“Moje wspaniałe życie” – Droga ku wolności. Recenzja nowego filmu Łukasza Grzegorzka │ Nowe Horyzonty 2021
Filmy Łukasza Grzegorzka, reżysera produkcji “Moje wspaniałe życie”, stały się polskim ekwiwalentem słowa “sundance”. Łatka amerykańskiego festiwalu, przyczepiona już w kontekście debiutanckiego “Kampera”, trzyma się jego kina, będąc jednocześnie pochwałą innej, własnej drogi, którą obrał w rodzimej kinematografii. Nie ma bowiem innego niż Grzegorzek – równie wnikliwego, współczesnego, wyczulonego obserwatora rzeczywistości, który zamiast szarości decyduje się ją rysować pastelami.
W Moim wspaniałym życiu reżyser opowiada o Joannie (Agata Buzek), nazywanej przez innych “Jo”; lektorce języka angielskiego w nyskim technikum, którą tytułowa (nie)wspaniałość domowego życia zaczyna męczyć. Grzegorzek to zmęczenie daje nam odczuć niemal wszystkimi zmysłami. Hałas domowego ogniska słyszalny jest od pierwszej sceny wspólnego śniadania, a szybkie cięcia wrzucają nas wprost w nieznośny harmider ich codzienności. Doświadczając tej sekwencji, złożonej z krzyków, gwizdów palnika, płaczu dziecka, urywkowych dialogów, mamy dość już po chwili. Ucieczką od przebodźcowanego życia będzie drugie mieszkanie Joanny. Miejsce odziedziczone po rodzicach, opuszczone, ciche, spokojne. Jo relaksuje się w nim przy joincie, a także spotyka z Maćkiem (Adam Woronowicz), swoim kochankiem i kolegą z pracy.
Choć po raz pierwszy w karierze reżysera na ekranie pojawi się tak wiele znaczących i rozbudowanych postaci (w końcu zarówno w debiucie, jak i w Córce trenera ich ilość zamykała się w trzech, czterech bohaterach), to centralna postać Agaty Buzek na plakacie jest nieprzypadkowa. To właśnie Jo jest w centrum fabuły, a każdy inny jej element staje się katalizatorem pewnych wydarzeń. Mają one konkretny wpływ na zmiany w życiu protagonistki. Jo, piszę to bez cienia przesady, jest w skali naszego kina ewenementem, a także (miejmy nadzieję) zapowiedzią zmian w narracji.
Wreszcie bowiem główna bohaterka chce się wyemancypować i zrezygnować z duszącego ją układu rodzinnego. Zresztą w jednej ze scen, trzymając skręta w dłoni, mówi do kamerki nagrywającego ją telefonu o chęci zmian – rezygnacji z pedagogicznej pozy, ucieczki od własnej rzeczywistości, odrzucenia konwenansów. A także o chęci wolności, wyzbycia się narzuconej z góry i powtarzanej przez otaczających ją dojrzałych synów i męża, “konieczności bycia”.
Wiszące nad głową rozstanie i wyzbycie się “konieczności bycia” wymuszonej przez partnerów, to powtarzający się wątek w twórczości reżysera. W Kamperze wypalający się związek próbuje ratować nieświadomy wygaśnięcia uczucia główny bohater. Tytułowa “córka trenera” ma dość tenisa, a do treningów zmusza ją mimo braku woli ojciec. Podobnie ślepy na koniec zdaje się być Witek, dyrektor technikum i mąż Jo. Wydaje mu się, że wszystko i tak się ułoży, że każdy problem można rozwiązać ciszą, milczeniem. Zresztą bohaterowie grani przez Jacka Braciaka zarówno we Wspaniałym życiu, jak i Córce trenera, mimo że pozornie różni (Witek jest bardziej przyjazny, miły, otwarty na świat niż tytułowy trener), podobnie nie radzą sobie z emocjami. Są pozaszywani, nie pokazują smutku, złości, nie dopuszczają do siebie nikogo, nawet najbliższych. Dopiero w samotności (również odbijając piłkę), dają ujście temu, co w nich siedzi. Pozwalają sobie na bycie szczerym.
