Advertisement
Recenzje

“Wspomnienie lata”, czyli wakacyjna impresja [RECENZJA]

Maciej Kędziora
Wspomnienie lata

Obraz, który kojarzy każdy z nas – jedna z wielu opuszczonych, dzikich plaż, słońce w zenicie, z położonego na kocu odbiornika wydobywają się takty “Polki Dziadek” zapowiadające “Lato z radiem”. Na piasku obok siebie leżą dwa, skąpo ubrane ciała – jedno należy do Piotrka, próbującego wypełnić sobie pustkę samotnego spędzania wakacji, drugie do jego matki, Wisi, starającej się w jakiś sposób wzniecić iskierkę radości w sercu jej potomka. Wspólne partyjki szachów i skoki do wody mogą w końcu choć na chwilę spowodować, że przestanie myśleć o swoim ojcu. Sama też potrzebuje przestać o nim myśleć, potrzebuje odskoczni, nowego impulsu do działania, chęci do życia. Oboje wiedzą, że to jeden z tych dni, o których będzie śpiewała Anna Jantar. To ich własne “Wspomnienie lata”.

Zobacz również: Łukasz Grzegorzek: „Jestem ekspertem od własnego życia” [WYWIAD]

Wakacje okażą się jednak dla obu z nich momentem granicznym. W życiu Piotrka pojawi się przybyła z miasta Majka, dla której lato u babci ma być sposobem ucieczki od rozwodu rodziców. Wisia również jakby promienieje, coraz częściej wychodząc nocami z domu, przywiązując coraz większą wagę do wyglądu. Podobnie jak chłopak będziemy zastanawiać się co powoduje tak diametralną zmianę – Guziński nigdy nie odpowie nam na to pytanie, wysyłając jedynie subtelne jak pocałunek po zmierzchu znaki.

 

Piękno wakacyjnej miłości kryje się w jej ulotności, świadomości nieuchronnego końca. Wyjazdu, powrotu, wypalenia początkowej namiętności. Owa miłość przynosi również wiele cierpienia – czy to ze względu na rozstanie, porzucenie (gdy okazuje się, że jednak inni ludzie są komuś bliżsi), czy też zwykłą zazdrość – w przypadku Piotrka o matkę, która zamienia wspólne, spędzane na cieszeniu się sobą wieczory na huczne prywatki.

Przeczytaj również:  Target: orgazm. „Babygirl” – recenzja z Wenecji

Adam Guziński skupia się w swoim filmie na pojedynczych chwilach, niczym Edgar Degas malując ciepłymi kolorami obraz opuszczonej prowincji, próbując zarazem uchwycić uczucie młodzieńczej niewinności. Czy to przez zagłuszony turkotem nadjeżdżającego pociągu krzyk wyzwolenia, czy też ekstatyczne skoki do wody. Jednocześnie kontrastuje je z mrokiem biedy i dziecięcej samowolki – w jeziorze, w którym codziennie kąpie się Piotrek topi się młody chłopak, a rozpijaczony “znajomy” Piotrka dopuści się gwałtu. Wieś przejdzie z tym po czasie do porządku dziennego, byleby zachować swą idylliczność. Byleby lato pozostało latem.

Zobacz również: „Litość”, czyli „Patrzcie jak pięknie cierpię” [RECENZJA]

Wspomnienie lata w przeciwieństwie do większości filmów inicjacyjnych nie skupia się na typowych dla gatunku dialogach, a ukrytych w ruchach emocjach. Nie będzie tu dramatycznych monologów, ciętych ripost, aluzji kulturowych (poza tymi umiejscawiającymi produkcję w ramach czasowych). Reżyser woli opowiadać swoją historię poprzez spokojnie płynące kadry, długie ujęcia, a także nieodparte poczucie scenariuszowej, dziecinnej naiwności, która jednak ma w sobie niesamowicie wiele uroku.

Niestety dziecinna naiwność ma też swoje wady, gdyż historia – szczególnie przez niepotrzebną i niewspółgrającą z resztą opowieści klamrę kompozycyjną – momentami wytraca tempo i staje się dość płytka. Zwłaszcza wtedy gdy Guziński zrywa z genialną ciszą, a Piotrek uprawia straszną egzaltację, przez co niejako tracimy do niego sympatię. A szkoda, bo pierwsza, snująca się cześć produkcji, ocierała się o wybitność.

Wspomnienie lata

Na szczęście wszystkie niedociągnięcia przyćmiewa swoją wybitną kreacją Urszula Grabowska. W jej grze aktorskiej nie ma fałszywej nuty – od momentu kiedy rozpromieniona tańczy do hitu Jantar, przez emocjonalne zawirowania gdy musi wybrać – jej syn, albo tajemniczy absztyfikant, aż wreszcie do chwili gdy w chwili upadku wtula się w koc. W każdej scenie zagarnia ekran dla siebie, a my całkowicie jej wierzymy. Pomaga ona również całkowicie zagubionemu Maxowi Jastrzębskiemu, który paradoksalnie, im dłużej trwał, tym gorzej grał, w niektórych sekwencjach wybijając widza z bardzo immersyjnego seansu.

Przeczytaj również:  „Beetlejuice Beetlejuice”, czyli oficjalnie witamy jesień [RECENZJA]
Zobacz również: „Szczęśliwy Lazzaro” [RECENZJA]

Niemniej jednak Wspomnienie lata to produkcja całkowicie unikalna jeśli chodzi o nasz rynek filmowy. Bowiem poza filmografią Andrzeja Barańskiego – tu szczególnie znamienne są reminiscencje “Nad rzeką, której nie ma” – trudno wskazać równie subtelne, nadwiślańskie kino inicjacyjne. Guziński na poziomie wrażliwości czerpie garściami z klasyków naturalizmu, a zwłaszcza Emila Zoli i jego “Radości życia”, porzucając chłodny realizm na rzecz uchwycenia imponderabiliów.

Dlatego też “Wspomnienie lata” pozostanie ze mną na długo, gdyż jest to produkcja niespotykana na naszym rynku. I ów wspomnienie napawa mnie również sporym optymizmem jeśli chodzi o przyszłość naszej kinematografii, a jak pisał Alfred de Musset “Szczęśliwe wspomnienie jest może na ziemi prawdziwsze od samego szczęścia.”


Nasza strona korzysta z ciasteczek, aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.