Advertisement
PublicystykaWywiady

“Nazywam ten gatunek dramatem magicznym”, czyli rozmawiamy z reżyserem Gregiem Zglińskim o “Zwierzętach”

Maciej Kędziora

W ten piątek premierę miał cudowny film Grega Zglińskiego pt. Zwierzęta, czyli tajemnicza opowieść o pewnym, przeżywającym kryzys małżeństwie. Podczas premiery, organizowanej w Kinie Luna przez Velvet Spoon, mieliśmy okazję spotkać się na dłużej z reżyserem i porozmawiać o jego ostatnim projekcie.

Zobacz również: Recenzję filmu “Zwierzęta”

Maciej Kędziora: Pierwsze pytanie, jakie niewątpliwie wypada zadać: W jaki sposób wpadł pan na scenariusz Jorga Kalta? W jaki sposób wszedł Pan w jego posiadanie, jak wygląda ta historia?

  • Właściwie to nie ja na niego wpadłem, tylko scenariusz na mnie (śmiech). Przeczytałem go 10 lat temu będąc w komisji w Zurychu, która przyznaje fundusze na filmy. W gronie zgłoszonych produkcji był właśnie ten projekt filmowy Jorga, który zachwycił formą i poczuciem humoru. I choć miałem może małe obiekcje – stąd pewne zmiany w mojej wersji – to chciałem ten film zobaczyć na wielkim ekranie. 

Czyli Jorg Kalt dostał fundusze na swój film?

  • Dostał, jak najbardziej. Potem dowiedziałem się, że Jorg odebrał sobie życie, co było dość wstrząsające, gdyż wydawał się człowiekiem, który szuka życia. Parę lat później, gdy szukałem tematu na film (cztery lata temu), poprosiłem mojego szwajcarskiego producenta, by sprawdził co się wydarzyło z tym scenariuszem. Okazało się, że jest wolny, a brat Jorga był bardzo szczęśliwy, że ktoś się nim zainteresował.
Greg Zgliński z plakatem “Zwierząt”

Przy takich filmach jak Zwierzęta, opierających się na tajemnicy, łączeniu kropek pojawia się pytanie, czy Pan jako reżyser woli, żeby widz poczuł film emocjami i całkowicie się w nim zanurzył, czy też by próbował bawić się w grę z filmem, próbując ustalić, co się właściwie stało?

  • Myślę, że kluczowe jest i jedno i drugie. Przeżycie emocjonalnie jest dla mnie podstawą, bo na tym polega film, żeby wejść w tę historię, zidentyfikować się z bohaterami i poczuć to samo. Staram się podprowadzić bohaterów tak, żeby można było ich zrozumieć, żeby można było wejść w ich świat. Natomiast oczywiście to jest też gra. Film jest jak puzzle. Ten to już w ogóle jest jak puzzle, ale każdy film jest tak naprawdę układanką. Pytanie ile z tego jest podane dosłownie, a ile można zostawić dla wyobraźni widza. Najciekawszym jest moment kiedy można podać widzowi pewne sugestie, by pewną część historii mógł sobie sam dopowiedzieć, bo wtedy widz przenosi się w inny świat, porównując go do swojego świata, do swojego życia.

Dlatego też Zwierzęta chce się oglądać po raz trzeci, czwarty, by móc odkryć w nim kolejne warstwy historii. Na potrzeby pytania pozwolę sobie nazwać Zwierzęta filmem polskim i patrząc na ostatni fenomen rodzimego kina psychologicznego – czy to Fuga Agnieszki Smoczyńskiej, czy Wieża, Jasny dzień Jagody Szelc – zadać pytanie skąd bierze się fascynacja psychologią u reżysera, u Pana?

  • Zrobiłem dwa dramaty psychologiczne – Cała zima bez ognia i Wymyk – i poczułem, że ten obszar trochę wyekspolorowałem i właściwie wróciłem trochę do tematyki, która fascynowała mnie jeszcze przed szkołą filmową, czyli sferą, gdzie łączy się jawa i sen. Bo może ta jawa, wcale nie jest jawą? Tak nam mówi Matrix (śmiech). Nazywam ten gatunek dramatem magicznym, to jest nowy gatunek, który właśnie stworzyłem (śmiech). Oczywiście psychologia jest ważna, ale w życiu jest dużo magii i to od nas zależy czy ją dostrzegamy, czy też nie. Przecież takie zjawisko jak deja vu, gdy widzimy jakąś scenę i myślimy “widziałem to już”, albo uświadamiamy sobie, że ten moment już kiedyś przeżyliśmy tylko nie pamiętamy kiedy – czy to było w śnie, czy na jawie – to jest coś niesamowitego. A jednak odpychamy to na bok, bo nie pasuje to do naszego ciągu logicznego. A ja właśnie staram się tego nie odpychać, dlatego Zwierzęta rozgrywają się właśnie w tym obszarze przedłużonym do półtorej godziny.
Przeczytaj również:  "Miejmy nadzieję, że zasłużę na happy end" - rozmawiamy z Michelem Franco [WYWIAD]
Kadr z filmu “Zwierzęta”