Wszystkie trzy filmy Łukasza Grzegorzka tworzą ze sobą wspólny mikroświat – powiązany obsadą, wstawkami z życia twórcy. W tej osobistości, pewnym autobiografizmie, widać autorski styl reżysera, który oparty jest na pełnej szczerości przekazu. W Kamperze był głosem pokolenia. Przy Córce trenera rozliczał się z własną tenisową tożsamością. Natomiast w filmie Moje wspaniałe życie wraca do rodzinnej Nysy, tworząc kolejną już opowieść własną, osobistą. Powstałą, jak sam mówi, na kanwach historii bliskich osób. Pragnienie zachowania prawdy ekranu w jego kinie, przeradza się w pozbawioną pretensji opowieść. Reżyser sięga w niej po różne formy wyrazu, a nostalgia, choć obecna, nie wygładza historii.
Grzegorzka wyróżnia także przywiązanie do obsady, chęć napisania każdemu jak najlepszej roli. Powróćmy więc na chwilę do Jo. Rola stworzona dla Agaty Buzek, momentami spójna z Kamilą z Córki trenera, jest być może jej najlepszą rolą kinową. Wreszcie burzy ona schemat obsadzania aktorki w filmach gatunkowych (od High Life, przez Ciemno, prawie noc i Człowieka z magicznym pudełkiem, aż do Ja teraz kłamię). Buzek gromadzi w sobie emocje stopniowo, co widać w małych elementach – delikatnym przyspieszaniu na korytarzach szkoły czy w tikach związanych z bólem nadgarstka. Szczerość czuć również w dialogach. Widzom towarzyszy wręcz nieopisywalne słowami poczucie realizmu wypowiadanych kwestii, jakby nikt wcześniej ich nie napisał.
Rozwój kina Grzegorzka, zawsze stojącego aktorstwem i scenariuszem, objawia się w stronie technicznej. Zdjęcia Weroniki Bilskiej były już rewelacją przy Córce trenera, ale w przypadku filmu Moje wspaniałe życie stają się osobnym dziełem. Tym razem kolorystycznie operuje ona pastelami. Wykorzystuje zarówno krój i deseń kostiumów (autorstwa Anny Sikorskiej) Jo, kontrastujących z zielenią tablicy, jak i piękną przestrzeń Nysy. Miasto staje się epizodyczną bohaterka filmu dzięki zdjęciom właśnie. Do tego wszystkiego dodaje jeszcze specyficzne nasycenie kadru. Praca Bilskiej powoduje, że do “(nie)wspaniałości” życia dochodzi pierwiastek magiczny, kryjący się w bardzo wyrazistych kolorach. Tym, co wychodzi na pierwszy plan perfekcji technicznej, są jednak nie zdjęcia, a dźwięk Zofii Moruś; zresztą jego istota jest ważna chociażby w kontekście wątku ASMR (tak, ASMR odgrywa tutaj znaczącą fabularnie rolę).
Łukasz Grzegorzek swoim filmem Moje wspaniałe życie udowadnia, że konsekwentnie dąży do kreowania własnego stylu, podążania swoją ścieżką. Pozostaje mieć nadzieję – zwłaszcza po bardzo udanej najnowszej produkcji, że przystanków jeszcze przed nim wiele. Oby jednym z nich było wspomniane na początku Sundance.
Seanse, bilety i więcej o filmie “Moje wspaniałe życie” znajdziecie na stronie Festiwalu!
Krytyk filmowy zajmujący się popularyzacją rodzimej kinematografii oraz jej historią. Studiuje na Szkole Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego UŚ, publikuje w "Ekranach" i "Kinie". Prowadzi podcasty Filmawki, a także swoją stronę "Zapiski na bilecie.