtego roku – wyglądającymi jak najlepsze obrazy z muzeum sztuki. (Szymon Pietrzak)

Film obejrzycie na platformie NH VOD.

2. “Deerskin”, reż. Quentin Dupieaux

Deerskin
fot. Kadr z filmu “Deerskin”

Rok 2020 rozpoczął się premierą filmu “Deerskin”. I chociaż pierwsze polskie pokazy można było zaliczyć już w 2019 roku, to w 2020 oficjalnie poznaliśmy losy najważniejszej kurtki świata. Teraz, po ponad roku od ukazania się filmu Quentina Dupieux, chce się gorzko rzec, że dziwaczny film przepowiedział dziwaczne czasy, jakie po nim nastały.

Reżyser “Morderczej opony” w swoim kolejnym filmie ulokował symbolizm w kurtce – pięknej, ze skóry daniela, gładkiej w dotyku. Odziany w nią Georges szybko doszedł do wniosku, że jego nowy nabytek to nadkurtka, wszechkurtka oraz przekurtka. Postanowił więc unicestwić wszystkie inne kurtki świata. Taka koncepcja sprawiła, że “Deerskin” rozkochał w sobie mnóstwo widzów.


Przeczytaj również: 8 najlepszych seriali, których nie oglądacie

Film Dupieux jest wyjątkową alegorią dla poczucia samotności i wyobcowania, które sprawiają, że a) czujemy się wyjątkowi, b) tracimy zmysły. Oba te warianty pasują do głównego bohatera “Deerskin”. Kręcąc amatorski film o unicestwianiu napotykanych kurtek (oraz ich właścicieli) Georges czuje się wyjątkowo. Patrząc jednak na całokształt jego poczynań, można dojść do wniosku, że postradał zmysły. Osobiście jestem zdania, że te dwa elementy łączą opatulające kurtkę frędzle.

Quentin Dupieux za sprawą “Deerskin” udowodnił, że żywot reżyserski nie kończy się na jednej spektakularnej katastrofie. Obsadzając w głównych rolach Jeana Dujardina oraz Adelè Haenel, stworzył film osobliwy, w którym poczucie humoru przeplata się z niewypowiedzianą samotnością. Udało mu się przy tym znaleźć złoty środek, który nie jest nachalny dla widza, a pozwala spędzić czas w przyjemnym osłupieniu za sprawą obranej konwencji. (Ania Czerwińska)

Film obejrzycie na platformie NH VOD.

1. “Przynęta”, reż. Mark Jenkins

Przynęta
fot. Kadr z filmu “Przynęta”

Kornwalijski akcent zna każdy z Was. Możecie być tego nieświadomi, możecie nawet nie wiedzieć, gdzie leży Kornwalia, ale jeśli tylko zdarzyło Wam się obejrzeć brytyjskie filmy czy seriale, szczególnie te, w których występują czarne charaktery z niższych sfer, z pewnością zwrócicie uwagę na piracko-slumsowy zaśpiew bohaterów “Przynęty”.

Nie o akcent tu jednak chodzi, ale przede wszystkim o formę. Kręcony na 16mm taśmie film z akcją rozgrywającą się we współczesnym nadmorskim miasteczku to doświadczenie, które przeniesie Was do innej rzeczywistości. Trzaski i artefakty występujące na kliszy są niedoskonałe w doskonały sposób.

Historia niewielkiej społeczności, gdzie tradycyjny tryb życia rybaków ulega zderzeniu z nowoczesnymi porządkami zaprowadzanymi przez turystów to opowieść, w którą, przy odrobinie dobrej woli, można całkowicie wsiąknąć. Odgłosy mew, silników rybackich łodzi i fal czarują odbiorcę. Agresywny montaż w aktywny sposób zmieniający plany pobudza historię, a ja jako jedyną wadę produkcji mógłbym wskazać czas trwania – 88 minut to zdecydowanie za krótko, żeby móc się nacieszyć tak pięknie sfilmowaną Kornwalią. (Andrzej Badek)

Film obejrzycie na platformie NH VOD.

To już wszystkie tytuły, jakie dla Was przygotowaliśmy. Jeśli chcecie zobaczyć więcej, zachęcamy do sprawdzenia wszystkich naszych zestawień oraz do zajrzenia do sekcji recenzji. Zapraszamy też na nasz profil na Facebooku!

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.