Tytułowe Zwierzęta odgrywają kluczową rolę w filmie. Momentami były nawet bardziej ludzkie niż bohaterowie, podczas gdy ludzie coraz bardziej się zezwierzęcali. Kiedyś w wywiadzie wspomniał Pan, że przypominają Panu one postacie z baśni La Fountaine’a. Pytanie jednak, czy zwierzęta były pomysłem Jorga i czym ów zwierzęta są dla Pana?

  • Zwierzęta były pomysłem Jorga. My – ludzie – również mamy przecież w sobie zwierzę, jesteśmy po części zwierzętami i wszystko zależy tak naprawdę od świadomości. Pytanie – jaka świadomość? Zdaje mi się, że wszystko ma świadomość, tyle że jest ona różna. Kiedyś przeczytałem taką hipotezę, że materia powstaje ze świadomości i uważam, że jest ona fascynująca. Że przez świadomość świat się zmaterializował i pracując nad świadomością, pracujemy nad światem.

Jest coś w tym bardzo intrygującego i rzeczywistego…

  • Tak, tworzymy świat. To kino tutaj (znajdujemy się w Kinie Luna – przyp red.), jego dawniej nie było. To nie jest natura, wszystko tutaj stworzyła myśl, każdy detal na tej sali zaczął się od myśli, która się zmaterializowała.

Jest w tym dużo prawdy, a sam temat świadomości i materii jest naprawdę intrygujący. Każdy odbierze Zwierzęta inaczej i choć wiem, że twórcy nie lubią narzucać swoich ścieżek interpretacyjnych, to o czym dla Pana są Zwierzęta – o rozstaniu, o utracie kogoś bliskiego, o rozpadzie związku?

  • Też. Na przykładzie związku – są one przecież zawsze emocjonalne, a emocje powodują, że łatwo wejść w pewien bardzo subiektywny, skostniały punkt widzenia, który powoduje, że stajemy na dwóch przeciwnych pozycjach, bez możliwości porozumienia, bez możności spotkania się.
Przeczytaj również:  "Hotel na skraju lasu" - chropowaty debiut [RECENZJA]

Takiego pewnego zacięcia się przy swoich poglądach?

  • Tak. Ładnie ujęła to Mona (Mona Petri – przyp.red) na spotkaniu – “Tam gdzie jest miłość, jest akceptacja i powiedzenie tak światu, który nas otacza i wtedy się łączymy”. Jeśli wiec spotka się dwójka ludzi, która mówi tak wtedy pojawia się połączona energia, która więcej może.
Mona Petri w filmie “Zwierzęta”

W jaki sposób zmieniało się Pana podejście do Zwierząt nie tylko na samym etapie produkcyjnym, ale i przez pryzmat seansów przedpremierowych, pokazów specjalnych?

  • Za każdym razem odkrywam w nich coś nowego, dlatego też za każdym razem jestem inny. Dla mnie ten film jest takim trochę lustrem, w którym widzę samego siebie, bo porusza porusza bliskie mi tematy i pewne moje historie. Dlatego też w zależności, z jakim nastawieniem i w jakim momencie życia jestem i z jakimi emocjami przychodzę na seans, to coś innego widzę w tym filmie, to w innych miejscach znajduje te kluczowe narracyjne akcenty.

Kończąc, czy mógłby Pan nam zdradzić jakie są Pańskie kolejne projekty? Czy ma Pan już jakaś wizję przyszłości?

  • Mam, choć nie bardzo mogę uchylić rąbka tajemnicy, bo lubię mówić o projektach, które są skończone – również przez to, jak często zmienia się ich wizja, która tworzy się tak naprawdę przez cały czas pracy, aż do ostatniej kopii. Wizja cały czas powstaje – trochę jak budowanie świadomości. Ale mogę zdradzić, że pracuję nad dwoma projektami. Myślę jednak, że ten film zostanie dla mnie wyjątkowy, bo choć interesuje mnie nadal ten temat, to myślę, że eksploracja tego (bądź innego) świata w kolejnych produkcjach będzie inna.

Na koniec chciałbym bardzo podziękować za tak piękny i nowatorski film jakim są Zwierzęta, czyli obraz całkowicie inny, oraz bardzo dla nas – jako redakcji – ważny.

  • Bardzo się cieszę i dziękuję!

Pytania przygotowali – Maciej Kędziora i Marcin Kempisty

Wywiad przeprowadził – Maciej Kędziora

Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.